Zwrot akcji na koniec kadencji! Duda zrobi Kaczyńskiemu paskudnego psikusa?! „Jest silne napięcie”

screen/ Kancelaria Prezydenta
PiS liczyło, że Andrzej Duda na koniec swojej prezydenckiej przygody pogrąży rząd Donalda Tuska. Tymczasem może on zrobić psikusa… Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Andrzej Duda za pół roku opuści Pałac Prezydencki i zakończy dziesięcioletnią przygodę jako głowa państwa. Pewnie inaczej wyobrażał sobie te ostatnie miesiące. Liczył, że PiS wygra wybory parlamentarne i będzie miał spokój, a tymczasem musiał radzić sobie z Donaldem Tuskiem i jego rządem. Było sporo konfliktów, Duda nieraz robił groźne miny i skarżył się w prawicowych mediach, że wszystko by mu się udało, gdyby nie te wścibskie dzieciaki ten rząd Tuska.
PiS liczyło, że Duda zakończy prezydenturę jakimś mocnym antytuszowym akcentem, na przykład odeśle ustawę budżetową do Trybunału Konstytucyjnego. Ale nic z tego. Duda trochę pokrzyczał, ale ewidentnie nie interesowała go pomoc w obalaniu rządu. W Pałacu Prezydenckim słychać, że Duda faktycznie planuje psikusa na koniec kadencji, ale nie zrobi go Tuskowi, a… Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Andrzej Duda i Marcin Mastalerek zaczynają bowiem uśmiechać się w stronę Konfederacji. Wymyślili sobie, że odegrają rolę „pośrednika” pomiędzy Konfą a PiS i doprowadzą do stworzenia koalicji tych partii przed następnymi wyborami parlamentarnymi.
– W PiS muszą mieć świadomość, że to oni, ludzie w pałacu, mają najlepsze relacje z Konfederacją i to dzięki nim będzie można kiedyś stworzyć prawicową koalicję – mówi „Newsweekowi” osoba związana z Pałacem Prezydenckim.
Plan jest więc prosty: w wyborach prezydenckich dyskretnie wspierać Sławomira Mentzena, a nie Karola Nawrockiego. Pomóc mu w osiągnięciu dobrego wyniku – przynajmniej numeru 3. tych wyborów. To wzmocni Konfederację na tyle, że PiS będzie miało świadomość, że do władzy wróci tylko w koalicji. A współpracy nie nawiąże bez pomocy frakcji Dudy. I tu były prezydent i Mastalerek wkroczą jako kluczowi gracze dla obu stron. I nie będą oni dla PiS łaskawi.
– Jest silne napięcie między PiS a Dudą. Powody gromadziły się od lat, a są też nowe, bo Nowogrodzka zupełnie zignorowała prezydenta przy wyborze kandydata na jego następcę – mówi „Newsweekowi” osoba z polskiej prawicy. Wspieranie Mentzena, nawet dyskretne, ale zauważalne na Nowogrodzkiej, ma być małą zemstą Dudy na Kaczyńskim. A prezes, który z wzajemnością nie cierpi Mastalerka, uważa Pałac Prezydencki za zdrajców.
Bo PiS, przy słabej kampanii Karola Nawrockiego, szczerze boi się Mentzena. Prawdopodobnie dlatego kandydat mocno skręcił w prawo. Gdyby doszło do sensacyjnego scenariusza, w którym to kandydat Konfederacji wchodzi do drugiej tury kosztem człowieka PiS, to w tej ewentualnej koalicji to wcale nie Nowogrodzka stawiałaby warunki.
Źródło: Newsweek