Sam wsuwał kotlety, ale Helence dawał winogrona. Lokalny rzeźnik o wszystkim opowiedział. “Ten ojciec przychodził…”
Sprawą małej Helenki żyje cała Polska – dziecko zostało niemal zagłodzone. Na jaw wychodzą coraz to bardziej przerażające szczegóły.
Sprawa małej Helenki
Sprawa małej Helenki wstrząsnęła Polską. 3,5-letnia dziewczynka trafiła do szpitala, bo została niemal zagłodzona. Co gorsza, przez swoich rodziców!
– Rodzice stosowali u dziecka bardzo restrykcyjną dietę. Dziewczynka była karmiona tylko mlekiem i winogronami – potwierdziła mediom Ewa Antonowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
Ta dziwna dieta doprowadziła do niewydolności wielu narządów, co skutkowało tym, że dziecko nie jest dziś dostatecznie rozwinięte – zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym. Lekarze wręcz podjęli dramatyczną walkę o jego życie.
Rodzicom postawiono już zarzut znęcania się nad dzieckiem, spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i narażenia na utratę zdrowia i życia. Magdalenie J. i jej partnerowi Rafałowi B. grozi do 20 lat więzienia.
Skąd taka dziwna dieta?
Dlaczego jednak rodzice skazali dziecko na taki los? Rodzina mieszkała we wsi Okunin (woj. lubuskie) i żyła w odosobnieniu – sąsiedzi nigdy nie widzieli Helenki, była ukrywana przez parę, wożona zawsze w wózku i nie bawiła się na zewnętrz. To można byłoby jeszcze jakoś usprawiedliwić. Problemem okazała się jednak dieta.
Rodzice różnili się w podejściu do jedzenia. – Ojciec dziecka jest mięsożerny, matka jest na diecie owocowo-warzywnej, którą stosowała również u córki – przekazała „Faktowi” prokurator Ewa Antonowicz.
Ojciec dziewczynki to emerytowany policjant, który pozostawał jednak aktywny zawodowo. Problemem było to, że pracował poza miejscem zamieszkania i temu dziewczynką zajmowała się głównie jej mama. I właśnie to stanowiło problem: narzuciła dziecku swoją własną dietę, opartą głównie na owocach i sokach. Nie wzięła pod uwagę, że organizm dziecka, by się rozwijać, potrzebuje innego typu pożywienia.
W czasie, gdy dziewczynka niemal umierała z głodu, ojciec zajadał się mięsem, które kupował u lokalnego rzeźnika.
– Ten ojciec przychodził do mnie po towar od czasu do czasu. On był taki wygadany, a ona jak szła na spacer z dzieckiem, to nawet dzień dobry nie powiedziała, taka zamknięta w sobie, nieutrzymująca z nikim kontaktu – wspominał na łamach „Faktu” sąsiad-rzeźnik.
Gdy dziecko trafiło w końcu do szpitala ważyło 8 kg – w tym wieku powinno aż 10 kg więcej. Do lekarza przewiozła je matka, ale tylko temu, że Helenka przestała już przyjmować pokarm.
Źródło: Fakt