Nowy odcinek hitu HBO wywołał burzę. W sieci huczy od homofobicznych komentarzy
Burza po ostatnim odcinku głośnego serialu HBO „The Last of Us”! Nie wszystkim spodobało się, że głównym wątkiem epizodu był… homoseksualny romans. W sieci huczy od homofobicznych komentarzy.
Zamieszanie po trzecim odcinku
„The Last of us” od momentu premiery można nazwać nowym serialowym hitem HBO. To adaptacja kultowej gry o tym samym tytule. Po pandemii pasożytniczego grzyba (który istnieje i działa na owady!), znany nam świat się skończył, a ludzie żyją w enklawach. Joel, jeden z ocalonych, dostaje misję – wyprowadzić ze strefy kwarantanny 14-letnią Ellie. Oczywiście zadanie szybko się komplikuje, a bohaterowie rozpoczynają wędrówkę przez postapokaliptyczne Stany.
Serial zbiera rewelacyjne recenzje i nic dziwnego, bo jest świetnie zrealizowany, historia trzyma w napięciu, a na ekranie widzimy charyzmatyczny duet Pedro Pascal (znany z „Mandalorianina”, „Gry o Tron” czy „Narcos”, wyrasta na serialowego króla) i Bella Ramsey. Dwa pierwsze odcinki są oceniane bardzo wysoko – na Filmwebie 8.5 i 8.4, na IMDB – 9,3 i 92. Odcinek trzeci ma już trochę niższe oceny – na Filmwebie 6,8, a na IMDB – 8,1.
Dlaczego? Swoją rolę odgrywają pewne środowiska, którym nie podoba się, że praktycznie cały odcinek został poświęcony nowym bohaterom – Billowi i Frankowi, homoseksualnej parze. Tak, homoseksualnej! Na forach zaroiło się od żenujących komentarzy. „Najgorszy odcinek, ale tęczowi będą zachwyceni”, „Odechciało mi się oglądać”, „Jedyne sceny spoza gry to geje w łóżku”. Wybitne „argumenty” wybitnych „krytyków”, na które nawet szkoda klawiatury.
Zachwyca czy nie zachwyca?
Odcinek 3. „The Last of us” to ciekawy przypadek, bo perfekcyjnie wpisuje się w naszą polską plemienność. Polaryzacja nastąpiła, należy dołączyć do obozu. W reakcji na żałosną homofobiczną krucjatę środowisk prawych (i zapewne sprawiedliwych) zaczęła powstawać mitologia arcydzieła, „najlepszego odcinka”, emocjonalnego ciosu itd. A tu pasuje mi ten wyświechtany, acz celny cytat z gombrowiczowskiego „Ferdydurke”: „Jak zachwyca, jeśli nie zachwyca”. I nie dlatego – wężykiem i kapitalikami – NIE DLATEGO, że bohaterami była homoseksualna para. Ten odcinek miałby te same problemy, gdyby wstawić tam – jakby chcieli homofobiczni komentujący – „chłopaka, dziewczynę, prawdziwą rodzinę” czy dwa dinozaury. Choć wtedy epizod nie wywołałby po prawilnej stronie burzy i coś czuję, że w większości oceny byłyby spójne. „Fajnie, spoko historia, ale czekamy na Ellie, Joela i zombiaki z grzybicą”.