Nazwał Kaczyńskiego Sancho Pansą i jeszcze TE słowa o Smoleńsku. Przeprosin nie będzie! „Miał wszystkie cechy brata”

Screen: YouTube/ wPolsce24 YT
Można powiedzieć, że warszawski Sąd Apelacyjny odprawił Jarosława Kaczyńskiego z kwitkiem. Prezes PiS nie doczeka się żadnych przeprosin od Waldemara Kuczyńskiego za jego słowa na temat tragedii smoleńskiej.
Wolność słowa ponad uczucia prezesa
Waldemar Kuczyński może odetchnąć z ulgą w sprawie jego batalii prawnej wywołanej słowami na temat Lecha Kaczyńskiego i katastrofy samolotu w 2010 roku, w której zginął były prezydent. Chodziło o jego wypowiedź z 2021 roku, w której nazwał zmarłego brata prezesa PiS „Sancho Pansą Jarka”. Jarosław Kaczyński stwierdził, że nie puści tego płazem i pozwał byłego opozycjonistę.
Na nic się to zdało, ponieważ Sąd Apelacyjny w Warszawie już w grudniu 2024 roku oddalił akt oskarżenia przeciwko Kuczyńskiemu, a teraz wydano oficjalne uzasadnienie wyroku. Przypomnijmy, że cała sprawa zaczęła się od wpisu byłego członka nieistniejącej już Unii Demokratycznej, w którym ten stwierdził między innymi, że Lech Kaczyński jest współodpowiedzialny za katastrofę w Smoleńsku. Kuczyński porównał również byłego prezydenta do swojego brata bliźniaka.
– Miał wszystkie złe cechy brata, tylko w wersji light. Pod tym względem był od niego lepszy, normalniejszy. Był Sancho Pansą Jarka. I bez wątpienia jest jednym ze współsprawców śmierci swojej i 95 osób. Nie powinien leżeć na Wawelu i być wynoszonym na pomniki – pisał.
Dokładnie, miał wszystkie złe cechy brata, tylko w wersji light. Pod tym względem był od niego lepszy, normalniejszy. Był Sancho Pansą Jarka. I bez wątpienia jest jednym z współsprawców śmierci swojej i 95 osób. Nie powinien leżeć na Wawelu i być wynoszonym na pomniki.
— Waldemar Kuczyński. (@PanWaldemar) January 14, 2021
Sąd w uzasadnieniu wyroku wskazał, że choć słowa Kuczyńskiego naruszały sferę uczuć Kaczyńskiego, to stanowiły część debaty publicznej. To oznacza, że korzystał on z praw konstytucyjnych, takich jak wolność wypowiedzi. Nie trzeba również daleko szukać dowodów na fakt, że prezes PiS jest bardzo wrażliwy w kwestii wspominania swojego brata, na którego śmierci buduje swoją politykę od półtorej dekady.
– Sąd stanął na stanowisku, że w debacie politycznej można bardzo wiele powiedzieć i nie można być w tym nadmiernie ograniczanym – komentowała w rozmowie z „Rzeczpospolitą” radczyni prawna Agata Bzdyń. I tutaj najbardziej trzeba się zgodzić. Od leczenia zranionej duszy jest psycholog, a nie sądy.
Źródło: Wirtualna Polska