Zbigniew Ziobro się odnalazł, policja zapukała do drzwi byłego ministra. „Jak film o Jamesie Bondzie”
Zbigniew Ziobro został namierzony przez mundurowych. Wcześniej to sam były minister sprawiedliwości zadzwonił na policję.
Nie stawił się na komisji
W poniedziałek 1 lipca Zbigniew Ziobro miał zeznawać przed komisją śledczą ws. Pegasusa. To, że były minister sprawiedliwości nie zjawi się w ustalonym terminie stało się jasne już pod koniec ubiegłego tygodnia. Polityk opublikował nie pozostawiające wątpliwości oświadczenie, w którym wyjaśniał, że leczenie po operacji związanej z chorobą nowotworową uniemożliwia mu stawienie się przed komisją.
– Uprzejmie informuje, że na skutek wykrytej u mnie choroby nowotworowej (zaawansowanego nowotworu przełyku z przerzutami do węzłów chłonnych żołądka) przeszedłem skomplikowaną operację i podlegam dalszemu leczeniu. Jednocześnie wskazuje, że przed kilkoma tygodniami, gdy jeszcze nie była wyznaczona data przesłuchania mnie przez komisję, wpłynęło do marszałka Sejmu Szymona Hołowni zwolnienie lekarskie, obejmujące okres do 7 lipca br., co stanowi obiektywną i niezależną ode mnie przeszkodę stawienia się przed komisją – napisał Ziobro w piśmie do przewodniczącej komisji, Magdaleny Sroki.
Teraz wiadomo nieco więcej na temat kulisów wezwania i odnalezienie Zbigniewa Ziobry. Zaczęło się od tego, że to sam polityk zadzwonił w piątek na policję w Skierniewicach.
– Przekazał, że w związku z leczeniem przebywa w różnych miejscach na terenie całego kraju. I nie jest w stanie podać swojej lokalizacji. Dlatego prosi, żeby korespondencję kierować do niego drogą pocztową, a nie osobiście przez funkcjonariuszy policji – powiedział Wirtualnej Polsce jeden z mundurowych zajmujących się sprawą.
Ziobro wpadł we własne sidła
Dlaczego Ziobro zadzwonił akurat na policję w Skierniewicach? Pod miastem polityk Solidarnej Polski ma dom – dokładnie we wsi Jeruzal. Telefon nie przekonał jednak służb, które postanowiły namierzyć Ziobrę. Udało się, choć jak przyznał Witold Zembaczyński z sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa, proces wezwania przypominał „film o Jamesie Bondzie”.
– Policja, korzystając ze swoich technik związanych z możliwością zlokalizowania pana ministra, posłużyła do tego, żeby mu to wezwanie wręczyć – powiedział Zembaczyński w programie „Tłit” w Wirtualnej Polsce.
Poseł odniósł się też do piątkowego oświadczenie Ziobry, w którym swoją nieobecność tłumaczył zwolnieniem lekarskim. Wygląda na to, że sam polityk wpadł we własne sidła. Ziobro sam zaostrzył przepisy w tej sprawie i zwykle zwolnienie lekarskie nie wystarczy. Potrzebne jest zaświadczenie wystawione przez lekarza sądowego. – On przecież wprowadzał te przepisy, on je zna, ale umyślnie je łamie po to, żeby zdewaluować komisję, po to, żeby stawiać się poza prawem, albo żeby grać z nami jakąś grę, w czym jest bardzo dobry – podsumował Zembaczyński w Wirtualnej Polsce.
Źródło: Wp.pl