Michał Adamczyk też pojawił się na proteście TVP. Nagle chwycił za mikrofon. „Chciałbym państwa uspokoić”
W czwartek na pl. Powstańców Warszawy odbył się protest odchodzących pracowników TVP. Pojawił się też Michał Adamczyk.
Same tuzy pod gmachem TVP
W czwartek 14 grudnia pod siedzibą TVP na pl. Powstańców Warszawy zorganizowano demonstrację „w obronie wolnych mediów”. Do zgromadzonych wyszły gwiazdy propisowskiej propagandy: Michał Rachoń, Miłosz Kłeczek czy Samuel Pereira. Obecny był też Tomasz Sakiewicz, który straszył, że gmach telewizji może być zajęty… siłowo.
– Będą chcieli przerwać łączność, oni są szkoleni przez ludzi Jaruzelskiego. Ale my będziemy bronić telewizji. Mamy doświadczenie z podziemia – bajdurzył Sakiewicz.
Zapowiedział też kolejną „wielką demonstrację”. Krzysztof Czabański, szef Rady Mediów Narodowych, zapewnił z kolei, że „Rada będzie bronić mediów konsekwentnie”.
Zebranym odczytano też słowa Mateusza Matyszkowicza, szefa TVP.
– Dziękuję, że jesteście tu państwo z nami, że umiecie odróżnić prawdę od kłamstwa – pisał Matyszkowicz. Na demonstracji pojawił się też nadworny bard PiS-u, czyli Jan Pietrzak. Wykonał on żenujący utwór, nawiązujący do zakazanej piosenki z czasów okupacji „Siekiera, motyka”. Więcej o jego żenującym występie pisaliśmy w tym miejscu.
Adamczyk wylazł z nory
Pod gmachem TVP zjawił się też dawno niewidziany Michał Adamczyk. Dlaczego szef TAI zniknął? Wszystko za sprawą wrześniowego tekstu serwisu Onet, który przypomniał, że Adamczyk był oskarżony o pobicie żony.
– Rzucił mnie na łóżko i przytrzymał ręce kolanami, tak że nie mogłam się ruszać. Usiadł mi na klatce i zaczął na mnie pluć. Kosmyki moich włosów owijał wokół palców i kolejno je wyrywał. Błagałam, żeby przestał – to fragment zeznań kobiety. Jak przekazał Onet, „sąd uznał, że jego wina nie budzi wątpliwości”. Ostatecznie sąd miał warunkowo umorzyć sprawę, wyznaczyć dwuletni okres próby oraz zobowiązać Adamczyka do wpłacenia 1,5 tys. zł na Fundację „Daj Szansę”.
W czwartek ten sam człowiek był jednym z bohaterów zgromadzenia pod siedzibą TVP. Wymowne, prawda? W pewnym momencie w jego ręce trafił mikrofon i przemówił do fanów TVP i innych pracowników.
– Dziękujemy za to, że jesteście, za to, że przyszliście, za to, że bronicie Telewizji Polskiej. Jednocześnie chciałbym państwa uspokoić, że nic złego się nie dzieje, dlatego, że zmienić zarząd Telewizji Polskiej może wyłącznie Rada Mediów Narodowych – powiedział. I właśnie dlatego, że „nic złego się nie dzieje” to w panice skrzyknęli się na demonstrację. Trudno się nie uśmiechnąć.
– Na razie nic nam nie wiadomo o tych planach. Każde inne działania, poza RMN, próby przejęcia Telewizji Polskiej przez jakąś grupę polityków byłyby działaniami niezgodnymi z prawem. Oczywiście jest możliwość, by zmienić ustawę, ale ona musi przejść normalną ścieżkę legislacyjną. Sejm, Senat, prezydent. Mamy liczne ekspertyzy prawników, że każda próba przejęcia Telewizji Polskiej, poza tymi ścieżkami, o których wspomniałem, byłaby niezgodna z prawem — dodał były prowadzący „Wiadomości”.
Źródło: Plejada