PiS się rozpadnie się na kawałki? TEGO scenariusza boi się Kaczyński. „Nie mogę wykluczyć”

Screenshot: YouTube/ Prawo i Sprawiedliwość
Karol Nawrocki przegrywa wybory, w PiS rośnie niezadowolenie i zaczynają się jeszcze większe niż teraz tarcia. Political fiction? Niekoniecznie. Wiele wskazuje na to, że w partii dzieje się bardzo źle i może to być początek końca.
PiS bliskie rozpadu?
Sondaże Karola Nawrockiego są złe – traci poparcie, nie ma szans na wygraną, ani w I, ani w II turze, słychać nawet głosy, że Sławomir Mentzen może go przegonić i walczyć w dogrywce z Rafałem Trzaskowskim. Do tego PiS ma nadal wstrzymaną subwencję – ministerstwo finansów nie wypłaciło jej w całości środków z budżetu, bo sprawa sprawozdania finansowego ugrupowania budzi kontrowersje. Do serii nieszczęść dochodzi starzejący się lider i wewnętrzne podziały.
Oczywiście, PiS to zbyt wielki twór, by ot tak upadł, ale już w maju mogą zacząć się ruchy, które docelowo zniszczą tę partię od środka. Nie można wykluczyć, że część działaczy odejdzie po tym, jak Nawrocki zrobi bardzo zły wynik w I turze wyborów. Zresztą, jego niskie poparcie może zainspirować krytyków Jarosława Kaczyńskiego do powiedzenia na głos, że król jest nagi. Bo i faktycznie, prezes popełnia dziwne błędy: a to wskazał chyba najgorszego możliwego kandydata na prezydenta (Przemysław Czarnek przynajmniej miałby poparcie równe poparciu PiS), a to sam nakręca chaotyczną narrację ugrupowania, od inflacji przeszedł w zamach stanu, czy to wreszcie nie chce jasno namaścić nikogo na swojego następcę.
Bitwa delfinów
Zresztą to ostatnie może być najważniejszym czynnikiem autodestrukcji. I Mateusz Morawiecki, i Beata Szydło, byli szefowie rządów, mogą czuć się odsunięci od władzy w partii, co musi wpływać na ego i mocno boleć. Ten pierwszy chciał kandydować na prezydenta, ale Kaczyński postawił na Nawrockiego. Były premier ma więc argumenty do walki ze starzejącym się prezesem – wybrał chyba najgorzej, jak tylko mógł, i powinien w końcu ponieść jakąś odpowiedzialność!
Tyle że sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana, bo prezes ma przecież na Nowogrodzkiej ludzi, którzy zawdzięczają mu całe kariery i będą bronić do upadłego – nikt chyba nie wierzy, że np. Jacek Sasin od tak złoży hołd lenny Morawieckiemu? Nie mówiąc o Zbigniewie Ziobro i jego ludziach, którzy niedawno formalnie dołączyli do PiS. I jeśli majowe wybory PiS przerżnie, to mogą ponownie się odłączyć.
Najgorsze dla partii jest to, że przez problemy z subwencją zniknęło ostatnie spoiwo – pieniądze. W końcu jaka to różnica, czy założy się nowe ugrupowanie, czy zostanie w starym, skoro i tu, i tu znacznej kasy nie ma? Możliwe więc, że działacze związani z Morawieckim przekroczą w maju Rubikon i pójdą na swoje.
Kto wie, może wesprze ich Andrzej Duda – choćby tylko, by zemścić się na Kaczyńskim za lata poniżeń? Tym bardziej, że prezydent wciąż cieszy się dużą popularnością wśród wyborców PiS i sam wysyła sygnały, że po zakończeniu kadencji chętnie zbliży się do jakiegoś – być może nowego – ugrupowania, które obejmie patronatem. – Nie mogę tego wykluczyć absolutnie – mówił niedawno w rozmowie z Kanałem Zero.
Wszystko składa się na obraz formacji podzielonej, bliskiej rozpadu i pozbawionej perspektywy szybkiego powrotu do władzy. W takich okolicznościach nie trudno o impulsywne, nerwowe ruchy.