TA mazurska plaża to koszmar ratowników, boją się o własne życie. Dyrektor MOPR mówi wprost: to patologia
– Zaczęli nas straszyć, grozić śmiercią, krzyczeli nawet, że nas poćwiartują – opowiada dyrektor MOPR w Giżycku o pracy ratowników.
Mają pełne ręce roboty
Lata mijają, ratownicy ostrzegają, a w naszym podejściu do wypoczynku nad wodą wciąż wiele się nie zmienia. Wystarczy spędzić kilka dni nad Bałtykiem, by zobaczyć, że czerwona flaga na strzeżonych kąpieliskach jest przez część urlopowiczów ignorowana, nie wspominając już o takich podstawach jak nie wchodzenie do morza czy jeziora pod wpływem alkoholu. Skoki na główkę z pomostu? Co to dla śmiałka na wakacjach!
A statystyki są porażające. W 2022 roku na terenie Polski odnotowano 444 wypadki tonięć. W wyniku tych wypadków utonęło aż 419 osób, w tym 47 kobiet. I niestety trudno zakładać, by w tym roku było lepiej. Do końca wakacji jeszcze kilka tygodni, a bilans już jest tragiczny.
Według statystyk policji, tylko w czerwcu utonęło 48 osób. Lipiec? To aż 72 ofiary, a przecież pogoda urlopowiczów jakoś wyjątkowo nie rozpieszczała.
O swojej pracy i nieustannej walce z nieodpowiedzialnymi urlopowiczami opowiedzieli na początku lipca ratownicy WOPR z Łeby w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim”. – To, co my widzimy, to się na książkę nadaje. Jak ja to wszystko opiszę, to bestseller będzie! Na kasie spać będziemy – powiedział Ryszard Loewenau, prezes gniewińskiego WOPR, który od pięciu lat odpowiada za bezpieczeństwo na kąpielisku w Łebie.
Ludzie wciąż nie słuchają próśb i wchodzą do wody pod wpływem alkoholu. Do tego bywają agresywni. – I jest coraz gorzej. Ile razy my już policję musieliśmy wzywać – dodał Loewenau. – Prosimy, upominamy, grozimy i co słyszymy? A pocałuj się pan w d… Wy tu od pilnowania jesteście. Tak mówi ojciec, któremu zaginęło dziecko na plaży. Rodzice siedzą za parawanami, z nosami w telefonach i w ogóle dzieci nie pilnują – dodał mężczyzna.
Patologia rządzi plażą
Z agresją spotykają się również mazurscy ratownicy. Jarosław Sroka, dyrektor Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Giżycku, przybliżył kulisy ich pracy w rozmowie z „Gazetą Wyborczą Olsztyn”. Mężczyzna przyznał, że wiele osób docenia pracę ratowników i stosuje się do ich uwag lub poleceń, ale są wyjątki. Najgorszą sławą cieszy się plaża w Rynie.
– Jaskrawym tego przykładem jest plaża w Rynie, którą opiekujemy się od tego sezonu i gdzie wyznaczyliśmy, zgodnie z obowiązującymi przepisami, strefy dla kąpielisk. Niestety miejscowej patologii, bo tych osób nie da się inaczej określić, się to nie spodobało. Zaczęli nas straszyć, grozić śmiercią, krzyczeli nawet, że nas poćwiartują, że krew się będzie lała. A to tylko dlatego, że wymagamy przestrzegania regulaminu kąpieliska – powiedział Sroka w rozmowie z „Wyborczą”.
Sprawą zajęła się policja, która patroluje plażę w Rynie. Dyrektor MOPR w Giżycku wręcz obawia się o życie swoich ratowników. – Ci ludzie, chyba kryminaliści, traktują tę plażę jak swoją własność, gdzie dowodzą, rządzą i żaden ratownik nie będzie im fikać. Dla nich ten teren jest jak getto – podsumował Sroka.
Źródło: Wyborcza.pl