Kolejny dramat Roberta Bąkiewicza! Jest prawomocny wyrok w jego sprawie. „Twierdził, że bronił kościoła”
Robert Bąkiewicz nie będzie tego roku wspominał zbyt dobrze. Najpierw nie dostał się do Sejmu, a teraz został prawomocnie skazany za kierowanie atakiem na aktywistkę Babcię Kasię. Wszystko miało miejsce podczas protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji.
Robert Bąkiewicz ma problem
Przypomnijmy najpierw to, co miało miejsce 25 października 2020 r. na schodach kościoła św. Krzyża w Warszawie. Środowisko narodowców, na czele którego stoi Robert Bąkiewicz, zablokowało dostęp do kościoła św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Jakby tego było mało, narodowcy usuwali te osoby, które chciały się dostać do środka.
Z kościoła wychodziła wtedy Babcia Kasia. To seniorka, która chętnie bierze udział w antyPiSowskich manifestacjach. Tego dnia miała ze sobą tęczową torebkę. Nie spodobało się to narodowcom. W efekcie… zrzucili ją ze schodów.
Babcia Kasia skierowała sprawę do sądu. Wyrok w pierwszej instancji już zapadł. Stało się to w marcu br. Sąd skazał wtedy Bąkiewicza na karę roku prac społecznych i 10 tys. zł nawiązki dla poszkodowanej.
— Oskarżony twierdził, że bronił kościoła, ale w ocenie sądu twierdzenia te nie znajdują aprobaty w świetle polskiego porządku prawnego. Oskarżony sam sobie określił, co jest zgodne z prawem, a co nie jest zgodne z prawem. Takie działanie prowadzi do anarchizacji życia społecznego — tłumaczyła swoją decyzję sędzia Małgorzata Derwin.
Oczywiście Bąkiewicz, jak na twardego narodowca, nie poddał się bez dalszej walki. Odwołał się od wyroku. Ostateczny werdykt poznaliśmy 3 listopada. Sąd potwierdził wcześniejszy wyrok. Oznacza to, że Bąkiewicz został skazany na rok prac społecznych, a do tego zapłatę 10 tys. zł nawiązki dla aktywistki.
— Jestem bardzo zadowolona, że nareszcie, po trzech latach zapadł skazujący prawomocny wyrok — przekazała „Gazecie Wyborczej” Katarzyna Augustynek, czyli właśnie Babcia Kasia.
Porażka w wyborach
Bąkiewicz starał się niedawno też o mandat posła. Startował z okręgu radomskiego. Poprały go jednak jedynie 4 tys. 354 osoby. Daje to… 1,11 proc. poparcia i zaledwie dziewiąte miejsce na liście PiS. Brzmi Sejmu zatrzaśnięto mu więc przed nosem.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”, Onet