Robi za „kolbiarza” na plaży. Nie do wiary, o co pytają go turyści. „Takich życzeń nie spełniam”
Turyści masowo spędzają wakacje na polskich plażach. Hotele pękają w szwach, a plażowi sprzedawcy kręcą biznes. Z czym to się wiąże?
Sezon w pełni
„Kolbiarze” – taki przydomek turyści nadali sprzedawcom przekąsek na bałtyckich plażach. Na co dzień harują w słońcu, przemierzając kilometry z ciężkimi kilogramami na plecach. Wszystko po to, aby plażowiczom niczego nie brakowało. Niektórzy traktują to nawet jako sposób na życie. Sezon wysoki trwa, więc i interes rozkręcił się w pełni.
Plażowi handlarze przyznają, że gusta turystów zmieniły się na przestrzeni lat. W latach 70-tych popularnością cieszyła się cytryniada sprzedawana w foliowych woreczkach. Dziś oferta jest znacznie szersza. W menu „kolbiarza” znajdziemy oczywiście kolbę gotowanej kukurydzy, popcorn, nachosy czy zimne napoje. Jeden z handlarzy w rozmowie z Faktem zdradził, że jego dzienny zarobek w słoneczne dni może wynieść nawet 700 zł. W środowisku „kolbiarzy” można usłyszeć o takich, którzy swój dzienny zarobek przeliczają nawet w 2 tys. zł.
– Na początku lipca przyjeżdżają najbogatsi ludzie. Jeśli jest dużo turystów z Niemiec, to można najlepiej zarobić. Oczywiście zależy to również od pogody i od ilości wczasowiczów na plaży. Jak jest plaża obładowana turystami, to oczywiście jest najlepiej – zdradza w rozmowie z Faktem „kolbiarz” Maurycy.
„Gotowana kukurydza, prażony popcorn!”
To z czego zasłynęli plażowych handlarze to głośne, reklamujące ich ofertę okrzyki, które możemy usłyszeć na popularnych plażach. Dziś wykrzywianie oferty miało odejść już do lamusa.
– Dla mnie te okrzyki są żenujące, choć widzę, że niektórym wczasowiczom wciąż się podobają. Z rozmów z kolegami oceniam, że podnosi to sprzedaż o jakieś 10 procent, nie więcej – zdradza Maurycy.
„Kolbiarze” przyznają, że większość turystów jest dla nich życzliwa, jednak zdarzają się również i tacy, którzy zwracają się do nich z agresją. Na plażach spotykają turystów z całego świata, którzy nierzadko zaskakują ich zapytaniami co do oferty.
– Dosyć często spotykam się z pytaniem, czy mam do sprzedania marihuanę. To jest dla mnie dosyć niespodziewane. I takich życzeń oczywiście nie spełniam – opowiadał jeden z plażowych sprzedawców.
Sezon wakacyjny powoli dobiega końca. Niemniej „kolbiarze” mają jeszcze niespełna miesiąc, aby domknąć swoją sezonową harówkę.
Źródło: Fakt