Morawiecki podpadł Kaczyńskiemu! Prezes od razu się zemścił, TYMI słowami pozbawił go marzeń. „Co nam z tego, że…”
Jarosław Kaczyński zastanawia się, kogo wystawić w wyborach prezydenckich. Chętnych jest wielu, lista potencjalnych kandydatów jest długa, ale o błogosławieństwie prezesa może raczej zapomnieć Mateusz Morawiecki.
Dla Nowogrodzkiej wybory prezydenckie urastają do rangi – nawiązując do trwającego wciąż EURO – meczu o wszystko. Jeżeli do Pałacu Prezydenckiego wprowadzi się, dajmy na to, Rafał Trzaskowski, to runie ostatni bastion hamujący rząd Donalda Tuska. Dla PiS to katastrofa, więc wybór odpowiedniego kandydata na prezydenta jest niezwykle ważny.
Z jednej strony łatwo byłoby wskazać kogoś z pierwszych szeregów partii. Mariusz Błaszczak czy Przemysław Czarnek zapewne weszliby do drugiej tury dzięki głosom żelaznego elektoratu PiS. Ale to mogłoby nie wystarczyć do ostatecznego zwycięstwa. Takie postaci mają zbyt ciężki negatywny bagaż ośmiu lat rządów PiS. Stąd na Nowogrodzkiej marzą o powtórce manewru z Andrzejem Dudą. Polityka mniej znanego, bez obciążenia, który swoją charyzmą mógłby zdobyć głosy wyborców niezdecydowanych.
– Są kandydaci, nie chcemy jeszcze o tym mówić głośno, ale naprawdę może państwa to zdziwi, ale my mamy tych kandydatów nadmiar. Chcę jasno powiedzieć, że to są kandydaci nasi – mówił Kaczyński podczas konwencji PiS w Pułtusku. Czy na tej liście znajduje się Mateusz Morawiecki? W połowie czerwca Kaczyński zapewniał, że tak.
– To byłoby skrajnie nierozsądne, aby nie umieścić go na liście kandydatów – mówił dziennikarzom prezes PiS. Ale potem powiedział słowa, które mogły zaboleć byłego premiera.
– Ale czy to jest kandydat idealny z perspektywy zwycięstwa? Nie. On jest wyjątkowo zdolny i go cenię, ale chodzi o to, że chcemy postawić na kogoś, kto ma realną szansę wygrać – oświadczył Jarosław Kaczyński. – Co nam z tego, że mieliśmy świetnego, bardzo zdolnego kandydata, obytego w świecie, ale przegranego w drugiej rundzie. Potrzebny jest taki, który zdobędzie ponad 50 proc. – dodał. Te słowa oznaczają, że Morawiecki może pożegnać się z błogosławieństwem partii, jeśli chodzi o start w wyborach.
Nie jest zresztą tajemnicą, że Kaczyński jest zły na byłego premiera. Chodzi o jego postawę podczas wyborów do Europarlamentu. Zdaniem prezesa Morawiecki zbyt mocno promował kandydatów ze swojej frakcji, co szkodziło faworytom samego prezesa. Były premier chyba po raz pierwszy zagrał aż tak nie po myśli Kaczyńskiego. I prezes miał mu już otwarcie powiedzieć, że nie widzi go w roli kandydata.
Źródło: Onet