Wyborcza gorączka we Wrocławiu, ta sprawa nie pomoże Izabeli Bodnar. W tle przeszłość męża kandydatki Trzeciej Drogi
Przed nami II tura wyborów samorządowych. Spore emocje można wyczuć we Wrocławiu, gdzie o prezydenturę walczy posłanka Polski 2050, Izabela Bodnar. Problem w tym, że, jak podają media, jej mąż, Maciej B. znalazł się pod lupą służb.
Izabela Bodnar walczy o Wrocław
Izabela Bodnar niespodziewanie weszła do II tury i powalczy o prezydenturę Wrocławia z Jackiem Sutrykiem, dotychczasowym prezydentem miasta. Problem w tym, że mąż posłanki Polski 2050 budzi pewne kontrowersje.
Pan B. to przedsiębiorca z branży odpadowej. Jego żona także angażowała się w jego biznesy – w jego spółkach pełniła funkcję prokurenta.
Co w tym wszystkim strasznego?
Kontrowersyjny małżonek
Zacznijmy od tego, że w ramach śledztwa, w której pojawia się wątek B, jak wynika z artykułu Onetu, zainteresowano się Tomaszem J. To związany z PiS biznesmen.
B. zwrócił się do niego z prośbą o pomoc. I tu zaczęły się jego problemy.
Sam Tomaszem J. od aż 1,5 roku przebywa w areszcie. Powód? Przyjmowanie łapówek. B. poznał go za pośrednictwem Przemysława Zaleskiego, członka zarządów i rad nadzorczych wielu spółek Skarbu Państwa.
„18 lipca 2020 r. należąca do Macieja B. komandytowa spółka Econ podpisuje umowę z należącą do żony Tomasza J. spółką Inez Ltd. II umowę na świadczenie usług konsultingowo-doradczych. Co jednak ciekawe, Inez II nie jest agencją świadcząca usługi z zakresu PR czy konsultingu, a kancelarią prawno-podatkową, która nie ma w swojej ofercie usług, na które umowę podpisał z nią B.”, czytamy w tekście Onetu.
Stąd, jak dalej wskazuje redakcja, w akcie oskarżenia napisano: „Powodem zacieśnienia tej znajomości, poza pomocą w sprawach dotyczących trwających kontroli skarbowych, było zaangażowanie Tomasza J. w nowe wizje rozwoju firmy w dziedzinie odnawialnej energetyki oraz pozyskiwanie kontrahentów z grona instytucji publicznych lub spółek z udziałem Skarbu Państwa. W ten sposób Tomasz J. stał się nieformalnym przedstawicielem interesów firm z grupy Econ na terenie całego kraju”.
J. miał zająć się zakończeniem trwającej w spółkach B. kontroli skarbowej. Chodziło o odprowadzanie podatku VAT. W tym celu 11 sierpnia 2020 r. miał zadzwonić do posłanki Iwony Arent. Ta miałaby z kolei porozmawiać z posłanką Mirosławą Stachowiak-Różecką.
Okazuje się, że rozmowa pomiędzy J. a Arent została zarejestrowana przez ABW. Do zapisu dotarł Onet:
TJ: — „Spytaj Mirki, jak będziesz z nią rozmawiała… czy ona… yyy… zna tego naczelnika Urzędu Skarbowego we Wrocławiu. Bo Piotr Dziedzic [podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów i wiceszef Krajowej Administracji Skarbowej — przyp. red.] pojechał na urlop. Nie mogę się z nim złapać, ale… tam miał… oddzwonić. Oddzwoni w piątek, bo gdzieś tam poleciał, a może Mirka będzie wiedziała, kto to jest i czy to jest ktoś od nas…”
IA: — „No to co? Spytać, czy, czy go zna, czy nie, tak?”
TJ: — „No tak. Czy to jest nasz człowiek? Znaczy, czy… z naszych tych… z naszych klimatów?”
Potem J. pojawił się u naczelnika Dolnośląskiego Urzędu Celno-Skarbowego we Wrocławiu Jarosława Czerniaka. Tam przedstawił się jako urzędnik państwowy. Niestety dla niego, nie udało się mu wiele wskórać.
Z aktu oskarżenia dowiadujemy się, że wtedy „podjął się załatwienia tematu kontroli skarbowej na tzw. samym szczycie, bo u samego Ministra Finansów„. I tu powraca nam postać Macieja B. J. chciał bowiem wtedy od niego aż 180 tys. zł. Biznesmen zgodził się wręczyć mu pieniądze, ale mniejsze – 130 tys. zł.
Kwota miała zapewne pomóc w rozwiązaniu problemu. Tyle że J. okazał się oszustem. Nie miał wcale wpływów w rządzie!
Onet cytuje prokuratora: „Podczas spotkania z Maciejem B. w Warszawie Tomasz J. odegrał epizod bardziej przypominający teatralny skecz, imitując rozmowę telefoniczną rozmowę z ministrem finansów Tadeuszem Kościńskim na temat oferowanego mu do sprzedaży mieszkania. Kluczem rzekomo prowadzonej z tym wysokim urzędnikiem rozmowy była kwestia powierzchni oferowanego mu do nabycia lokalu. Podawana przez Tomasza J. w metrach kwadratowych, których liczba miała odzwierciedlać wysokość łapówki oczekiwanej przez tego polityka za załatwienie sprawy kontroli podatkowej. Po odegraniu swej roli Tomasz J. zainkasował od Macieja B. gotówkę w kwocie 80 tys. zł oraz obietnicę dalszego wręczenia sumy 50 tys. zł”.
Izabela Bodnar: To brudna gra
Jednocześnie J. umawiał B. i jego wspólników na realne biznesowe spotkania, które miały pomóc w podpisywaniu nowych umów.
Śledczy podają, że w zamian za docieranie do urzędników Maciej B. miał ponoć zapłacić Tomaszowi J. w sumie ok. 400 tys. zł.
Oczywiście ani Maciej B. ani żaden z jego dwóch współpracowników nie przyznają się do winy.
Izabela Bodnar broni się w mediach społecznościowych. – W ostatnim czasie zostałam wciągnięta w brudną grę przeciwników politycznych, która na cel postawiła sobie skompromitowanie mnie i mojej rodziny. W sposób zorganizowany zostałam zaatakowana i powiązana z aferami, z którymi ani ja, ani mój mąż nie mamy nic wspólnego – napisała.
Czy więc B. jest tylko ofiarą J.? Nie można tego wykluczyć, bowiem śledztwo trwa.
Źródło: Onet