Wszedł na pomnik smoleński dzień przed wyborami. OTO powód. „Zaprzeczył, że chciał…”

Znane są powody wejścia tajemniczego mężczyzny na pomnik smoleński 14 października. Krzysztof B. wyjaśnił cel swojej „akcji”.

W sobotę 14 października przed południem niezidentyfikowany mężczyzna wszedł na pomnik smoleński – słynne schody na warszawskim placu Piłsudskiego. Miał ze sobą plecak i tajemniczy przedmiot. Groził, że wysadzi się w powietrze. Teren został odgrodzony, do akcji wkroczyła policja i oddział antyterrorystyczny.

– Stoi w lekkim rozkroku, taki zamurowany, między nogami ma jakiś przedmiot przypominający ładunek, w ręku zapalnik. Do hotelu Sofitel, w którym byłem, weszli kontrterroryści. Goście mogli wychodzić tylko tylnym wyjściem – relacjonował w rozmowie z WP jeden ze świadków, który widział, jak tajemniczy mężczyzna wszedł na pomnik smoleński.

– Ktoś wszedł na pomnik z flagą Polski i stoi tam, i nie chce zejść. Widziałem kawałek w uchylonych drzwiach. Wszystko jest zamknięte, nie można podejść do szyb hotelowych. Policja wypuszcza tylnym wyjściem – mówił inny świadek, który przebywał w hotelu Sofitel naprzeciwko placu.

– Myśleliśmy, że to jakiś happening przed wyborami. Byliśmy w szoku, że udało mu się wejść na pomnik. Przecież tego pilnuje policja – dziwiła się w rozmowie z WP inna osoba, która widziała zdarzenie. – Nie widzieliśmy momentu wejścia, ale zanim służby zamknęły całą okolicę, on z kimś rozmawiał przez telefon, potem policja kazała nam opuścić teren – relacjonował świadek.

Ostatecznie akcja policji zakończyła się tuż po godzinie 14. Po rozmowie z negocjatorem, tajemniczy mężczyzna zszedł z pomnika i trafił w ręce służb. – Mężczyzna został zatrzymany i będą z nim wykonywane czynności. Najważniejsze jest to, że nikomu nic się nie stało – powiedział na konferencji prasowej rzecznik KSP Sylwester Marczak. Nieznane są jeszcze motywy potencjalnego zamachowca.

Od wydarzenia, którym przez cały dzień żyły media w Polsce minęły nieco ponad dwa tygodnie. Wiemy już więcej na temat całej sprawy. Tajemniczym mężczyzną okazał się 38-letni Krzysztof B. Wiadomo, że nie sprawca zamieszania nie pochodzi z Warszawy. Co jeszcze? Mężczyzna nie jest członkiem żadnych organizacji, które mogłyby mieć związek z prowadzonym śledztwem. Podczas przesłuchania w prokuraturze złożył wyjaśnienia.

— Swoje zachowanie tłumaczył chęcią osiągnięcia rozgłosu, a także chęcią stworzenia tzw. wirala w mediach społecznościowych. Zaprzeczył, iż chciał zrobić komuś krzywdę. W sprawie powołano dwóch biegłych lekarzy psychiatrów, którzy ocenią stan psychiczny podejrzanego — powiedział w rozmowie serwisem Onet prok. Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Co ciekawe, mężczyzna nie został aresztowany, a został mu przydzielony tylko dozór policyjny. — Nic nie wskazywało na to, żeby chciał komuś zrobić krzywdę. Nie miał też przy sobie narzędzi, które mogły to spowodować. Oczywiście nikt nie twierdzi, że to przestępstwo nie jest poważną sprawą, bo grozi za to do ośmiu lat więzienia. Rzeczywistego zagrożenia jednak nie było — wyjaśnił rzecznik Prokuratury Okręgowej.

Nie zmienia to jednak faktu, że mężczyźnie grozi do 8 lat pozbawienia wolności.

Źródło: Onet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *