PiS wystawi dwóch kandydatów?! Kaczyński nie może się zdecydować, powstał chytry plan. „Może byśmy potrzebowali…”
Przeciąga się wybór kandydata PiS na prezydenta. Jarosław Kaczyński wciąż nie znalazł osoby, która da gwarancję przynajmniej wyrównanej walki o Pałac Prezydencki z kandydatem PO. Nowogrodzka rozważa nowy plan.
PiS ma problem
Jarosław Kaczyński ma ból głowy – wciąż nie może znaleźć odpowiedniego kandydata PiS na prezydenta. Prezes chciałby powtórzyć manewr z Andrzejem Dudą i wystawić w wyborach mniej znanego polityka. Także dlatego, że pierwszoplanowi partyjni gracze mają dużą wyborczą wadę – kojarzą się z aferami ośmiu lat rządów PiS. Mateusz Morawiecki, Mariusz Błaszczak czy Przemysław Czarnek dostaliby głosy żelaznego elektoratu PiS, ale nie przekonaliby do siebie wyborców naturalnych i niezdecydowanych. A bez nich tych wyborów się nie wygra.
Stąd pomysł, by wykreować „Dudę 2.0”. Na giełdzie pojawiły się nazwiska Tobiasza Bocheńskiego czy Zbigniewa Boguckiego. Problem w tym, że nie wypadają oni dobrze w zleconych przez partię badaniach: chodzi głównie o ich rozpoznawalność. A mającego kłopoty finansowe PiS nie stać na bogatą kampanię.
A może… dwóch kandydatów?
Jarosław Kaczyński wymarzył sobie pewnego kandydata. Chodzi o Witolda Bańkę, byłego lekkoatletę, ministra sportu w rządzie PiS, obecnie prezydenta Światowej Organizacji Antydopingowej (WADA). Bańka spełniał wszystkie kryteria prezesa – należał do środowiska PiS, ale nie kojarzy się jednoznacznie z rządami Zjednoczonej Prawicy. Pełni prestiżową międzynarodową funkcję, jest obyty, zna język obcy. Kaczyński miał namawiać Bańkę na start, ale ten ostatecznie odmówił.
Skoro nie Bańka, to prezes wybiera wśród potencjalnych „nowych Dudów”. Ale ani Bogucki, ani Bocheński, ani szef IPN Karol Nawrocki nie przekonują. Poza tym przy Nowogrodzkiej obawiają się, że w wyborach jednak wystartuje Donald Tusk i wówczas mało doświadczony kandydat PiS będzie na straconej pozycji. Stąd, jak donosi „Newsweek”, w partii zakiełkował nowy plan – hybrydowy. Kaczyński wskaże najpierw „nowego Dudę” i wybada reakcje. Później, jeżeli kampania będzie takiemu kandydatowi słabo szła, zostanie wymieniony na nowego – będzie to już ktoś z pierwszoligowych graczy, jak Mariusz Błaszczak czy Patryk Jaki. Kaczyński ma w pamięci sukces, jakim okazała się wymiana kandydata KO w poprzednich wyborach. Nieprzekonującą w kampanii Małgorzatę Kidawę-Błońską zamieniono na Rafała Trzaskowskiego i ten otarł się o zwycięstwo. Najnowszy przykład to kampania wyborcza w USA, gdzie Kamala Harris zastąpiła Joe Bidena i dała nowy impuls skazywanym na porażkę Demokratom. Jeżeli Harris wygra w Stanach, Kaczyński może tym bardziej skusić się na plan z podmianką.
Cichy kandydat?
Problemy z wyborem mocnego kandydata sprawiły, że Nowogrodzka zaczyna rozważać też plan C. Chodzi o znalezienie… drugiego kandydata, swoistego pomocnika dla nominata Nowogrodzkiej.
– Może byśmy potrzebowali takiego naszego Szymona Hołowni. Albo Pawła Kukiza bądź Andrzeja Leppera – mówi „Newsweekowi” polityk z Nowogrodzkiej. Chodzi o „cichego” kandydata PiS, który startowałby niezależnie, ale później, w drugiej turze, poparłby nominata Nowogrodzkiej. Ma być to osoba o konserwatywnych poglądach, niezwiązana bezpośrednio z PiS, ale będąca w orbicie tego obozu.
– Mógłby to być jakiś konserwatywny profesor. Albo ktoś w stylu Marka Magierowskiego – rozważa rozmówca „Newsweeka”.
Źródło: Newsweek