Klienci targowiska żartują z zatrutej galarety. Szokujące teorie o tragedii z Nowej Dęby! „Spisek, żeby nie kupować u rolników”
„Super Express” odwiedził jedno z targowisk na Podkarpaciu. Jego klienci nie przejęli się historią zatrutej galarety z Nowej Dęby.
Jedna ofiara, dwie kobiety w szpitalu
W połowie lutego cała Polska usłyszała o zatrutej galarecie z Nowej Dęby. Przypomnijmy: na lokalnym targowisku jak zwykle, pojawiło się małżeństwo, które prosto z samochodu oferowało swoje domowe wyroby. Problem w tym, że sprzedawane mięso nie miało żadnych badań, a co za tym idzie na jego sprzedaż nie było pozwolenia. Niestety, nie brakowało też chętnych na ich ofertę.
Efekty ich mięsnego biznesu są opłakane. W ubiegłym tygodniu zmarł mężczyzna, który zjadł zatrutą galaretę. Jego żona (na szczęście nie zdążyła zjeść wyrobu wędliniarzy) zadzwoniła po karetkę, ale reanimacja w drodze do szpitala zakończyła się niepowodzeniem. Wiadomo, że łącznie sprzedano sześć galaretek.
Dwie kolejne osoby po otrzymaniu alertu SMS zgłosiły się na policję, a dwie emerytki, które również kupiły nieprzebadane wyroby w poważnym stanie trafiły do szpitala.
Jak informował „Fakt”, lekarze podejrzewają, że przyczyną zgonu mężczyzny nie był jad kiełbasiany, a konserwant – azotyn sodu. Często stosuje się go przy peklowaniu mięsa i używany zgodnie z normami jest bezpieczny. Jednak w nadmiarze może prowadzić nawet do śmiertelnych zatruć.
Spisek przeciwko rolnikom, trucizna
Dziennikarze „Super Expressu” postanowili sprawdzić, czy historia z Nowej Dęby jakkolwiek podziałała na wyobraźnie klientów jednego z targowisk na Podkarpaciu. Jak się okazuje, przy samochodzie, z którego sprzedawane są wyroby z masarni, ciągle jest kolejka. Klienci rozmawiają o tragedii z Nowej Dęby, ale zazwyczaj żartują z zatrutej galarety i dzielą się spiskowymi teoriami. Jedna z nich mówi o nowiczoku – truciźnie produkowanej w Związku Radzieckim.
– Na litość boską, ktoś musiał dodać jakiejś trucizny do tej galarety, żeby po zjedzeniu kawałka ludzie mdleli albo umierali. Przecież to jest niemożliwe, żeby nawet z brudu tak się stało. Nowiczok to tak może działać, a nie zwyczajne rzeczy, co się do mięsa daje. Ja myślę, że ktoś to musiał zatruć. Skoro ludzie od lat robili mięso, wędliny to umieli to robić. Na pewno nie daliby nic niedozwolonego – stwierdził jeden z klientów targu w rozmowie z „Super Expresem”.
– To głupota i porażka! Ja kupuję mięso dla rodziny tutaj na targu. Dzieci jedzą i nie było ani razu tak, żeby komuś nie smakowało, a co dopiero, żeby coś się stało. Straszenie ludzi i tyle! – stwierdził inna kupująca.
– Czego mam się bać, by tu kupować? Przecież to mięso to nie u nas sprzedawali takie felerne. Z resztą, nie wiadomo co w nim było. Czytałem, że jad kiełbasiany to by tak szybko nie zadziałał. Może to jakiś spisek, żeby nie kupować u rolników, bo oni teraz protestują. To wszystko może mieć drugie dno, a my się nie dowiemy – stwierdził inny mężczyzna.
Jak widać, Polak już nie jest mądry nawet po szkodzie.
Źródło: Se.pl