Nie interesują ich ceny chleba, wydają pieniądze na luksusy. Warszawiacy, tak o was myśli Glapiński
Adam Glapiński wygłosił kilka ciekawych teorii na czwartkowej konferencji prasowej. Prezes NBP mówił m.in. o drożyźnie w Warszawie.
Glapiński: Mamy cud gospodarczy
W czwartek Adam Glapiński spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej w związku z najnowszym wskaźnikiem inflacji. Ta – według informacji Głównego Urzędu Statystycznego – w grudniu wyniosła 16,6 proc., co jest dużym zaskoczeniem. „To prawdopodobnie efekt potężnego spadku cen opału (wychodziło nam coś nawet pod 20-30 proc., ale zabrakło wyobraźni). Plus drobne efekty nieco niższej dynamiki cen żywności i paliw” – uważają eksperci mBanku.
Na konferencji Glapiński mówił oczywiście o walce z inflacją, realnej płacy oraz o spowolnieniu gospodarczym. Prezes NBP odniósł się również do decyzji o utrzymaniu stóp procentowych oraz wskazał, kiedy można spodziewać się ich obniżenia.
– Kiedy będziemy mogli obniżyć stopy? Kiedy będziemy trwale w takiej sytuacji, że zwiększony popyt nie spowoduje wzrostu inflacji, że inflacja będzie w takim trendzie spadkowym z innych powodów, tych zagranicznych, że możemy te stopy poluzować, a kredyt znów będzie tańszy – objaśniał Glapiński.
– Ośmielam państwa do stosowania tego określenia wbrew tej szaleńczej propagandzie i czarnowidztwu, które przelewa się w części mediów. Mamy do czynienia z polskim cudem gospodarczym dlatego m.in. że mamy polską walutę i dobrze wykwalifikowanych pracowników – dodawał.
Na górze Rysy, na dole Warszawa
Oczywiście najszerzej komentowaną była wpadka Glapińskiego związana z pewnym porównaniem. – To tak, jakby rząd wziął jeden wskaźnik: wzrost gospodarczy, tempo wzrostu i abstrahując od inflacji, zmaksymalizował swoje wydatki. Oczywiście wzrost byłby wyższy, ale inflacja sięgnęłaby szczytu Giewontu, a może i Rys… Rysów… Rysów czy Rys? Wycofuję się z tego – szczytu Giewontu – uciął temat prezes NBP.
Co ciekawe, zupełnie bez echa przeszła bzdura/idiotyczna/odrealniona (niepotrzebne skreślić) wypowiedź Glapińskiego na temat drożyzny w Warszawie. Prezes NBP przekonywał, że warszawiacy niespecjalnie odczuli skutki inflacji. – Ludzie w Warszawie nie interesują się tak bardzo ceną chleba, masła, ziemniaków, podstawowych towarów żywnościowych. Wydają większość swoich dochodów na dobra bardziej luksusowe – te, które są ponad podstawowymi, na które większość Polaków nie ma pieniędzy – wypalił.