W sieci padły słowa o „ryj*ch polityków”. Zareagował mecenas Giertych. „Dobra wiadomość”

screen/ Roman Giertych YT
Krzysztof Stanowski i Roman Giertych starli się w sieci! Poszło o… bannery wyborcze. – Dość ryjów polityków w przestrzeni publicznej – zaapelował twórca Kanału Zero.
Stanowski: „Dość ryjów polityków”
Kandydat, który nie chce wygrać wyborów, czyli Krzysztof Stanowski pokazał na platformie X fotkę, na której widać balkon z wywieszonym bannerem wyborczym. Ale nie był to banner Karola Nawrockiego, Rafała Trzaskowskiego czy Szymona Hołowni. Z balkonu uśmiechała się podobizna samego Stanowskiego w argentyńskiej koszulce. Jednym słowem, dziennikarz znalazł chyba swojego wyborcę!
– Podesłano mi takie zdjęcie. Drodzy Państwo, bardzo dziękuję! Ale niezmiennie apeluje: wprowadźmy ustawę antyryjową. Dość ryjów polityków w przestrzeni publicznej – napisał twórca Kanału Zero w poście.
W komentarzach wywiązała się dyskusja. Niektórzy zgadzali się, że powinno ograniczyć bannery, inni sugerowali, że lepiej zadbać o rozliczanie obietnic składanych bez pokrycia. Pojawił się też pomysł, by materiały wyborcze tworzone przez sztaby zastąpić broszurą informacyjną o kandydatach przygotowaną przez PKW.
Do dyskusji włączył się też Roman Giertych, który dość regularnie ściera się ze Stanowskim na platofrmie X.
– Dobra wiadomość! Czyli kiedy zamknięcie pana kanału? – napisał prowokacyjnie mecenas. Twórca Kanału Zero nie czekał długo z odpowiedzią.
Kiedy afera Polnordu zostanie uczciwie rozliczona.
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) April 19, 2025
– Kiedy afera Polnordu zostanie uczciwie rozliczona – zripostował. Chodzi o umorzone śledztwo, które toczyło się przeciwko mecenasowi.
– Sprawy tych, którzy ją wymyślili trwają, ale doprowadzę je do końca. Winni fałszywych oskarżeń zostaną ukarani (tak jak przedwczoraj Świeczkowski). Tak więc trzymam Pana za słowo i dam znać kiedy to się skończy – odpisał Giertych. Na koniec obaj panowie złożyli sobie… świąteczne życzenia.
Kogo przekonują bannery?
I szczerze mówiąc, nawet zgodzilibyśmy się z postulatem, by przynajmniej ograniczyć bannerozę w kampanii wyborczej. Po pierwsze, jakoś tak zawsze milej, jak nie trzeba patrzeć na polityków. Po drugie, łatwiej się wiesza, niż potem sprząta. Poza tym, czy bannery serio pomagają w zdobywaniu głosów w wyborach prezydenckich? Czy znacie kogoś, kto powiedział: „Miałem głosować na Mentzena, ale tyle tych Zandbergów widziałem po drodze do pracy, że jednak zmienię zdanie”. Co innego w wyborach parlamentarnych albo samorządowych: tam jest większa konkurencja, częsty wyborcy głosują na listy, a nie na konkretnego polityka i takie przebicie do świadomości elektoratu może się przydać. Ale w wyborach prezydenckich?