Zapadł prawomocny wyrok w sprawie wypadku rządowej kolumny pojazdów wiozącej Beatę Szydło!
Zapadł wyrok w sprawie wypadku rządowej kolumny pojazdów wiozącej Beatę Szydło. Do kolizji doszło 10 lutego 2017 roku.
W poniedziałkowe przedpołudnie przed Sądem Okręgowym w Krakowie zapadł prawomocny wyrok w sprawie najgłośniejszego wypadku ostatniej dekady. Kolumna Beaty Szydło zderzyła się z seicento Sebastiana Kościelnika. Sprawa jest tym bardziej gorąca, bo doszło do zniszczenia płyty, która zawierała nagranie z monitoringu.
W 2020 roku Sąd Rejonowy w Oświęcimiu uznał Sebastiana Kościelnika winnym nieumyślnego spowodowania kolizji. Sąd warunkowo umorzył postępowanie na rok i uznał, że winę ponosi także kierowca ówczesnego Biura Ochrony Rządu (BOR). Obie strony odwołały się od wyroku. – Mój klient jest niewinny – mówił wtedy mecenas Władysław Pociej. Kluczową kwestią jest to, czy rządowa kolumna poruszała się z włączonymi sygnałami świetlnymi, bo wtedy można ją traktować jako uprzywilejowaną.
Dzisiaj Sąd Okręgowy w Krakowie podtrzymał częściowo wyrok pierwszej instancji i uznał Sebastiana Kościelnika winnym, ale nie poniesie kary.
Sebastian Kościelnik winny spowodowania wypadku z udziałem byłej premier Beaty Szydło. Ale do wypadku przyczynił się również kierowca BOR, bo omijając samochód Kościelnika nie włączył sygnałów dźwiękowych – nie był uprzywilejowany. Sąd uzasadnia prawomocny wyrok – informuje reporter Radia Zet. Wyrok jest prawomocny.
Sebastian Kościelnik winny spowodowania wypadku z udziałem byłej premier Beaty Szydło. Ale do wypadku przyczynił się również kierowca BOR, bo omijając samochód Kościelnika nie włączył sygnałów dźwiękowych – nie był uprzywilejowany. Sąd uzasadnia prawomocny wyrok @RadioZET_NEWS pic.twitter.com/q63nBOWyHT
— Przemysław Taranek (@PrzemekTaranek) February 27, 2023
Kościelnik był podsłuchiwany?
W styczniu ubiegłego roku Sebastian Kościelnik udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym opowiedział, jak wyglądało jego życie po wypadku z rządowym pojazdem.
Według Sebastiana Kościelnika, krótko po wypadku został mu założony podsłuch. Oprócz niego podsłuchiwano rozmowy jego adwokata oraz osób mających styczność ze sprawą. Opisywał także dziwną sytuację, jaka miała miejsce po wypadku. Gdy ktoś podchodził do niego i chciał coś nagrać, czy zrobić zdjęcie, telefony takich osób się wyłączały.
–Wiem też o kilkunastu sytuacjach, gdy ktoś był 30-40 metrów od miejsca zdarzenia, a nagle jego telefon przestawał działać albo zdjęcie, które mu się udało zrobić, zniknęło z telefonu – mówił „Wyborczej”.
Sebastian Kościelnik został zapytany, skąd ma pewność, że jego telefon był na podsłuchu. – Od znajomego informatyka mojego mecenasa, który poddał wówczas mój telefon specjalnemu badaniu – tłumaczył.
Kościelnik stara się od kilku lat wystawić na aukcję WOŚP seicento, które brało udział w wypadku. – Od kilku lat próbuje wystawić Seicento na WOŚP niestety nieudolnie, bo nadal jest zatrzymane jako dowód w sprawie. Mam nadzieję, że ten rok będzie przełomowy i na następny finał uda się osiągnąć ten cel – pisał w połowie stycznia.
Od kilku lat próbuje wystawić Seicento na #WOŚP, niestety nieudolnie, bo nadal jest zatrzymane jako dowód w sprawie. Mam nadzieję, że ten rok będzie przełomowy i na następny finał uda się osiągnąć ten cel.
— Sebastian Kościelnik 🇵🇱🇪🇺 (@S_Koscielnik) January 13, 2023