Nieprzyjemny incydent podczas meczu! Iga Świątek wybuczana przez publiczność. „Może wydawało się…”
Iga Świątek odpadła już w trzeciej rundzie Wimbledonu. Po meczu odniosła się do niemiłego incydentu, gdy została wybuczana przez publiczność.
Świątek tłumaczy porażkę
Iga Świątek odpadła z tegorocznego Wimbledonu już w trzeciej rundzie. Liderka światowego rankingu przegrała z reprezentującą Kazachstan Julią Putincewą 3:6, 6:1, 6:2.
– Nagle zabrakło mi paliwa – wyznała na pomeczowej konferencji prasowej. – Byłam trochę zaskoczona. Wiem, co zrobiłam źle po Roland Garros. Nie odpoczęłam odpowiednio. Nie popełnię tego błędu ponownie. Po tak ciężkim sezonie na kortach ziemnych naprawdę musiałam się zregenerować fizycznie i psychicznie, odpocząć. Może to też jest powód. Mimo wszystko myślałam, że będę w stanie, nie wiem, grać na tym samym poziomie.
Czuję, że na trawie potrzebuję więcej energii. Muszę być cierpliwa i akceptować błędy – analizowała Świątek. Polka zastanawiała się, czy w kolejnym sezonie po prostu nie wziąć po Roland Garros urlopu.
– Nie jest łatwo grać turnieje WTA tuż przed wielkim szlemem. Do każdego z nich warto podejść profesjonalnie. Jakbym miała grać do końca taki turniej, to nie wiem, czy wyszłabym na Wimbledon zregenerowana – mówiła tenisistka. – Jeśli porozmawiacie o zmianie systemu, żebym mogła zagrać tylko dwa mecze przed takim turniejem wielkoszlemowym i nie wycofywać się bardzo chamsko z turnieju w trakcie to fajnie, ale taki system nie istnieje. Nie chcę być taką zawodniczką, która będzie tak postępowała w stosunku do organizatorów – dodała i zasugerowała, że często dochodzi do „taktycznych” wycofań z turniejów przed imprezami wielkoszlemowymi.
Polka wybuczana
Iga Świątek odniosła się też do przykrego incydentu. Między drugim a trzecim setem Polka udała się do szatni. Potem, po powrocie, przez dłuższą chwilę wybierała rakietę do gry. Wtedy londyńska publiczność zaczęła buczeć.
– Miałam sporo czasu w szatni, żeby się „ogarnąć”. Nie wiem, czemu publiczność tak zareagowała – przyznała Świątek. – Po prostu myślałam, że wzięłam złą rakietę i chciałam przeczytać naklejkę na rakiecie, czy dobrą, jeśli chodzi o struny. Była zmiana piłek, sędzia mimo tego, że ja zapytałam, czy teraz jest zmiana piłek, od razu wypowiedział „time” i wiedział, że nie miałam gotowej rakiety. Może to wydawało się za długie, ale ja nie gram na czas, nie przedłużam celowo. Zazwyczaj po prostu staram się zużyć ten czas, który mam, żeby być jak najbardziej gotową. Nie wiem, czemu buczeli, trzeba byłoby się ich zapytać, ale nie wpłynęło to na mnie – powiedziała polska tenisistka.
Źródło: Przegląd Sportowy Onet