Przełomowa deklaracja prezesa PiS. Kaczyński zdradził, kiedy powie sobie dość! „Nie będę się upierał”
W ostatnich tygodniach coraz głośniej słychać głosy o konieczności zmiany na fotelu szefa Prawa i Sprawiedliwości. Mówią tak wyborcy na straganach w bastionach PiS, mówi tak nawet jeden z największych autorytetów prawicy. Jarosław Kaczyński zdecydował się przeciąć spekulacje i skomentował swoje odejście z partii.
Kryzys Zjednoczonej Prawicy jest widoczny już gołym okiem. Pozbawiona władzy ekipa działa reaktywnie, jeśli atakuje to bardzo niecelnie, a kolejne szczegóły audytów w resortach przynoszą cios za ciosem. Nie wiadomo jaki los czeka partię, bo nawet w ścisłym kierownictwie coraz częściej panuje ferment na temat tego, dokąd prowadzi ich dziś Jarosław Kaczyński. Jego autorytet słabnie z dnia na dzień, a posłuszeństwo wypowiadane mu jest już publicznie, zarówno przez nową posłankę Monikę Pawłowską czy przez unijnego komisarza rolnictwa. Tak dłużej być nie mogło.
Jarosław Kaczyński zorganizował dziś konferencję prasową, dotyczącą sytuacji strajkujących rolników, przekonując że remedium na te wszystkie problemy byłaby dymisja rządu Donalda Tuska. Po pytaniach od dziennikarzy musiał jednak odnieść się także do swojej przyszłości. Stwierdził, że „musi się zastanowić nad przyszłym rokiem” w kontekście nieubłaganego kongresu swojej partii, na którym zostaną wybrane jej władze. Nieoczekiwanie zapowiedział, że uszanuje decyzję kongresu, jeśli ten postanowi o zmianie lidera.
– Doszedłem do wniosku, że jeżeli chodzi o moment odejścia z partii, to oczywiście jeśli partia zdecyduje inaczej, to będzie inaczej, to ja w żadnym wypadku nie będę się upierał. Ale jeśli uzyskam poparcie ze strony kongresu partii to dalej tym prezesem będę – powiedział odpowiadając dziennikarzom.
Kaczyński jak Le Pen?
Lider Prawa i Sprawiedliwości przypomniał postać Jean-Marii Le Pena, ojca obecnej liderki francuskiej skrajnej prawicy, który niegdyś nie chciał oddać sterów swojej partii, mimo iż zarówno wyborcy jak i działacze jego partii tego się domagali. Sam Kaczyński takiego uporu nie przewiduje.
Oczywiście, obóz Zjednoczonej Prawicy jest tworem o najbardziej wodzowskim charakterze w polskiej polityce i raczej trudno oczekiwać, by już dziś objawił się jakikolwiek Brutus, który rzuciłby rękawicę prezesowi partii. Za chwilę seria wyborów do samorządu i parlamentu europejskiego, gdzie wciąż o korzystnych miejscach decydować będzie w zasadzie jednoosobowo Kaczyński. Jeśli jednak wybory zakończą się klęską, to sprawa przyszłego przywództwa w partii wróci ze zdwojoną siłą.
Źródło: Se.pl