Siostrzeniec Morawieckiego leżał krzyżem podczas mszy. Co się stało?
Franek Broda to zarówno siostrzeniec Mateusza Morawieckiego, jak i znany aktywista społeczności LGBT. Teraz media piszą o nim, że leżał krzyżem podczas niedzielnej mszy w kościele św. Krzyża w Warszawie. Dlaczego?
Franek Broda leży krzyżem
Franek Broda i Wiktoria Magnuszewska to aktywiści z grupy Lex Q. To z kolei organizacja non-profit, która walczy z homofobią i nietolerancją w Polsce. Oboje ubrali się w tęczowe ubrania i pojawili się na mszy w Bazylice św. Krzyża. Następnie położyli się krzyżem przed ołtarzem.
Wszystko było happeningiem. Chodziło o zaprotestowanie przeciwko postawie rządu i Kościoła wobec osób LGBTQ+. Te są nierzadko przedstawiane jako zagrożenie społeczne.
— Przedstawia się nas jako terrorystów, ale my tak naprawdę jesteśmy ofiarami. Kościół razem z rządem cały czas robią nagonkę na osoby LGBTQ+— powiedział Franek Broda, gdy zapytał go o powyższe dziennikarz Maciej Piasecki.
Dwójka została poproszona w pewnym momencie o opuszczenie kościoła. Trwała bowiem msza dla dzieci.
— Uczyniliśmy to. W żaden sposób nie chcieliśmy zakłócić porządku — relacjonował Broda. Jego zdaniem cały happening nie powinien być traktowany jak atak na Kościół.
– Kolory na naszych płaszczach nie obrażają niczyich uczuć religijnych. Ja się taki urodziłem i te barwy mnie reprezentują — dodał.
Zatrzymany przez policję
Warto dodać, że Broda co pewien czas wywołuje jednak kontrowersje. Emocje wzbudził już jego coming out. Pikanterii dodawało to, że jest spokrewniony z premierem Morawieckim.
Z kolei w poprzednim roku media poinformowały o jego zatrzymaniu. Stało się to 11 listopada, w Święto Niepodległości. Broda i inni aktywiści weszli na dach galerii Kordegarda. Potem odpalili race i rozwiesili antyfaszystowskie transparenty. Nie skończyło się na niczym strasznym. Po przesłuchaniu siostrzeniec Morawieckiego został wypuszczony na wolność.
Prawnik Brody twierdzi, że policja mogła celowo zatrzymać jego i jego współpracowników.
— Może specjalnie ich trzymali, bo bali się, że znowu wyjdą na ulicę? — zastanawiała się publicznie Katarzyna Izydorczyk, pełnomocniczka siostrzeńca premiera.
Źródło: wpolskimmiescie.pl, Skraj, Youtube