Mejza ucieka przed niewygodnymi pytaniami o śmierć rzekomego „ozdrowieńca”. „Pan oszukiwał ludzi?”
Poseł Łukasz Mejza uciekał przed pytaniami o śmierć Tomasza Guzowskiego, którego przedstawiał jako ozdrowieńca.
W poniedziałek pojawiła się informacja o śmierci Tomasza Guzowskiego. W 2021 roku Łukasz Mejza, po ujawnieniu przez Wirtualną Polskę jego dziwnych interesów na terapiach nieuleczalnie chorych osób w tym dzieci, wystąpił z nim na konferencji prasowej. Tomasz Guzowski wstał wtedy z wózka inwalidzkiego, aby udowodnić skuteczność oferowanych terapii.
Dziennikarz WP.pl Patryk Michalski wypatrzył w Sejmie Łukasza Mejzę i chciał go zapytać o reakcję rodziny po śmierci Tomasza Guzowskiego. Poseł PiS zaczął oddalać się szybkim krokiem.
– Chciałem zapytać na temat tragicznej śmierci człowieka, którego przedstawił pan jako ozdrowieńca. Czy pan żałuje tych słów w obliczu tej tragedii? Bliscy pana Tomasza mówią, że ta terapia była nieskuteczna. Czy pan oszukiwał ludzi, panie pośle? – niosło się po Sejmie.
Czy Łukasz Mejza oszukiwał ludzi ws. terapii? Konieczne pytanie po śmierci Tomasza Guzowskiego, którego poseł klubu PiS przedstawiał jako ozdrowienia dzięki „eksperymentalnej terapii”. @wirtualnapolska pic.twitter.com/qEXHtdhZhx
— Patryk Michalski (@patrykmichalski) March 6, 2024
Terapia była fikcją
Rodzina Tomasza Guzowskiego w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” nie ukrywała ogromnych emocji. Łukaszowi Mejzie – może nie wprost – ale zarzucono oszustwo.
– Tomek zmarł nad ranem. Terapia była fikcją, nic mu się po niej nie polepszyło. To była mistyfikacja – mówił jeden z członków rodziny. – Mejza powinien zostać ukarany, bo dawał fałszywą nadzieję, obiecywał coś co nie było możliwe do spełnienia, wykorzystał Tomka – dodaje.
Tomasz Guzowski chorował na genetyczną adrenoleukodystrofię, która niszczy komórki nerwowe w mózgu. Choroba szybko postępowała. Pisaliśmy o tym tutaj.
Posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic zajmuje się terapeutycznymi biznesami Łukasza Mejzy i składała w tej sprawie zawiadomienia do prokuratury. Jak tłumaczy w rozmowie z „Wyborczą”, jej wszystkie zawiadomienia utknęły gdzieś w prokuraturze. Z drugiej strony ruszyło ściganie parlamentarzystów.
– Ode mnie żądał 50 tys. zł odszkodowania za utracone zarobki, bo podobno z powodu moich działań, tak pisał w pozwie, stracił stanowisko wiceministra sportu – mówi posłanka.
Anita Kucharska-Dziedzic przypomina, że policja ścigała osoby demonstrujące pod biurem poselskim Mejzy. – Chodzi na przykład o studentkę prawa, której postawiono zarzuty, które oczywiście upadły przed sądem – mówi.
Źródło: Media