Nowe przygody brata Mentzena z hazardem. PiS będzie miało kolejne haki na lidera Konfederacji?
Czyżby Tomasz Mentzen, brat polityka Konfederacji, jest bliski ściągnięcia na siebie kolejnych kłopotów? Znowu prowadzi dziwny biznes?
Jak ujawniła kilka dni temu „Gazeta Wyborcza”, Tomasz Mentzen jest podejrzany o uczestnictwo w zorganizowanej grupie przestępczej i pranie brudnych pieniędzy. Sprawa dotyczy kryptowalut i hazardu, ale przede wszystkim jest zwykłym PiS-owskim hakiem na Sławomira Mentzena. Na tym jednak nie kończą się przygody rodziny Mentzenów.
Hazard, forex i Mentzen
Tomasz Mentzen jest z wykształcenia informatykiem i 10 lat temu podjął współpracę z Adamem G., który był właścicielem spółki Money Transfer Kiosk, z minimalnym kapitałem zakładowym 5 tys. zł.
Brat Sławomira Mentzena stworzył oprogramowanie, które łączyło się internetowo z giełdą walutową. Grający wrzucał żeton do automatu i na ekranie kręciły się śliwki, gruszki i siódemki, ale wynik nie zależał od przypadku, ale od aktualnego w danej sekundzie kursu walut i kryptowalut na giełdzie Forex. Takich maszyn było 3 tys.
Na tych kursach oparte były tzw. opcje na instrumenty, czyli jeśli kurs jakiejś waluty w ciągu sekund wzrósł to grający wygrywał i na odwrót.
Centralne Biuro Śledcze przeprowadziło w 2013 r. wielką akcję przeciwko firmie. CBŚ wszedł do ponad 800 lokalizacji, a w akcji brało udział ponad 2,5 funkcjonariuszy cywilnych i mundurowych. Z komunikatu CBŚ wynika, że terminale MT Kiosk przynosiły rocznie „nawet 150 milionów złotych zysków”.
Tomasz Mentzen uważa, że jest niewinny. W rozmowie z „Wyborczą” przekonuje, że jeśli nie było w automatach elementu losowego, to zyski nie wymagały od MTKiosk zezwolenia na prowadzenie zakładów hazardowych i odprowadzania podatków. Innego zdania jest prokuratura.
Kolejne kłopoty?
Jak pisze „Wyborcza” Adam G. po wyjściu z aresztu zabrał się za nowy biznes. Wygląda na to, że tym razem automaty hazardowe nie udają platform do handlu dewizami tylko są urządzeniami do „kopania kryptowalut”.
Kilkadziesiąt takich maszyn zainstalowano w Niemczech, ale tamtejszy regulator rynku finansowego (Bundesanstalt für Finanzdienstleistungsaufsicht) kazał je zdemontować w trybie natychmiastowym, bo nie miały wymaganej koncesji na handel walutami.
Sprawą zainteresował się niemiecki tygodnik „Die Zeit”. Gazeta wymieniła dwa nazwiska, które stoją za całym przedsięwzięciem. To Adam G. i Tomasz Mentzen. „Bitomaty” mogą służyć np. do prania brudnych pieniędzy. Tomasz Mentzen zapewnia, że nie ma z tym nic wspólnego.
Autorka materiału pofatygowała się do Polski i zajechała do siedziby firmy w Toruniu. Za biurkiem zastała… Tomasza Mentzena.
Źródło: Gazeta Wyborcza