Korwin-Mikke się wygadał, Konfederacja liczyła na koalicję z PiS. „Rozmowy trwały do samych wyborów”

Janusz Korwin-Mikke udzielił wywiadu „Rzeczpospolitej”. Doświadczony polityk nie ma sobie nic do zarzucenia ws. wyborczego wyniku Konfederacji.

Nie tak Konfederacja wyobrażała sobie wyborczy wynik. Miało być wywracanie stolika, miała być „dwucyfrówka”, Sławomir Mentzen miał wjechać do Sejmu prosto z TikToka jak rycerz na białym koniu. Skończyło się na przekroczeniu 7 proc., a Mentzen musi się teraz gnieździć w jednej ławie ze Zbigniewem Ziobrą i Jackiem Sasinem. Wylosować takich towarzyszy na kolejne cztery lata – to dopiero trzeba mieć pecha. Wydawało się, że przedstawicielem Konfederacji w Sejmie będzie też Janusz Korwin-Mikke, ale doświadczony polityk zrobił chyba wszystko, żeby zakończyć przygodę z parlamentem.

Choć młodsi koledzy Korwin-Mikkego robili wiele, by na czas kampanii schować go do szafy, to kojarzący się z muszką polityk za każdym razem z niej wychodził. Na tyle skutecznie, że zraził do klubu wielu potencjalnych wyborców. Wynurzenia na temat tzw. „pandora gate” czy inicjacji seksualnej nastolatek pogrzebały szanse Konfederacji na choćby zbliżenie się do stolika.

Teraz skonfliktowany z dawnymi kolegami Janusz Korwin-Mikke udzielił mocnego wywiadu „Rzeczpospolitej”. Oczywiście to nie jego wypowiedzi zaważyły na fatalnym wyniku Konfederacji. — A skąd! Mentzen przegrał, oczywiście. Jeszcze troszkę zaszkodziła aborcja, ale to jest już wliczone w cenę biletu —stwierdził Janusz Korwin-Mikke.

– Kolega Mentzen stracił konsystencję, spójność, nie wiem, co się z nim stało. Naprawdę to jest zupełnie inny człowiek. Ale co gorsza – i chcę powiedzieć jasno, że to jest rzecz, której mu nie daruję – kolega Mentzen zmienił regulamin sądu partyjnego, w praktyce zmieniając statut partii Nowa Nadzieja. I teraz prezes partii może oceniać głosowania członków sądu, czy są zgodne z interesem partii. I to jest coś przerażającego, tego nie ma nawet u Łukaszenki, nie było nawet za Stalina – dodał Janusz Korwin-Mikke.

– W całej kampanii ukrywano mnie i kolegę Brauna. Rodzi się pytanie: dlaczego? I obawiam się, że najbardziej prawdopodobna odpowiedź zawiera się w słowach Jarosława Kaczyńskiego, który co najmniej dwukrotnie mówił, że on może wejść w koalicję z Konfederacją, byle bez Brauna i Korwin-Mikkego. I być może o to chodziło – powiedział polityk.

Wg jego słów, PiS rozmawiał z Konfederacją nt. powyborczej współpracy. — Rozmowy z PiS na pewno trwały, i to do samych wyborów – nawet dokładnie wiem jakie. Wszystko oczywiście stało się nieaktualne, kiedy się okazało, że Konfederacja z PiS nie ma 231 posłów. To jest oczywiście hipoteza, ale coraz więcej za nią przemawia — podsumował polityk.

Źródło: rp.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *