Krzysztof Brejza ujawnił nazwisko. OTO co powiedziała mu posłanka PiS. „Zobaczysz jeszcze”
Krzysztof Brejza stawił się przed sejmową komisją śledczą ds. Pegasusa. Europoseł KO ujawnił kulisy PiS-owskiej inwigilacji, której padł ofiarą.
W poniedziałek 21 października Krzysztof Brejza pojawił się na posiedzeniu sejmowej komisji śledczej ds. Pegasua. Europoseł KO zeznawał w charakterze świadka – jako ofiara PiS-owskiej inwigilacji. Przypomnijmy: Brejza był szpiegowany przez służby specjalne za czasów rządów PiS. Jak ujawnili fachowcy z kanadyjskiego instytutu Citizen Lab, inwigilacja trwała od kwietnia do października 2019 roku. Brejza był wówczas szefem sztabu wyborczego KO w kampanii wyborczej do parlamentu. PiS próbowało połączyć go z aferą dotyczącą wyłudzeń w Urzędzie Miasta w Inowrocławiu (ówczesnym prezydentem miasta był ojciec europosła KO).
Na początku przesłuchania europoseł przypomniał, że od początku był niewygodny dla PiS. Ujawniał bowiem afery ekipy z Nowogrodzkiej.
– Szkalowany był mój tata, szkalowana była moja żona w mediach publicznych. Wiedzieli, że się nie wycofam z wyborów, więc zaatakowali też nawet moją mamę – mówił Krzysztof Brejza. – Wiem o dziesiątkach ludzi, którzy z powodu różnych intryg i personalnych układów i dlatego, że próbowali wykryć jakieś przestępstwo byli w służbach i w policji niszczeni – dodał polityk KO. Jak wskazał, system zainstalowany w jego telefonie monitorował go przez 24 godziny na dobę.
– Inwigilacja mojej rodziny – od wejścia do domu, po sypialnię – trwała sześć miesięcy – opowiadał Brejza.
Polityk przypomniał też sytuację z posiedzenia komisji śledczej ds. Amber Gold.
– Jedna z posłanek, przechodząc koło mnie po serii pytań do jednego z prokuratorów powiedziała: zobaczysz jeszcze… jak ta dziewczyna z Inowrocławia się stawi i zacznie mówić… Zobaczysz! To jest bardzo ciekawe – relacjonował Krzysztof Brejza. Wyglądało to na straszenie, chodziło o próbę powiązania polityka z aferą urzędu w Inowrocławiu. Brejza potwierdził, że słowa te powiedziała Iwona Arent.
– Pani Arent była osobą, która potrafiła się obracać w środowisku byłych agentów – wskazał inwigilowany polityk. Straszono go też „wyprowadzaniem w kajdankach”.
– Takie obietnice składano panu prezesowi… – mówił Krzysztof Brejza. Jego zdaniem osoby zaangażowane w proces inwigilacji były wynagradzane.
– Ludzie, którzy odnieśli korzyść z powodu tego, że robili jakieś malwersacje pobudowali sobie domy za ten pieniądze, mieszkają w nich… To jest gratyfikacja za to, że pomówiono polityka – ocenił Krzysztof Brejza.