Nie zatrzymali Sebastiana M. Koniec postępowania, śledztwo umorzone. „Uznano analizę połączeń telefonicznych”
Ważna decyzja w związku z wypadkiem Sebastiana M. Prokuratura uznała, że policjanci, którzy nie zatrzymali kierowcy BMW, dopełnili procedur.
O wypadku Sebasitana M. mówiła cała Polska
Rajd Sebastiana M. wstrząsnął Polską. 16 września 2023 r. mężczyzna, pędząc autostradą A1 swoim BMW, spowodował wypadek, w którym zginęła trzyosobowa rodzina wracająca znad morza do rodzinnego Myszkowa. Jedną z ofiar było pięcioletnie dziecko. Sprawca tragedii ( wy wyniku presji społecznej) był poszukiwany listem gończym, wydano za nim też Europejski Nakaz Aresztowania oraz wystawiono czerwoną notę Interpolu, gdy ustalono, że mężczyzna wyjechał z Polski.
Przez pewien czas nie było jednak pewne, gdzie przebywa. Pojawiły się doniesienia m.in. o Dominikanie. Okazało się, że obrał inny kierunek. Ostatecznie ówczesny szef MSWiA Mariusz Kamiński poinformował, że kierowca BMW został zatrzymany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Co było dalej?
Mecenas Sebastiana M. wystąpił o tzw. list żelazny dla swojego klienta, który pędził ponad 250 km/h po autostradzie. Prawnik zrobił to kilka godzin przed zatrzymaniem kierowcy BMW w Dubaju. Dlaczego?
Gdyby podejrzany o spowodowanie wypadku na A1 otrzymał taki list, wówczas odpowiadałby z wolnej stopy w Polsce. Nie zostałby aresztowany po przylocie do kraju. W listopadzie Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim odmówił Sebastianowi M. listu żelaznego, ale na ostateczną decyzję Sądu Apelacyjnego w Łodzi trzeba było poczekać do stycznia 2024 r..
Ostatecznie sprawa żelaznego listu została zamknięta. Na początku stycznia Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w mocy orzeczenie sądu okręgowego.
Jak sprawa Sebatiana M. wygląda teraz? Mężczyzna jest na wolności i przebywa wciąż w Zjednoczonych Emiratach Arabskich bez prawa opuszczaniu kraju. Wciąż trwa też procedura wyjaśniająca, czy Sebastian M. może trafić – na mocy umowy ekstradycyjnej z ZEA – do Polski. Szczerze? Ręce opadają do samej ziemi.
Policjanci dopełnili obowiązków
Równiocześnie prokuratura badała czy policjanci, którzy dotarli na miejsce wypadku oraz nadzorujący ich pracę dyżurni, dopełnili służbowych procedur. Przypomnijmy: Sebastian M. nie został nawet zatrzymany przez służby, dzięki czemu mógł ulotnić się z Polski.
Postępowanie toczyło się w sprawie niedopełnienia (w okresie od 16 września) w Piotrkowie (i innych miejscach w Polsce) obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy tamtejszej komendy miejskiej „w celu uzyskania korzyści osobistej polegającej na uniknięciu odpowiedzialności karnej przez sprawcę wypadku drogowego”.
I co? I sprawa ma swój finał. Prokurator uznał, że wszystko było w porządku od strony formalnej.
– Uzyskano analizę połączeń telefonicznych funkcjonariuszy policji, zapoznano się monitoringiem z komendy policji w Piotrkowie Trybunalskim, dokonano analizy powiązań rodzinnych osób znajdujących się w pojeździe, który brał udział w zdarzeniu, pod kątem powiązań z osobami pełniącymi służbę w policji – powiedział Onetowi prok. Piotr Skiba.
Rodzina w trumnach, a Sebastian M. w Emiratach. Zabawa w chowanego trwa.
Źródło: Onet