Ta decyzja uratowała im życie. Miliarder i jego syn mieli popłynąć Titanem. „Ostrzegłem tatę, a on się zgodził”
W katastrofie łodzi podwodnej Titan zginęło pięć osób. Na pokładzie mieli znaleźć się miliarder Jay Bloom i jego syn Sean. Zrezygnowali jednak z udziału w tragicznej wyprawie.
Katastrofa łodzi Titan
Łódź podwodna Titan zaginęła 18 czerwca. Na pokładzie znajdowało się pięć osób, które wypłynęły, by zobaczyć wrak Titanica. Taka wycieczka kosztowała 250 tysięcy dolarów. Wyprawa skończyła się tragicznie – statek podwodny zniszczyła implozja.
– Rozszczelnione zostały ściany łodzi i zapadły się do wewnątrz. W takim przypadku załoga zginęła w tak krótkim czasie, że mózg ludzki nie był w stanie tego zarejestrować. Dziś fizyka powiedziała: „sprawdzam”. Ciśnienie zgniotło ten statek. Mam nadzieję, że dojdzie do dyskusji nad certyfikacją tego typu jednostek jak Titan – tłumaczył na antenie TVN24 Marcin Jamkowski z polskiego oddziału The Explorers Club.
Decyzja, która uratowała życie
W katastrofie zginęli brytyjski biznesmen Hamish Harding, rytyjsko-pakistański miliarder Shahzad Dawood wraz z 19-letnim synem Sulaimanen, francuski podróżnik Paul-Henri Nargeolet oraz Stockton Rush, dyrektor i założyciel OceanGate, firmy, która organizowała wycieczki do wraku Titanica. Udział w wyprawie rozważali też inwestor Jay Bloom i jego syn Sean. Ostatecznie w ich przypadku zwyciężyły wątpliwości co do stanu maszyny. Ich miejsce zajęli Shahzad i Sulaiman Dawoodowie.
– Widziałem wiele czerwonych flag. Statek był przeznaczony tylko dla pięciu osób. Po prostu nie sądziłem, że może przetrwać schodzenie tak głęboko do oceanu. Ostrzegłem przed tym tatę, a on w końcu się ze mną zgodził – mówił w rozmowie z CNN Sean Bloom.
Jak relacjonuje Jay Bloom, Stockton Rush namawiał go na wyjazd podczas spotkania w Las Vegas. Szef OceanGate miał przybyć na miejsce eksperymentalnym samolotem własnej produkcji. To wzbudziło wątpliwości Blooma.
– Zacząłem o tym myśleć. Przyleciał dwumiejscowym eksperymentalnym samolotem, żeby mnie namówić na podróż pięciomiejscową eksperymentalną łódź podwodną, którą zbudował do dna oceanu, aby zobaczyć Titanica – relacjonował. – On miał innego podejście do ryzyka niż ja. Jestem pilotem. Posiadam licencję pilota śmigłowca. Nie wsiadłbym do eksperymentalnego samolotu – wyjaśni inwestor. Podkreślił, że wciąż myśli o tym, że ta decyzja uratowała życie jego i jego syna.
– To mogliśmy być my – podkreślił Jay Bloom.
Źródło: NaTemat.pl