Prof. Krystian Markiewicz: Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym ma charakter tymczasowy
– Nowelizacja przenosi sprawy dyscyplinarne z Izby Odpowiedzialności Zawodowej w SN do NSA. Oczywiście NSA może wykonywać inne czynności niż te, które są wskazane w ustawie zasadniczej, ale sąd ten nie może wykonywać czynności, które są kompetencjami sądownictwa powszechnego czy też SN. […] Ruch ten nie rozwiązuje problemu, a jest rozwiązaniem tymczasowym. Domyślam się, że za tym stoi to, że instytucje europejskie nie stwierdziły jeszcze, że neosędziowie zasiadający w NSA nie mogą w nim orzekać – z prof. Krystianem Markiewiczem, prezesem Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia o ustawie o Sądzie Najwyższym, KPO i praworządności rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno sejm uchwalił nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym. Jak Pan ją ocenia?
Prof. Krystian Markiewicz: Jeśli chodzi o moje spojrzenie jako prawnika, to oceniam ją krytycznie.
Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że jest ona sprzeczna z konstytucją i do tej pory rząd dopuścił się wystarczająco wielu naruszeń ustawy zasadniczej, żeby dochodziło do kolejnych.
Kolejna kwestia to fakt, że nie rozwiązuje ona problemu, a ma charakter czysto fragmentaryczny. A więc w żaden sposób nie przywraca praworządności.
W końcu po trzecie, to ze strony polityków nie ma woli prowadzenia dialogu, który doprowadziłby do wyjścia z tej sytuacji, która jest coraz bardziej trudna dla polskiej gospodarki. Jeśli to się nie zmieni, to jestem pełen obaw.
Powiedział Pan, że nowelizacja jest sprzeczna z ustawą zasadniczą, ale w których miejscach?
W ustawie są co najmniej dwa takie elementy. Jeden dotyczy wzajemnych relacji między sądami powszechnymi, Sądem Najwyższym a NSA. Nowelizacja przenosi sprawy dyscyplinarne z Izby Odpowiedzialności Zawodowej w SN do NSA. Oczywiście NSA może wykonywać inne czynności niż te, które są wskazane w ustawie zasadniczej, ale sąd ten nie może wykonywać czynności, które są kompetencjami sądownictwa powszechnego czy też SN. Co do tego wszyscy są zgodni, ruch ten nie rozwiązuje problemu, a jest rozwiązaniem tymczasowym. Domyślam się, że za tym stoi to, że instytucje europejskie nie stwierdziły jeszcze, że neosędziowie zasiadający w NSA nie mogą w nim orzekać, a co za tym idzie nie spełnia on wymogów prawa krajowego i europejskiego.
Kolejnym elementem jest fakt, że Izba Odpowiedzialności Zawodowej nie jest organem, gdzie odbywają się postępowania tylko i wyłącznie sędziów, gdyż przed nim stają również przedstawiciele innych zawodów prawniczych. Spraw dyscyplinarnych innych zawodów jednak nie przeniesiono do NSA. To pokazuje, że Zjednoczona Prawica narusza zasadę równości wobec prawa, mimo że do wyborów w 2015 roku szła pod hasłem walki z „kastą”, a teraz za pomocą tej nowelizacji z sędziów chce zrobić kastę, z którą tak walczy. A inni mają być gorsi, gdyż ich postępowania nadal mają się odbywać przed Izbą Odpowiedzialności Zawodowej. To jest nie do zaakceptowania.
Powiedział Pan, że przenoszenie kompetencji z jednego organu, który nie jest sądem do NSA jest niezgodny ze standardami. Co Zjednoczona Prawica w ten sposób chce osiągnąć?
Izbę Odpowiedzialności Zawodowej de facto mamy od kilku miesięcy. To jest ta izba, która powstała raptem kilka miesięcy temu, która jest niezgodna z prawem krajowym i europejskim podobnie jak Izba Dyscyplinarna, co przyznają sami rządzący.
Powstaje pytanie skąd taki ruch, jak pomysł przeniesienia spraw dyscyplinarnych sędziów do NSA? W mojej ocenie jest jedna odpowiedź na to pytanie. Mianowicie izba, która w sposób naturalny nadawałaby się do sądzenia spraw dyscyplinarnych, to Izba Karna Sądu Najwyższego. Problem jest jednak taki, że w Izbie Karnej też są neosędziowie, a co do sędziów SN jest już orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, że neo-sędziowie nie mogą orzekać. Przeniesienie spraw do NSA pozwoli oczywiście zyskać czas do wyborów, bo NSA nie było jeszcze pod lupą instytucji europejskich, a jeśli do tego dojdzie, to wówczas wrócimy do punktu wyjścia i miejsca w którym byliśmy kilka lat temu czy kilka miesięcy.
Powiedział Pan, że w NSA są neosędziowie, a co do jednego toczy się postępowanie przed instytucjami europejskimi. Czy NSA może zostać objęty postępowaniem ze strony sądów europejskich tak samo jak inne najważniejsze organy dla wymiaru sprawiedliwości?
Nie mam wątpliwości, że do tego dojdzie, bo neosędziowie w NSA to 30% składu orzeczniczego. Póki co główna walka toczyła się w Sądzie Najwyższym, gdzie były rozstrzygane sprawy dyscyplinarne sędziów sądów powszechnych, a teraz będzie miała ona miejsce w NSA. Należy podkreślić, że wadliwość powołań sędziów do obu sądów jest taka sama i jest tylko kwestią czasu, kiedy instytucje europejskie to powiedzą. To pokazuje, że ruchów rządzącym pozostało już coraz mniej.
Wróćmy do marszu tysiąca tóg. Jeśli weźmie się pod uwagę, w jaki sposób obywatele angażowali się w obronę praworządności na początku kryzysu, to czy nie ma Pan wrażenia, że na placu boju de facto zostali już tylko sami prawnicy i niewielka grupa obywateli?
Nie. Jako prezes Stowarzyszenia Iustiti sporo jeżdżę po kraju spotykając się z obywatelami i w mojej ocenie przywrócenie praworządności to proces nieunikniony do normalnego życia. Na tym polega rozwój społeczny, że zdajemy sobie sprawę z faktu, że prawo nas otacza i towarzyszy w życiu codziennym. Nie mam na myśli tu przedstawicieli różnych zawodów prawniczych, ale to jak funkcjonujemy na co dzień. To jest lekcja w wyniku, której społeczeństwo staje się coraz bardziej świadome. Pytanie podstawowe, to czy lekcja ta została odrobiona w wystarczającym stopniu przez polityków?
Czy w Pana ocenie lekcję tą politycy odrobili?
Mam wątpliwości, ponieważ wydawałoby się, że praworządność powinna łączyć opozycję, a tak nie jest, zwłaszcza że nie jest to kwestia tego czy innego światopoglądu obyczajowego, co potrafi dzielić.
Weszliśmy niedawno w rok wyborczy, a dyskusji na temat sposobu przywracania praworządności nadal nie ma, poza deklaracjami, że zostanie ona przywrócona. Podstawowe pytanie – w jaki sposób? To powinno być dyskutowane i omawiane w przestrzeni publicznej.
Dlaczego w Pana ocenie takiej dyskusji nie ma?
Ponieważ w mojej ocenie, ale być może się mylę, politycy opozycji prodemokratycznej za bardzo się skupiają na uprawianiu polityki, a nie na sprawach istotnych. Owszem to jest ważne, ale niekiedy trzeba umieć od tych spraw odejść, bo są rzeczy ważniejsze. Jako Iustitia pracujemy nad różnymi projektami, ale inne NGOS-y i stowarzyszenia prawnicze również. Jednak nad tymi projektami trzeba się pochylić i o nich porozmawiać, bo wyobraźmy sobie, że opozycja wygrywa najbliższe wybory i co wówczas? Zaczną się pracę legislacyjne, a efekty będą po dwóch latach.
Powiedział Pan, że stowarzyszenia prawnicze pracują nad projektami, których celem jest przywrócenie praworządności. Czy nie sądzi Pan, że brak dyskusji o projektach ze strony polityków jest być może spowodowany tym, że jak wybory zostaną wygrane przez opozycję, to wówczas politycy skorzystają z tych projektów, które są opracowywane przez NGOS-y?
To jest komfort na który nas nie stać.
Dlaczego?
Nie ma na to czasu. Pamiętam sytuację, która miała miejsce dwa czy trzy lata temu w Stanach Zjednoczonych, kiedy trwała kampania prezydencka, a Joe Biden mówił, co zrobi w czasie swojej prezydentury i rzeczywiście to zrobił zaraz po objęciu stanowiska. To pokazuje, że na pewne rzeczy trzeba być przygotowanym w sytuacji, gdy jako państwo i społeczeństwo straciliśmy 8 lat do Zachodu.
Jeśli rozmowy zaczną się dopiero po wyborach, to mam wątpliwości, czy komukolwiek będzie się chciało cokolwiek naprawiać, zwłaszcza że wiem, jak długo trwają prace legislacyjne. Mówię to nie tylko jako prawnik, ale również jako wyborca, który oczekuje, że partie opozycyjne przedstawią konkretną wizję wymiaru sprawiedliwości przed rozpoczęciem kampanii wyborczej. I tego należy wymagać od polityków.
Czy w Pana ocenia nowelizacja ustawy przyczyni się do odblokowania pieniędzy z KPO?
Trudno powiedzieć, zwłaszcza że warunkiem nie są tylko kwestie związane z praworządnością, ale również z ekologią. Nie wykluczam, że może dojść do zgniłego kompromisu, zwłaszcza że instytucje europejskie oceniają ustawę z perspektywy prawa europejskiego, a nie krajowego. Należy też podkreślić, że NSA padnie pod naporem spraw dyscyplinarnych o czym mówi prezes sądu, a raczej ciężko odmawiać mu wiedzy na temat sytuacji w sądzie na czele którego stoi.
Po drugie rządzący nie patrzą na pozostałe konsekwencje tej ustawy. Mimo że ustawa w niektórych punktach być może nawet połowicznie wypełnia kamienie milowe, to jednak nie można jej w sposób fragmentaryczny oceniać czy przywracać. A ustawa w taki właśnie sposób rozwiązuje problem i obawiam się, że może to przyczynić się do odblokowania funduszy, zwłaszcza po wypowiedzi Ursuli von der Leyen, która stwierdziła, że jest to krok w dobrym kierunku.
Jeśli Komisja Europejska pozytywnie zaopiniowałaby nowelizację, to co wówczas?
Jeśli chodzi o kamienie milowe i doszłoby do wypłacenia środków, to nie oznacza to, że problem praworządności został rozwiązany, ponieważ cały czas są naliczane kary w związku z niewykonaniem postanowienia zabezpieczającego Trybunału Sprawiedliwości UE. Obecnie kwota ta wynosi 2 mld złotych, a codziennie naliczany jest kolejny 1 000 000 euro. Dla porównania: przez 31 lat zbiórek Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy nie zebrała takiej kwoty.
Kolejna kwestia, to fakt, że przed sądami europejskimi toczą się jeszcze inne postępowania, które dotyczą Polski. Wiele spraw związanych z praworządnością będzie się finalizować, a kwestia KPO, to tylko pewien wycinek tej układanki. Wierzę, że finały do których dojdzie będą pozytywne dla praworządności.
Jeśli rząd zrobi ruch, który złamie zasadę „pieniądze za praworządność”, to wówczas środki te mogą zostać zamrożone. Zwłaszcza że instytucje europejskie sprawdzają nie tylko czy są odpowiednie ustawy, ale również w jakim stopniu są wcielane w życie.
Ursula von der Leyen zapowiedziała, że Komisja Europejska przyjrzy się ustawie i zdecyduje, czy wypłacić pieniądze z Funduszu Odbudowy. Ile w Pana ocenie kosztuje praworządność?
Praworządność jest bezcenna i nie da się jej kupić za żadne pieniądze. To mnie najbardziej zabolało, kiedy z trybuny sejmowej słyszałem, również ze strony polityków opozycji, że ustawa ta nie dotyczy praworządności, bo w głównej mierze chodzi o środki finansowe. Tak nie jest i są to wypowiedzi fałszywe i niedopuszczalne, bo pieniądze nie mogą być narzędziem dzięki któremu przymkniemy oczy na dotychczasowe łamanie prawa. Taki sposób myślenia to droga donikąd i chciałbym, żebyśmy jako społeczeństwo wydorośleli i w głównej mierze dotyczy to świata polityki.
Jak Pan sądzi, czy politycy dojrzeją?
Mam taką nadzieję, ponieważ błędy są rzeczą ludzką, a ludzie dojrzali powinni umieć wyciągać z nich wnioski.
Bardzo dziękuję za rozmowę.