Marek Suski szczerze o balandze w sejmowym hotelu. Co za samokrytyka! „Tak koledzy mówili”
Marek Suski odniósł się do głośnej – dosłownie – imprezy, która odbyła się w Domu Poselskim. Polityk zdradził nieznane dotąd kulisy balangi.
Organizator Mejza
Wciąż nie milkną echa hucznej imprezy w Domu Poselskim. O balandze, którą w nocy z 10 na 11 kwietnia zorganizowali w hotelu poselskim politycy Zjednoczonej Prawicy, pierwszy poinformował portal „Super Express”. Portal opublikował nagranie, na którym słychać, jak imprezowicze śpiewają piosenkę o Grzegorzu Braunie na melodię przeboju zespołu Dwa Plus Jeden, odświeżonego po latach przez Myslovitz – „Peggy Brown”. Do zorganizowania zabawy przyznał się Łukasz Mejza.
– Zwykłe, normalne, kameralne spotkanie. Potem – zgodnie z sejmową tradycją – śpiewanie patriotycznych piosenek, które były przeplatane nieco bardziej humorystyczno-biesiadnym repertuarem – tłumaczył reporterowi TVN24 poseł Mejza. – Jaka dzika impreza, jaka libacja, jaki alkohol? Proszę na mnie spojrzeć, jestem najbardziej wysportowanym polskim parlamentarzystą – przekonywał.
Nieco inaczej temat imprezy i zachowania posłów ocenił Krzysztof Śmiszek. Wiceminister sprawiedliwości dosadnie ocenił zachowanie posłów-imprezowiczów.
Suskiego tam nie było, ale coś wie
– To nie są politycy, tylko pajace, oni tu przyszli nie do pracy, tylko na imprezę – powiedział Śmiszek. – Mają usta pełne frazesów o obronie praw dzieci i są przeciwko aborcji, a tak naprawdę robią sobie imprezę. To nie jest poważna polityka, to jest wszystko hipokryzja. Kolesie biorą dobre pieniądze, nie robią nic tutaj, i tak naprawdę przyjeżdżają jak na kolonie – gorzko skomentował zachowanie rozrywkowych polityków.
O całej sprawie na antenie Radia ZET wypowiedział też – a jakże – Marek Suski. I zdradził nieco kulisów balangi. — Mnie tam nie było. Z tego, co wiem, ponieważ śpiewali o członku Konfederacji, to ktoś z Konfederacji pobiegł do Straży Marszałkowskiej na skargę, żeby zakończyć to śpiewanie żartobliwe o ich liderze — skomentował.
Poseł PiS dodał, że Straż Marszałkowska miała przyjść „z kamerami, w jakiś kamizelkach kuloodpornych”, a za zgłoszenie imprezy miała odpowiadać jakaś kobieta, ale nie posłanka. — Tak koledzy mówili. Ja tam nie byłem przecież. Niestety nie mam wielkich talentów do śpiewania, więc pewnie bym w ogóle nie śpiewał, gdybym tam był — podsumował samokrytycznie Suski znany z talentów malarskich.
Źródło: Radio ZET