Stanął przed sądem za TEN plakat o Dudzie. Jest decyzja w sprawie kontrowersyjnego transparentu. „Istnieje granica…”
Mirosław Iwański nie zostanie ukarany za swój transparent z hasłem „Mamy durnia za prezydenta”. Użył go w czasie wiecu wyborczego. Sąd Najwyższy stwierdził, że nie znieważa to Andrzeja Dudy.
Mirosław Iwański bez kary
By w pełni zrozumieć, o co chodzi, musimy cofnąć się do lutego 2020 r. W czasie – co ważne! – kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi 65-letni Mirosław Iwański został zatrzymany na łowickim rynku. Na miejscu był prezydent Andrzej Duda, wtedy walczący o reelekcję. Bohater tego tekstu trzymał transparent z napisem „Mamy durnia za prezydenta. L. W.”. Był to cytat z Lecha Wałęsy.
Policja przejęła transparent. Lokalna prokuratura postawiła zaś mężczyźnie zarzuty.
Finał jest już chyba za nami. Sąd Apelacyjny w Łodzi uniewinnił Iwańskiego. Lokalna prokuratura skierowała jednak do Sądu Najwyższego kasację. W środę 20 marca Izba Karna SN ją oddaliła.
– Sąd Najwyższy nie pochwala zachowań, które obniżają poziom debaty publicznej. Istnieje jednak granica, w ramach której obywatel może się poruszać. W tym wypadku pan Iwański tej granicy nie przekroczył – powiedział mediom sędzia Zbigniew Puszkarski, uzasadniając decyzję SN.
Duda był, ale nie jako głowa państwa
Sędzia uznał, że Andrzej Duda był wtedy w Łowiczu nie w roli prezydenta, ale kandydata na niego. Stąd zapewne na miejscu można było go recenzować i krytykować jego pierwszą kadencję. Nawet, jak widać, w dość niewybredny sposób.
— Miało to miejsce podczas wiecu wyborczego, kiedy obywatel ma prawo wyrazić opinię o kandydacie nawet w sposób, który może nasuwać krytykę i zastrzeżenia. Zamiarem było nie tyle deprecjonowanie samego prezydenta, ale kandydata na prezydenta. Pan Iwański przekonywał zebranych do tego, że jego zdaniem ten kandydat nie zasługuje na reelekcję. Była to ostra forma agitacji wyborczej — stwierdził sędzia.
Wszystko skomentował w rozmowie z „Rzeczpospolitą” obrońca Iwańskiego mec. Bartosz Tiutiunik. — Dobrze się stało, że Sąd Najwyższy nie uznał argumentów prokuratury ani jednego z sędziów Sądu Apelacyjnego w Łodzi, który złożył w tej sprawie zdanie odrębne. W tej sprawie nie było przestępstwa i dzisiaj w sensie prawdy ta ocena została w sposób ostateczny potwierdzona – powiedział.
Źródło: Onet, „Rzeczpospolita