Polityk ujawnia, TAK Trzecia Droga była kuszona przez PiS. „Słyszałem, że dostaniemy…”
Po ogłoszeniu wyników wyborów politycy PiS próbowali zaklinać rzeczywistość i przekonywali, że są w stanie zbudować koalicję z Trzecią Drogą. – Był przekaz do konkretnych polityków – przyznał Michał Kobosko z Trzeciej Drogi.
Trzecia Droga kuszona przez PiS
Oficjalne wyniki wyborów potwierdziły to, co wskazywały przez długie miesiące sondaże. PiS wygrało wybory, ale nie zdobyło samodzielnej większości. Do utrzymania władzy potrzebny byłby Nowogrodzkiej koalicjant. Ale podczas kampanii PiS obraziło wszystkie inne partie, więc zdolność koalicyjna ekipy z Nowogrodzkiej okazała się zerowa. Mimo to PiS liczyło, że Trzecia Droga skusi się na oferty i propozycje współpracy. Michał Kobosko z ugrupowania Szymona Hołowni przyznał, że padały takie propozycje.
– PiS liczył i różnymi kanałami składał propozycje, by próbować przekabacić – ujawnił polityk w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim na antenie Radia ZET. – Słyszałem, że dostaniemy premiera, kilka ministerstw, ileś spółek Skarbu Państwa, jeśli tylko przełkniemy żabę i powiemy, że dla dobra Polski pójdziemy z PiS. To był przekaz do konkretnych polityków Trzeciej Drogi – podkreślił Kobosko. Jak ocenił, „tonący bardzo brzydko się chwyta”.
Stanowcza odpowiedź PSL
PiS szeroko uśmiechał się też do PSL. Przemysław Czarnek stwierdził nawet, że gdyby nie istniała partia Kaczyńskiego, to zostałby członkiem ludowców. Ci jednak na wszelkie umizgi odpowiadali stanowczym „nie”.
– Trzecia Droga będzie formować rząd z resztą demokratycznej opozycji i żadne oferty skądinąd nie będą przez nas brane pod uwagę – mówił stanowczo Władysław Kosiniak-Kamysz. Portal naTemat.pl podpytał polityków PSL-u, czy kontaktowali się z nimi PiS-owcy.
– Według mojej wiedzy nie. Oficjalnie żaden z posłów nie prowadził żadnych rozmów. Lista osób, które weszły do Sejmu, nie jest listą przypadkową. Tu nie ma ludzi do wyłowienia. Ze strony żadnego działacza PSL nie było ani mrugnięcia okiem, że jest o czym rozmawiać – mówi rozmówca portalu. Dodał też, że „prezes Kaczyński do prezesa Kosiniaka nie dzwonił”.
Według nieoficjalnych doniesień PiS było gotowe złożyć ludowcom ofertę marzeń. Mówiło się nawet o stanowisku premiera dla Kosiniaka-Kamysza i połowie resortów.
– Myślę, że gdybyśmy wykazywali zainteresowanie, to nawet daliby poparcie Władysławowi na prezydenta. To jest śmieszne – mówi w rozmowie z naTemat.pl Adam Jarubas. – Powiem kolokwialnie: niech spadają na drzewo – podsumowuje wymownie.