Orban ma gigantyczny problem! Przyjaciel PiS musi ratować się kontrowersyjnym pomysłem, Węgrzy wściekli
Ten rok na Węgrzech stał pod znakiem protestów i przykręcania obywatelom podatkowej śruby. Viktor Orban wprowadził kolejny podatek.
Sytuacja finansowa Węgier jest katastrofalna. Zamrożone przez Unię Europejską pieniądze powodują, że w budżecie hula wiatr. Viktor Orban musi się ratować podnoszeniem podatków i w zeszły piątek wprowadził kolejną daninę.
Podatek farmaceutyczny
Jak informuje „Rzeczpospolita”, rząd Viktora Orbana postanowił opodatkować firmy farmaceutyczne. Dziennik zwraca uwagę, że to kolejny podatek po finansowym uderzeniu w banki, linie lotnicze, hipermarkety i koncerny paliwowe.
Stawka nowego haraczu wyniesie 8 proc. od przychodów ze sprzedaży, jeśli przekroczą one 150 mld forintów. To około 398 mln dol. Podmioty mające niższe przychody także będą zobowiązane do odprowadzenia daniny. Jeżeli przychody ze sprzedaży będą poniżej 50 mld forintów, taka firma zapłaci 1 proc. Poziom 50-100 mld forintów to już 3 proc. nowego podatku.
Na tej podstawie dokonano wstępnych wyliczeń dotyczących węgierskiego giganta farmaceutycznego Gedeon Richter Nyrt. Koncern w przyszłym roku będzie zmuszony odprowadzić około 108 mld forintów.
Demonstracje
Ten rok na Węgrzech stoi pod znakiem demonstracji i przykręcania podatkowej śruby. Węgrzy wyszli na ulice w lipcu i protestowali przeciwko reformie podatkowej. Zmiany w podatkach uderzają w setki tysięcy drobnych przedsiębiorców i osoby wykonujące wolne zawody. Nowe przepisy zaostrzyły warunki korzystania z uproszonego systemu podatkowego, które w ocenie rządu były nadużywane.
Światowe agencje informacyjne pisały o pierwszych tak poważnych protestach po wygranej Fideszu w kwietniowych wyborach. Według Viktora Orbana, zmiany w podatkach są „dobre i potrzebne”. Opozycja grzmiała, że obietnice wyborcze Fideszu, okazały się kłamstwem.
Z kolei w październiku Węgrzy demonstrowali przeciwko rosnącej inflacji, która wysysa z portfeli pieniadze. Domagali się także podwyżek nauczycielskich wynagrodzeń. Na transparentach widniały hasła: „Orban spadaj” czy „Nie ma nauczycieli, nie ma przyszłości”.
– Ta uciekająca inflacja… nie jestem w stanie już w ogóle oszczędzać, nie możemy związać końca z końcem przy tak rosnących cenach – mówił jeden z demonstrujących w rozmowie z agencją Reutera.
Źródło: Rzeczpospolita