Nagle się wycofał! Kaczyński przestraszył się TEGO pomysłu? „Zaczęliby wyciągać brudy”
Najpierw kandydatem PiS na prezydenta miał być Duda 2.0, a potem w wymyślono prawybory. Nagle z tego się wycofano. Czy Jarosław Kaczyński przestraszył się swojego pomysłu?
Według zakulisowych doniesień Jarosław Kaczyński był już zdecydowany, by w wyborach prezydenckich wystawić Przemysława Czarnka. A bo wygadany, wręcz bezczelny w swoich wypowiedziach, w partii porównują go do swego amerykańskiego idola, Donalda Trumpa.
– Już się witał z gąską – mówią o byłym ministrze edukacji przy Nowogrodzkiej. Co więcej, cały pomysł partyjnych prawyborów miał być ustawką pod Czarnka. Nie jest tajemnicą, że ma duże poparcie wśród członków partii, więc takie wybory by wygrał. Chodziło o to, by pokazać, że Czarnek jest nie tylko pomazańcem prezesa, lecz ma poparcie także całej partii. Przy okazji zrzuciłoby trochę odpowiedzialność z Kaczyńskiego w przypadku porażki.
Nagle nastąpił zwrot akcji. Pojawiły się wątpliwości, zaczęły przeważać argumenty, że były minister edukacji ma zbyt duży elektorat negatywny, by wygrać w drugiej turze. Ostatecznie odwołano prawybory. Kandydata wciąż nie ma.
Kaczyński się przestraszył?
Ale niewykluczone, że decyzja o odwołaniu prawyborów ma też drugie dno. Kaczyński mógł wystraszyć się, że partyjna elekcja wymknie się spod kontroli. Plan zakładał, że wygra je Czarnek, ale startować mógł każdy. Na przykład Mateusz Morawiecki, który ma w PiS niełatwy czas. Nie jest już pierwszym ulubieńcem prezesa, o jego kandydaturze nikt poważnie nie myśli. Czarnek mocno zepchnął go w cień. Morawiecki mógłby uznać, że skoro nie ma szans na namaszczenie przez prezesa, to powalczy o głosy w prawyborach. I to mogła być ostra kampania, a taka perspektywa wystraszyła Kaczyńskiego.
– Być może uznał, że jednak prawybory to jest otwarcie wrót piekieł – mówi dziennikarz Onetu Kamil Dziubka w podcaście „Stan wyjątkowy”. – Bo umówmy się, ludzie Morawieckiego zaraz zaczęliby wyciągać brudy, a wiadomo, że informacje o brudach najpełniejsze i najgłębsze są w rodzinie właśnie, a nie poza nią, więc myślę, że zaczęłaby się taka wewnętrzna jatka, która by chyba PiS–owi jednak nie służyła. Jeżeli te wybory wygrałby ktoś o włos, to Kaczyński miałby duży problem – analizuje.
PiS wraca do punktu wyjścia. Kandydata wskaże sam prezes. Już pojawiają się głosy, że wbrew zapowiedziom, decyzja nie zapadnie w okolicy 11 listopada.
– Ogłosimy kandydata, jak będziemy gotowi, data 11 listopada nie jest dla nas jakoś bardzo wiążąca – powiedział w rozmowie z Interią rzecznik PiS Rafał Bochenek.
Źródło: Onet