Służbową limuzyną na wakacje? Dla pisowskiej szychy to żaden problem. „Skoda jest w tej chwili tam, gdzie ja”
PiS-owski szef uzdrowiska Busko-Zdrój zapakował się w służbowy samochód i… pojechał na wakacje. Pracownicy nie kryją zdziwienia.
Uzdrowisko Busko-Zdrój to typowa PiS-owska karuzela stanowisk. „Gazeta Wyborcza” opisuje historię ze służbową skodą superb. Jak podkreśla gazeta, zakup został dokonany przez byłego już prezesa uzdrowiska Wojciecha Lubawskiego i to była jedna z jego pierwszych decyzji. Nabytek wzbudził spore zaskoczenie, bo nie tego spodziewano się po nowym prezesie.
Gdzie jest skoda!?
Lubawski został odwołany, a później ze skody korzystał prezes Michał Płatek, a ostatnio Stanisław Grzesiak. Grzesiak doszedł do wniosku, że nie będzie się certolił w tańcu i zabrał służbową skodę na wakacje.
– Skoda zniknęła! – podnieśli alarm w środę pracownicy uzdrowiska i zaczęły się domysły. – Prezes przebywa na urlopie, nie mógł przecież nigdzie pojechać tym samochodem w celach służbowych – mówią „Wyborczej”.
Dziennikarka zadzwoniła do prezesa spółki i poinformowała, że pracownicy się martwią gdzie jest służbowy samochód.
– Niepotrzebnie się martwią. Skoda w tej chwili jest tam, gdzie ja. Nad morzem – powiedział i dodał, że jest na wakacjach. – To nie ma pan samochodu prywatnego samochodu? – dopytuje dziennikarka. – Czasem jeżdżę swoim samochodem, czasem skodą – mówi. – Fajne autko, bardzo dobrze się prowadzi. Przynajmniej ja nie narzekam – dodaje.
Z oświadczenia majątkowego wynika, że posiada suzuki vitarę z 2020 roku.
Marszałek województwa broni kolegi
Kilka godzin po opublikowaniu przez „Gazetę Wyborczą” artykułu o szefie uzdrowiska, wakacjach i skodzie, ruszyła lawina wyjaśnień. Do redakcji przyszedł mail od prawniczki reprezentującej uzdrowisko Busko-Zdrój. Powołała się na umowę „o świadczeniu usług zarządzania”, którą zawarto ze Stanisławem Grzesiakiem. Doprecyzowała, że zgodnie z regulaminem „korzystanie z samochodu służbowego do celów prywatnych następuje za pełną odpłatnością”.
Do obrony Grzesiaka ruszył także marszałek województwa świętokrzyskiego Andrzej Bętkowski. Jak podkreśla gazeta, to dobry kolega szefa uzdrowiska.
– Żeby sprawa była jasna. Pan doktor inżynier Stanisław Grzesiak nie nadużył swoich uprawnień. Za wszystkie przejazdy zapłacił zgodnie z regulaminem. Spółka jeszcze na tym zarobiła – uważa marszałek. – A pan by pojechał nad morze służbowym autem? – dopytuje dziennikarka. – Nie mam takiej możliwości – odpowiada. – A gdyby była? – pada pytanie. – Wszystko zależy od sytuacji. W moim samochodzie akurat klimatyzacja wysiadła. Może bym się zastanowił – odpowiedział.
Źródło: Gazeta Wyborcza