Nieuzasadniona furia Jarosława Kaczyńskiego. TAK jego brat mówił o Jacku Kurskim
W poniedziałek Jarosław Kaczyński wpadł w szał po słowach Donalda Tuska. Jednak nowy premier nie powiedział nic, co mogłoby obrazić tragicznie zmarłego brata prezesa PiS.
Jarosław Kaczyński nie miał w poniedziałek łatwego dnia. Najpierw prezes był świadkiem upokorzenia Mateusza Morawieckiego, którego rząd nie uzyskał wotum zaufania. Potem patrzył, jak Sejm wybiera jego największego politycznego wroga, Donalda Tuska, na premiera. I musiał wysłuchać przemówienia lidera PO.
– Chciałem podziękować wam, posłankom i posłom PiS. Nikt tak bardzo się nie przyłożył, żeby Polacy każdego dnia widzieli z waszych mediów, co zgotowaliście Polkom i Polakom. To wam udało się obudzić ludzi – powiedział w pewnym momencie Tusk. Następnie zwrócił się bezpośrednio do Jarosława Kaczyńskiego.
– Jestem to winny obu moim dziadkom, dedykuję to panu prezesowi, słyszałem „do Berlina”, „fur Deutschland”. Tę płytę nagrał Jacek Kurski. Twój brat mówił, że nie widział takiego łajdaka jak Kurski, po tym, co zrobił. Dlatego chciałem to zwycięstwo dedykować obu moim dziadkom – powiedział, patrząc wymownie w stronę prezesa.
Kaczyński nie wytrzymał ciśnienia. Gdy Tusk zakończył przemówienie, posłowie odśpiewali cztery zwrotki hymnu. Potem marszałek Szymon Hołownia chciał zakończyć tę część obrad, ale nagle z zaskoczeniem zauważył, że na mównicę wtargnął prezes PiS. Z sali padły pytania, w jakim trybie Kaczyński chce zabrać głos.
– Jest taki tryb, jak ktoś kogoś obraża – odparł wściekły prezes. – Ja nie wiem, kim byli pana dziadkowie, ale wiem jedno, pan jest niemieckim agentem! – wypalił w stronę Donalda Tuska.
Kaczyński nie pierwszy raz nie wytrzymał ciśnienia, choć w tej sytuacji właściwie żadne ciśnienie nie powinno się pojawić. Tusk nie powiedział niczego, co nie byłoby faktem. Sytuacja o jakiej opowiedział nowy premier miała miejsce przed laty i warto ją przypomnieć.
To Kurski wymyślił „dziadka z Werhmachtu” w czasie kampanii prezydenckiej w 2005 r. Po tych słowach został wykluczony z grona współpracowników kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Później Lech Kaczyński przeprosił Donalda Tuska „za ten element czarnej kampanii”.
Później, gdy Jacek Kurski chciał zostać przewodniczącym sejmiku, Lech Kaczyński powiedział, że „ta postać jest dla niego nie do zaakceptowania”. Ocenił, że Kurski przekroczył wartości graniczne, obowiązujące w polityce i dodał, że jego wejście do prezydium sejmiku „oznaczałoby, że każde łajdactwo w polityce popłaca”. To do tych słów nawiązał w poniedziałek Donald Tusk.
Źródło: Onet