PZPN ma problem! Jest afera, TO działo się podczas powrotu reprezentacji z Mołdawii. „Odwracali głowy z zażenowania”
Wizerunek PZPN szoruje po dnie. Na jaw wychodzą kolejne niewygodne dla związku fakty, na przykład to, jak wyglądał powrót reprezentacji po meczu Mołdawią.
Kompromitacja na boisku
PZPN ma problem wizerunkowy i nie chodzi tylko o sprawy boiskowe. 20 czerwca reprezentacja Polski przegrała z zajmującą 171. miejsce w rankingu FIFA Mołdawią. Klęska jest tym większa, że Biało-czerwoni prowadzili do przerwy 2:0 po golach Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego. Wydawało się, że nic złego się nie wydarzy, ale jednak – nasi piłkarze zlekceważyli rywala, stracili trzy gole i przegrali 2:3.
– To było niedopuszczalne. Chcieliśmy dograć ten mecz na stojąco. Myślami byliśmy już na wakacjach – przyznał obrońca Jan Bednarek. Selekcjoner Fernando Santos przyznał zaś na konferencji prasowej, że „nigdy czegoś takiego nie przeżył”.
Kompromitacja PZPN
Okazuje się, że żenada na boisku to jedno. Jeszcze większą kompromitację zalicza PZPN. Związek z Cezarym Kuleszą u sterów zalicza totalny zjazd wizerunkowy. Poprzedniemu prezesowi Zbigniewowi Bońkowi zarzucano, że bardziej dba o PR niż naprawia problemy polskiej piłki, ale Kulesza nie grzeszy nawet tym. PZPN nie potrafi zareagować na żadną aferę, ugasić żadnego pożaru, a tych jest bez liku.
Szymon Jadczak z WP ujawnił, że do Kiszyniowa z kadrą poleciał Mirosław Stasiak. Mężczyzna ten jest oficjalnie… zdyskwalifikowany za korupcję. Co ciekawe, dyskwalifikację nałożył właśnie PZPN. Stasiak został zatrzymany w 2006 roku, przyznał się do wszystkich czynów korupcyjnych i poddał karze.
Wybuchła afera, PZPN próbowało przemilczeć sprawę, ale na próżno. Wreszcie wystosowano koślawe oświadczenie, w którym zrzucono winę na jednego ze sponsorów reprezentacji. Zapewne autor tego potworka liczył, że rozmycie odpowiedzialności pozwoli zamieść sprawę pod dywan. Nic bardziej mylnego – skoro nie wskazano winnego, to winny mógł być każdy. A poważnym firmom takie insynuacje się nie podobają. Firma Tarczyński już podjęła decyzję o zakończeniu współpracy z PZPN w obecnej formule. I nic dziwnego – nikt nie chce być kojarzony z tym bałaganem.
Ostatecznie do afery ze Stasiakiem przyznała się firma Inszury.pl.
– Ustaliliśmy iż Pan Mirosław Stasiak był jednym z odbiorców wydarzenia korzystających z naszej puli pakietów wyjazdowych jako osoba towarzysząca – napisano w oświadczeniu.
Żenujący powrót
Ale smrodek nie oparł, bo „Przegląd Sportowy” poznał kulisy powrotu piłkarzy z Kiszyniowa do Polski. Na pokładzie działy się żenujące rzeczy, goście zaproszeni przez PZPN ośmieleni alkoholem wyrażali pretensje do zawodników za przegrany mecz.
– Jedni już na lotnisku opieprzali zawodników za brak walki, mieli o to pretensje. Inni reagowali z większą wyrozumiałością, śpiewając zawodnikom w autobusie dowożącym do samolotu: „nic się nie stało” – mówi jeden ze świadków w rozmowie z PS. Gazeta opisuje też zachowanie innego z gości i jego partnerki.
— Kiedy przechodzili obok piłkarzy, nagle stanęli między ich siedzeniami i zaczęli się… namiętnie całować. Ale tak, że zawodnicy odwracali głowy z zażenowania, co się obok nich odbywa – relacjonuje świadek podróży. Gość miał też pytać piłkarzy, jak czują się po kompromitującej porażce.
– A jak ty się czułeś, jak cię Najman pobił? – miał odpowiedzieć jeden z zawodników.
Źródło: Przegląd Sportowy