Kapitan Legii Josue przerywa milczenie, szokująca relacja ws. skandalu w Alkmaar. „Pytałem, czemu traktują nas jak zwierzęta”
Nie milkną echa skandalu w Alkmaar, gdzie holenderska policja pobiła pracowników Legii Warszawa, w tym prezesa klubu Dariusza Midouskiego. Głos w sprawie zabrał Jouse Pesqueira, jeden z piłkarzy, który w wyniku zamieszania trafił do holenderskiego aresztu.
Skandal w Alkmaar
W czwartek 5 października Legia Warszawa grała z AZ Alkmaar w meczu Ligi Konferencji Europy. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Holendrów 1:0, ale to nie o wyniku zrobiło się głośno. Po meczu doszło bowiem do skandalu o bezprecedensowej skali. Holenderska ochrona zamknęła nagle stadion, uniemożliwiając części drużyny wejście do autokaru. Atmosfera gęstniała, aż doszło do eskalacji – holenderska policja użyła pałek, prezes klubu Dariusz Mioduski został uderzony w twarz. Dwóch piłkarzy, Josue i Radovan Pankov, trafiło do aresztu pod zarzutem rzekomego ataku na ochroniarza. Obaj zostali wypuszczeni dzień później i wrócili do Polski.
Josue podzielił się tym traumatycznym doświadczeniem na łamach portalu Sportowefakty.wp.pl.
Ze słów kapitana Legii wyłania się przerażający obraz tamtych wydarzeń.
– To była okropna noc. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś tak złego, tak niesprawiedliwego. (…) Tych godzin, niepewności i obaw, które mi wtedy towarzyszyły, nie życzyłbym największemu wrogowi. Wyszedłem z aresztu, ale zajmie mi trochę czasu, aby dojść do siebie mentalnie – przyznaje 33-letni Portugalczyk.
Jak relacjonuje, całe zamieszanie wzięło się z tego, że ochrona zamknęła stadion i nie pozwoliła wyjść części drużyny. Najbardziej kuriozalny w całej sytuacji jest fakt, że autokar Legii stał dosłownie dwa-trzy metry od drzwi obiektu.
– Wokoło było już pełno policji. I wtedy prezes Mioduski próbował wyjaśnić z nimi całą sytuację. Mówił, kim jest, podkreślał, że nie podoba mu się, jak jesteśmy traktowani. I kiedy wyciągnął telefon, aby nagrać, co się tam działo, oni wytrącili mu telefon i zaczęli popychać – opowiada Josue.
🚨Josue prowadzony w kajdankach przez policję do radiowozu. Nieprawdopodobne zdarzenia w Alkmaar. @sport_tvppl pic.twitter.com/iltohCgeCy
— Piotr Kamieniecki (@PKamieniecki) October 5, 2023
Josue: „Miałem kryzys”
Później policja zażądała wydania dwóch piłkarzy – Serba Radovana Pankowa i właśnie Josue, grożąc szturmem na klubowy autokar.
– Mówię trenerowi: „Dobra, jedziemy”. Jako drużyna nie mogliśmy dopuścić do tego, żeby policja szturmowała autokar, bo to byłaby masakra. Wychodząc z autokaru, powiedziałem do policjanta: „Idę z tobą”. Ale to było za mało. Wykręcili mi ręce i prowadzili jak jakiegoś mordercę – relacjonuje piłkarz, który trafił do aresztu. – Smród uryny, nie wszyscy dobrze umyci. Możesz sobie wyobrazić. Wylądowałem w małej celi. I pytałeś mnie na początku, czy rozumiem, co się wydarzyło. No nie rozumiem! Nie miałem zarzutów przed zabraniem mnie do aresztu, w trakcie pobytu w nim i po jego opuszczeniu! To dlaczego mnie tam zabrali? Nie rozumiem! – opowiada i nie ukrywa, że było to dla niego traumatyczne przeżycie, tym bardziej, że nie miał pojęcia co go czeka i jak długo zostanie w areszcie.
– Miałem tam kryzys. Zacząłem się obawiać, że jednak będę musiał tam zostać do poniedziałku. A tam czas płynął bardzo powoli – mówi zawodnik i stanowczo podkreśla, że podczas feralnych zdarzeń nie zachowywał się agresywnie.
– Były krzyki, pytałem czemu nas traktują jak zwierzęta. Ale z rękami? Nie, nic! I skończyłem w areszcie. Wyobraź sobie, że krzyczysz, bo dzieje się coś złego i lądujesz w więzieniu. Zrozumiałbyś to? – pyta retorycznie Josue.