Włodzimierz Szaranowicz o chorobie. Aż serce się ściska. „Mam coraz mniej czasu”

Niekiedy wydaje mi się, że jestem już tylko wspomnieniem o sobie sprzed lat – mówi Włodzimierz Szaranowicz we wzruszającym wywiadzie dla Wirtualnej Polski.

Włodzimierz Szaranowicz, legenda mikrofonu

Włodzimierz Szaranowicz jest ikoną dziennikarstwa sportowego i nie ma w tym stwierdzeniu krzty przesady. Bez jego głosu, malowania słowem i wiedzy – nie tylko tej sportowej – kibice koszykówki, lekkoatletyki czy skoków narciarskich byliby po prostu ubożsi. To przecież z Włodzimierzem Szaranowiczem co tydzień „zasiadaliśmy jak do telenoweli”, by skakać razem z Adamem Małyszem, to on przypominał, że w tym zepsutym świecie, gdzie pieniądz stanowi największą wartość, jest jeszcze duch sportu i fair play.

Zresztą wystarczy spojrzeć – mówiąc językiem sportowym – na gablotę Włodzimierza Szaranowicza i wszystkie nagrody, który są przecież dowodem sympatii telewidzów.

Dwie Telekamery ww kategorii dziennikarz sportowy, Telekamera w kategorii dziennikarz sportowy, Złota Telekamera, Superwiktor… Dziennikarz w 2013 r. został też odznaczony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi dla rozwoju telewizji publicznej i osiągnięcia w pracy zawodowej i działalności społeczne.

Choroba zaatakowała niespodziewanie

Niestety, w 2019 r. Włodzimierz Szaranowicz ogłosił, że po 40 latach pracy na antenach TVP odchodzi na emeryturę. Jak się później okazało, wszystko przez problemy ze zdrowiem. Dziennikarz usłyszał diagnozę – choroba Parkinsona.

– Nie znam na tyle jej źródeł. To może być genetyczne. Przypominają mi się teraz pewne zachowania mamy, która nie była tego świadoma, a najprawdopodobniej na nią cierpiała. Ja nie chciałbym nikogo obwiniać, bo to zbyt proste – opowiadał w rozmowie z Jerzym Chromikiem.

Włodzimierz Szaranowicz od lat nie udziela wywiadów i unika wystąpień publicznych, jednak ostatnio zrobił wyjątek. Wielowątkowa rozmowa z Mistrzem dziennikarstwa ukazała się w Wirtualnej Polsce. 75-letni dziennikarz opowiedział Dariuszowi Faronowi m.in. o życiu z chorobą i starzeniu się.

– Parkinson dysponuje bardzo silną bronią. Atakuje mięśnie, aparat ruchu. Całe życie byłem sprawny jak młody bóg. A gdybym teraz chciał dogonić autobus albo przeskoczyć dwa schody, byłby to dla mnie nie lada wyczyn. Przez kilkadziesiąt lat regularnie siadałem na rower. Wie pan, jak wyglądała moja ostatnia jazda? Dojechałem pod bramę domu i się przewróciłem – wyznał w rozmowie z Wp.pl.

„Dusza mi się spieszy”

– Zmęczenie, niepewny chód, pochylona, zgarbiona sylwetka – niekiedy wydaje mi się, że jestem już tylko wspomnieniem o sobie sprzed lat. Czas nigdy nie był tak żarłoczny jak obecnie. W takich okolicznościach człowiek przestaje sobie ufać i nie bardzo wie, jak wypełnić ostatnie lata. Starzenie to dla mnie wielki życiowy egzamin. Wiem, że na końcu często dociera się do miejsca, w którym nie obowiązują już żadne kategorie. Nie ma obojętności ani nadziei, radości ani smutku. Zostaje tylko ból, który daje znać, że jeszcze żyjesz. Na szczęście ten scenariusz nie odnosi się póki co do mojej sytuacji – dodał Włodzimierz Szaranowicz.

Dziennikarz przyznaje, że ma coraz mniej czasu, ale ta świadomość zmieniła jego podejście do życia, z którego stara się czerpać pełnymi garściami.

– Czuję się jak dzieciak, który wygrał paczkę cukierków. Na początku jadł je szybko, ale kiedy zobaczył, że zostało ich niewiele, zaczął się nimi delektować. (…) Nie mam już czasu na nieistotne spotkania. Na rozmowy z przypadkowymi ludźmi o banałach. Chcę tylko esencję. Mówiąc trochę lirycznie, dusza mi się spieszy. Zależy mi, by mieć przy sobie bliskich, którzy lubią się ze mną śmiać. Tym bardziej że starość to najczęściej postępująca samotność. Niekiedy z wyboru, ale najczęściej odchodzą ludzie, którzy są wokół ciebie –  powiedział Włodzimierz Szaranowicz.

Źródło: Wp.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *