Wygrażał policjantom, później doszło do strzelaniny. Nie milkną pytania ws. wrocławskiej tragedii. „Powinien być dokładnie przeszukany”
Dwaj policjanci zostali ciężko ranni w strzelaninie we Wrocławiu. Sprawcą jest Maksymilian F., który był przewożony przez funkcjonariuszy do izby zatrzymań. Jak to możliwe, że zatrzymany postrzelił policjantów w ich samochodzie?
Dramat we Wrocławiu
Do dramatycznych wydarzeń doszło 1 grudnia po godzinie 22 we Wrocławiu. Przypadkowy przechodzień znalazł ciężko rannych policjantów w nieoznakowanym samochodzie. Okazało się, że to pojazd, którym przewożony był Maksymilian F., schwytany wcześniej tego samego dnia, poszukiwany listem gończym. Miał do odsiadki półroczny wyrok za oszustwo.
Maksymilian F. opublikował w mediach społecznościowych filmiki, w których groził, że „otworzy ogień” do policji. Mówił, że policjanci „są do likwidacji” i zastanawiał się, czy da się zabić człowieka bronią gładkolufową.
Poszukiwany został namierzony w piątek 1 grudnia i około godziny 18:40 zawieziony na komisariat. Nastąpiły rutynowe czynności dotyczące zatrzymania. Następnie zatrzymanego przekazano dwóm policjantom, którzy mieli odwieźć go do komisariatu Wrocław Krzyki przy ul. Ślężnej. Nigdy tam nie dotarli, bo po drodze doszło do tragedii. Maksymilian F. strzelił do policjantów i uciekł. Po obławie został schwytany, teraz grozi mu dożywotnie więzienie.
Maksymilian F. postrzelił policjantów
Policja i prokuratura są pewne, że Maksymilian F. strzelał do policjantów z broni, którą miał przy sobie. Jak donosi „Gazeta Wyborcza”, układ ran postrzałowych sugeruje, że strzelała osoba, która siedziała z tyłu za pasażerem. I tu pojawia się cała seria pytań: Czy sprawca sterroryzował policjantów? Kazał im się zatrzymać? Jak uciekł, przecież miał kajdanki? Może ktoś mu pomógł? Dlaczego nie zastosowano szczególnych środków ostrożności? No i przede wszystkim – skąd zatrzymany miał broń?
– Przeszukanie osoby zatrzymanej jest obligatoryjne. Ja jak jeszcze służyłem, to kazało się wszystko wyjąć z kieszeni, co do okruszka. Przeszukiwało się później jeszcze raz, już osobiście. Rutyna. Właściwie ten Maksymilian powinien być rozebrany i dokładnie przeszukany – wskazuje w rozmowie z „Wyborczą” emerytowany policjant, który odszedł ze służby kilka lat temu. Z ustaleń śledztwa wynika, że strzały padły z broni, na którą nie trzeba mieć pozwolenia. Media sugerują, że chodzi o replikę broni z XIX wieku, tzw. broni rozdzielnego ładowania.
Maksymilian F. Jest podejrzany o dwukrotne usiłowanie zabójstwa.
– Nie przyznał się, złożył enigmatyczne wyjaśnienia – przekazał prokurator Karol Borchólski z biura prasowego Prokuratury Krajowej.
Źródło: Gazeta Wyborcza