Ksiądz po kolędzie odwiedził panią Agatę. Zrobiło się dziwnie. „Stanęłam w obronie dziecka”

W serwisie edziecko.pl pojawił się list pani Agaty. Kobieta opisała wizytę księdza po kolędzie, która wyraźnie jej się nie spodobała.

Koniec roku to okres wizyt duszpasterskich w domach katolików – to tzw. kolęda. – Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również – jeśli w czymś nie domagają – roztropnie ich korygując – czytamy w Kodeksie prawa kanonicznego.

Teoretycznie kolęda ma więc na celu spotkanie i zapoznanie się ze swoimi parafianami i pobłogosławienia domu. – Księża nie idą po to, żeby kontrolować i przepytywać, ale po to, żeby błogosławić. Po drugie, każde spotkanie z księdzem może być wylaniem swoich żali na Kościół. To może być wcale niezły początek do poważnej rozmowy o wierze – mówił na łamach „Tygodnika Powszechnego” abp Grzegorz Ryś.

Jednak różnie z tym podejściem księży bywa.

Jedną z historii wizyt duszpasterskich poznaliśmy w serwisie edziecko.pl, gdzie ukazał się list pani Agaty. Kobieta była mocno przejęta odwiedzinami duchownego, posprzątała całe mieszkanie na wizytę gościa, a jej mąż urwał się nawet z pracy z tej okazji.

Gdy ksiądz przekroczył prób mieszkania, zrobiło się – jak to zwykle bywa w takich sytuacjach – drętwo. Pomogła dopiero pogawędka o pogodzie. A później zaczęły się pytania gościa. – Jak powiedziałam, że jestem nauczycielką to błyskawicznie nasunęły nam się nowe tematy szkole. W końcu ksiądz błyskawicznie zapytał syna o zeszyt. Ten go nie miał. Wstyd mówić co było dalej napisała pani Agata.

Pytał o zeszyt i modlitwy

A co było dalej? Ksiądz nalegał, że chce zobaczyć zeszyt, kobieta się wkurzyła na dziecko, ale po chwili przyszła refleksja. – W pierwszej chwili byłam zła na syna, bo przecież to jego obowiązek, ale zaraz później oprzytomniałam i stanęłam w obronie dziecka. Wytłumaczyłam duchownemu, że zaraz jest koniec pierwszego semestru i nauczyciele są zobligowani sprawdzić pracę ucznia – opisała.

Później duchowny poprosił, by jej syn wyrecytował akt wiary. Dziecko się zmieszało, bo modlitwy nie znało. Pani Agata wyjaśniła księdzu, że dziecko się stresuje.

– Ksiądz odpuścił, a mi zrobiło się jakby lżej. Do końca kolędy siedzieliśmy już jak na szczudłach. Nie myślałam, że tak będzie wyglądać wizyta księdza w naszym domu. Nie wiem, czy za rok go przyjmę w swoje skromne progi. Na pewno to przemyślę i wypiszę sobie argumenty za i przeciw – podsumowała swój list kobieta.

Szczerze mówiąc, to nie widzimy tu akurat winy księdza. Oni zawsze zadają pytania, jak się ich wpuści do mieszkania. A ponieważ nie wypada im zapytać, ile jest w kopercie, to pytają o dzieci i zeszyty. A pani Agata nie powinna się dziwić reakcji syna. Wpuściła do domu obcego chłopa ubranego na czarno, a ten zaczął zadawać pytania o szkołę (jakby nie mógł o piłkarzy, zwierzęta albo zabawki). To i dorosły by się zestresował…

Źródło: edziecko.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *