Pretensje w PiS, członkowie partii wskazują TRZECH winnych wyborczej porażki. „Zamiast łopatologicznie napiep***ć…”
PiS nie zdobyło wystarczającej do samodzielnego rządzenia liczby mandatów, co oznacza, że najprawdopodobniej odda władzę. W kuluarach politycy partii wskazują winnych wyborczej porażki.
PiS szuka winnych
W tegorocznych wyborach parlamentarnych PiS zdobyło 35,38 proc. głosów. Dało to ekipie z Nowogrodzkiej od ośmiu lat rządzącej zwycięstwo, ale w praktyce przełożyło się to na zaledwie 194 mandaty. To oznacza, że partia, która nie ma żadnej zdolności koalicyjnej, bo przez osiem lat upokarzała i zwalczała każdego politycznego rywala, nie zbuduje koalicji rządzącej. Władza przejdzie w ręce koalicji KO, Trzeciej Drogi i Lewicy i w PiS mają tego świadomość.
W kuluarach trwa szukanie winnych. Dziennikarze WP pociągnęli polityków partii oddającej władzę za języki. Ci najczęściej wymieniają trzy nazwiska. Chodzi o Joachima Brudzińskiego, Mateusza Morawieckiego i Adama Bielana.
Odgrywali kluczowe role w kampanii wyborczej, więc – zdaniem rozmówców WP z PiS – powinni ponieść odpowiedzialność za jej fiasko.
Fatalna strategia PiS
To Joachim Brudziński, który przejął dowodzenie kampanią, postawił na jaj zaostrzenie. Zamysł był taki, by zniechęcić do polityki neutralnych, niezdecydowanych wyborców. Ale sztab PiS przestrzelił, bo ciągłe ordynarne nawalanie w Tuska, ataki bez żadnej finezji, przyniosły odwrotny skutek. Okazało się, że ludzie mają dość takiej polityki i dali temu wyraz przy urnach.
– Próbowaliśmy zrobić z Tuska potwora. To był pomysł partii, która walczy o kilkanaście procent. Na tak radykalne hasła może sobie pozwolić Konfederacja, a nie ugrupowanie, które chciałoby walczyć o trzecią kadencję – mówi jeden z rozmówców WP. – Dużo krzyku, ciągłe straszenie Tuskiem i rozpalanie emocji do czerwoności. Zrobiliśmy kampanię dla Jarosława Kaczyńskiego, a nie na miarę historycznego zwycięstwa – dodaje inny. Zwolennikami takiej taktyki byli Brudziński i Bielan i przekonali do tego prezesa Kaczyńskiego, który dał zielone światło. A Mateusz Morawiecki doskonale wpasował się w te ramy. Jego ataki na Tuska przejdą do ponurej historii polskiego parlamentaryzmu.
– To jego ludzie zrobili z niego pierwszoplanową postać. Byli zachłanni i pewni siebie. Mateusz też tego chciał, miał ambicję wygrać wybory dla PiS. Więc teraz niech biorą tę wygraną na klatę – gorzko konkluduje jeden z posłów partii oddającej władzę.
Zlekceważona Trzecia Droga
PiS z góry skreśliło walkę o nowych wyborców i uznało, że wystarczy mobilizacja radykalnego elektoratu. I to był błąd, na czym zyskała kompletnie zlekceważona przez sztabowców z Nowogrodzkiej Trzecia Droga. To ona przyciągnęła sporo neutralnych wyborców i wykręciła blisko 14,5 proc. głosów. Warto przypomnieć, że wewnętrzne sondaże, na które powoływali się politycy PiS w kampanii, stawiały ekipę Hołowni i Kosiniaka-Kamysza pod progiem wyborczym. Dziś brzmi to absurdalnie.
– Zamiast łopatologicznie w nich napiep…ć, trzeba było powalczyć o ich wyborców, spróbować ich czymś do siebie przyciągnąć. No, ale wybrano metodę walenia cepem. I mamy tego konsekwencje: Trzecia Droga wchodzi do Sejmu i odbiera nam większość – narzeka polityk PiS.
W kuluarowych rozmowach politycy PiS przekonują, że muszą nastąpić brutalne rozliczenia winnych klęski. Co ciekawe, nikt nie wskazał winy samego Jarosława Kaczyńskiego. To on jest partią, więc to on dokona rozliczeń.
– Jeżeli Jarosław Kaczyński nie wstrząśnie partią, czeka nas równia pochyła. Choć nie wiem, czy jeszcze będzie w stanie to zrobić. Zwłaszcza z rozkręcającą się na nowo walką partyjnych frakcji – zastanawia się polityk PiS.
Źródło: WP