Oj, nieładnie! Pyszny Andrzej Duda podsumował gości zaprzysiężenia Trumpa. „Nie muszę stać w tłumie”

Screenshot: YouTube/ Prezydent RP Andrzej Duda
Andrzej Duda w zaskakujący sposób skomentował swoją nieobecność na zaprzysiężeniu Donalda Trumpa. Prezydent tłumaczy, że jest w zasadzie tak ważną osobistością, że nie musiał brać w tym udziału.
Davos zamiast Waszyngtonu
W poniedziałek Donald Trump został oficjalnie zaprzysiężony na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wśród gości biznesmena znaleźli się m.in. prezydent Argentyny Javier Milei, premier Włoch Giorgia Meloni, wiceprezydent Chin Han Zheng a także potęgi świata biznesu jak Elon Musk czy Jeff Bezos. Do Waszyngtonu wybrali się też przedstawiciele polskiej prawicy m.in. Mateusz Morawiecki, Dominik Tarczyński i Przemysław Czarnek. Andrzej Duda był nieobecny.
O tym, że prezydent nie pojawi się na zaprzysiężeniu Donalda Trumpa wiadomo było od dłuższego czasu. Oficjalna wymówka – tego dnia wziął udział w Międzynarodowym Forum Ekonomicznym w Davos. Jeszcze przed wyjazdem na antenie telewizji wPolsce24 Duda tłumaczył szerzej, dlaczego nie pojedzie do USA.
– Po pierwsze ustalmy jedną rzecz. Nigdy nie byłem na zaprzysiężeniu innego prezydenta poza moimi osobistymi zaprzysiężeniami, które miałem tutaj w kraju, kiedy wygrałem wybory. To były jedyne zaprzysiężenia, w których kiedykolwiek uczestniczyłem. Nigdy nie byłem na żadnym innym zaprzysiężeniu u żadnego z prezydentów, których przecież bardzo często od wielu lat dobrze znam — mówił.
– Nigdy nie byłem na żadnym z dwóch do tej pory mających miejsce zaprzysiężeń prezydenta w Stanach Zjednoczonych, bo przecież podczas mojej prezydenckiej służby zaprzysiężony został najpierw w czasie swojej pierwszej kadencji prezydent Donald Trump, a potem prezydent Joe Biden. Na żadnym z tych dwóch razy nie byłem w Stanach Zjednoczonych na zaprzysiężeniu — tłumaczył.
Nie chciał stać w tłumie
W poniedziałek Andrzej Duda został ponownie zapytany przez dziennikarzy o powody nieobecności. Jego narracja już się nieco zmieniła. — Nie mam wątpliwości co do moich dobrych relacji z prezydentem Donaldem Trumpem i nie muszę stać w tłumie, żeby te dobre relacje pokazywać — powiedział prezydent. Umówmy się, mistrzem dyplomacji to on już nie będzie. To stanie „w tłumie” zabrzmiało nieelegancko w stosunku do gości Trumpa.
Widać jednak, że jest to narracja, w którą PiS będzie brnął. Mogliśmy się o tym przekonać w poniedziałek na antenie Radia ZET, gdy gościem Beaty Lubeckiej był Radosław Fogiel.
– Miał zaproszenie czy nie miał? – zapytała dziennikarka. Polityk PiS zaczął kluczyć. – Z pewnością był tam mile widziany i mógłby się tam pojawić. Te zaproszenia w dużej mierze były też zaproszeniami werbalnymi, to kolejna cecha charakterystyczna Donalda Trumpa. (…) Relacja prezydenta z Trumpem jest wręcz przyjacielska i jego obecność lub nieobecność jej nie zmieni. On jako głowa państwa byłby tam jednym z wielu, a to był Donald Trump show – wyjaśnił polityk PiS.
Źródło: Radio ZET, Fakt