Morawiecki bez immunitetu? Były premier pręży muskuły i zgrywa twardziela. „Prawda się obroni”

Polityk Prawa i Sprawiedliwości próbuje ratować swój wizerunek wobec poważnych oskarżeń, jakie zamierza mu postawić polska prokuratura. Chodzi o jego aktywny udział w aferze kopertowej, która dotyczy nielegalnie zorganizowanych wyborów korespondencyjnych w 2020 roku, które finalnie nie zostały przeprowadzone. Przedsięwzięcie to pochłonęło ponad 70 milionów złotych. Adam Bodnar zamierza rozliczyć byłego premiera, ale najpierw Morawiecki musi utracić immunitet. Sam zainteresowany twierdzi natomiast, że jest gotowy dobrowolnie się go zrzec.

– Nie chcę się kryć za żadnym immunitetem. A w sprawie zasadniczej jestem przekonany o tym, że prawda się obroni. Po prostu wykonywałem wtedy zapisy konstytucji o konieczności organizacji wyborów korespondencyjnych. Gdybym tego nie zrobił, to niewykluczone, że teraz pan Bodnar z panem Tuskiem również wnioskowaliby o zniesienie immunitetu w związku z tym, że nie wykonałem tego obowiązku konstytucyjnego, kij się zawsze znajdzie – komentuje Mateusz Morawiecki.

Taka zuchwałość i pewność siebie byłaby zrozumiała w wypadku, gdyby u władzy wciąż był PiS, jednakże od ponad roku już tak nie jest. Były premier nie może już ot tak sobie zamieść całej sprawy pod dywan i udać, że problemu nie było. Czy więc Morawiecki zamierza rozpłynąć się poza granicami państwa i ubiegać o azyl polityczny, jak jego partyjny kolega Marcin Romanowski? W odpowiedzi na pytanie dziennikarzy stwierdził, że nie planuje ucieczki na Węgry. Co więcej, jego wypowiedź sugeruje zrobienie z siebie kolejnego męczennika, jak miało to miejsce w przypadku Wąsika i Kamieńskiego.