Kamila Ferenc: Rządzący obdarli kobiety z godności

Istnieje zagrożenie, że społeczeństwo przyzwyczai się do modelu, w którym na co dzień organizacje pomagają w uzyskaniu dostępu do aborcji i funkcjonuje takie państwo w państwie. Jednocześnie mam jednak nadzieję, że społeczeństwo jest świadome kosztów społecznych, które to za sobą pociąga. Uderzono w godność kobiet. Tego zaś nie da się łatwo zapomnieć. – Z Kamilą Ferenc prawniczką i aktywistką z Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny FEDERA i Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu o prawach kobiet rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Wkrótce wybory parlamentarne. Jaki program powinny przedstawić ugrupowania opozycyjne, którym zależy na prawach kobiet?

Kamila Ferenc: Na pewno powinny opowiedzieć się za liberalizacją prawa antyaborcyjnego, a oprócz tego poprzeć dekryminalizację aborcji, polepszenie dostępu do środków antykoncepcyjnych, wprowadzić rzetelną edukację seksualną dopasowaną do wieku, jak i również poprawić system opieki okołoporodowej oraz krajowy program refundacji in vitro. Wyzwań jest na pewno dużo, które umożliwiają stworzenie programu nie tylko dla kobiet, bo na tych zmianach skorzystają rodziny w Polsce, całe społeczeństwo. Te rozwiązania są już gotowe, wypracowane przez organizacje pozarządowe, więc ugrupowania polityczne muszą je de facto tylko wpisać do swoich programów politycznych.

Czy nie obawia się Pani, że opozycja może nie wprowadzić progresywnych zmian w kwestii praw kobiet ze względu na konserwatyzm liderów ugrupowań, które są obecnie w opozycji?

Jak Pani sądzi, czy po zmianie władzy będzie odpowiednia wola polityczna do podjęcia takich zmian?

W tej kwestii jestem sceptyczna i obawiam się, że może zabraknąć woli politycznej.

Odpowiadając na Pana pytanie, to w mojej ocenie jest tylko jedno ugrupowanie, co do którego nie mam wątpliwości, że te postulaty wcieliłoby w życie. Mam na myśli Lewicę. Jednak, co do pozostałych ugrupowań obawiam się, że mogą być to tylko puste obietnice wyborcze. Zwłaszcza że jako FEDERA miałyśmy okazję powiedzieć „sprawdzam” i niektóre ugrupowania oblały test. Obawiam się, że po nowym rozdaniu wyborczym będzie podobnie, gdyż politycy są bardziej konserwatywni niż społeczeństwo. Czas przełamać to błędne koło. I tutaj widzę rolę organizacji typu FEDERA, jak i swoją własną.

Co w takiej sytuacji może zrobić społeczeństwo i fundacje prokobiece?

Na pewno wywieranie odpowiedniej presji na polityków, zadawanie im pytań na spotkaniach z wyborcami czy też robienie przez organizację pozarządowe pewnego rodzaju biogramów, które będą pokazywały, jakie kandydat na parlamentarzystę ma poglądy w kwestii praw kobiet.

Od polityków należy oczekiwać jasnych odpowiedzi, czy opowiadają się za konkretnymi rozwiązaniami prawnymi, np. dotyczącymi likwidacji luki płacowej, wykluczenia transportowego, poprawy infrastruktury żłobkowej i przedszkolnej, reformy prawa pracy, która pozwoliłaby na łączenie ról rodzinnych z zawodowymi, liberalizacji prawa antyaborcyjnego. W mojej ocenie presja na polityków jest wywierana, ale pytanie, czy przekłada się ona tylko na puste deklaracje czy też na realne myślenie o programach wyborczych i oczekiwaniach społecznych? Zwłaszcza że mówimy o sytuacji, gdy – jak pokazują badana – coraz większy odsetek społeczeństwa wyraża swoje poparcie dla liberalizacji aborcji (ostatnio aż 70%).

Do wyborów zostało pół roku. Czy nie obawia się Pani kolejnych zmian w prawie, które jeszcze bardziej utrudnią życie Polkom?

Sejm musi zająć się projektem Fundacji Kai Godek, gdyż jest to inicjatywa obywatelska. Natomiast wątpię, żeby koalicja rządząca w roku wyborczym zdecydowała się wprowadzić to prawo w życie.

Dlaczego?

Ponieważ koszty polityczne i społeczne byłyby zbyt duże, co pokazały protesty po ogłoszeniu wyroku Trybunału Julii Przyłębskiej w 2020 roku. Rząd je również widział. W mojej ocenie mógł z nich wyciągnąć wnioski, zwłaszcza że społeczeństwo nie przeszłoby obojętnie wobec dalszych prób ingerowania w życie prywatne i narzucania przez polityków swojego światopoglądu.

Jednak, czy nie ma Pani wrażenia, że po olbrzymich protestach po ogłoszeniu wyroku przez Trybunał Julii Przyłębskiej społeczeństwo przyzwyczaiło się do obecnej sytuacji. Czy nie obawia się Pani, że Zjednoczona Prawica może zrobić kolejny krok w celu ograniczania praw kobiet?

Fakt, że nie ma protestów, nie oznacza, że nie ma złości w stosunku do rządzących za ich działania, ale również większej świadomości. W mojej ocenie proces, który się uruchomił, najpierw po jesieni 2016, potem po październiku 2020, jest już nieodwracalny. Protesty pokazały wzrost świadomości społecznej na temat tego, że w kwestiach autonomii cielesnej, prywatności i intymności musi być zagwarantowana prawnie przez państwo przestrzeń wolności, która w przypadku aborcji została zniszczona. Brak codziennych protestów nie oznacza, że nie zostały uruchomione pewne zmiany, a które mogą się przełożyć na wybory polityczne.

Oczywiście istnieje zagrożenie, że społeczeństwo przyzwyczai się do modelu, w którym na co dzień organizacje pomagają w uzyskaniu dostępu do aborcji i funkcjonuje takie państwo w państwie. Jednocześnie mam jednak nadzieję, że społeczeństwo jest świadome kosztów społecznych, które to za sobą pociąga. Uderzono w godność kobiet. Tego zaś nie da się łatwo zapomnieć.

Powiedziała Pani o świadomości. Jak ją w Pani ocenie obrócić w coś stałego i uświadomić społeczeństwo, że prawa kobiet to również prawa człowieka?   

Nad tym jako organizacje femininistyczne pracujemy, ale jest to długi proces. Natomiast, gdy rozmawiamy o wyborach, to nie jest też tak, że stosunek społeczeństwa do aborcji i chęć zmiany prawa w tej kwestii przekłada się 1:1 na wybór ugrupowania, które ma ten postulat w swoim programie. Mianowicie wyborcy kierują się wieloma względami i postulatami, które są dla nich atrakcyjne. Pokazywały to ostatnie wybory. Mimo łamania praw człowieka przez ugrupowanie rządzące, nadal cieszyło się ono poparciem które pozwoliło mu wygrać.

To wynika przede wszystkim z faktu, że takie tematy jak aborcja czy prawa osób LGBT+ zawsze były tematem tabu, przedmiotem stygmatyzacji. Trudniej społeczeństwu jest powiedzieć, że oczekuje ono takiego, a nie innego prawa aborcyjnego w obawie przed ocenami. Nie wynika to z braku świadomości społecznej, tylko nieumiejętności mówienia o pewnych tematach.

Powiedziała Pani, że społeczeństwo jest świadome, ale nie umie o pewnych tematach rozmawiać. Jak w Pani ocenie rozmawiać o sprawach, które są wstydliwe?

Kobiety potrzebują aborcji z różnych przyczyn. Nie mogę wypowiadać się w imieniu wszystkich, ale często mówię swoim klientkom, że aborcja jest sprawą rodzinną i możliwość podjęcia decyzji przez kobietę w ramach publicznego systemu opieki zdrowotnej oddaje sprawczość rodzinie. Decyzja ta nie może leżeć w niczyich innych rękach niż osób najbardziej zainteresowanych. To one muszą zdecydować, w jaki sposób wyobrażają sobie przyszłość swojej rodziny. Ponadto, żeby zagwarantować ochronę zdrowia i życia kobiet, należy zmienić sposób ich traktowania i myślenia o nich jako pacjentkach. Decyzje medyczne muszą być z nimi konsultowane, a ich dobrostan uznany za priorytet. Nie dojdzie do tego, jak długo funkcjonować będzie prawo antyaborcyjne, które kobietę pozycjonuje jako bezwolną rzecz.

Jeśli Zjednoczona Prawica przegra nadchodzące wybory, to co powinna zrobić opozycja w kwestii praw kobiet, równouprawnienia czy też edukacji seksualnej?

Jeśli chodzi o edukację seksualną, to należy zreformować programy nauczania, żeby treści były związane z edukacją seksualną, a nie na życiu w rodzinie czy rozmowach o przyjaźni, ponieważ na to można przeznaczyć inny przedmiot. Oprócz tego do prowadzenia takich lekcji należy zatrudnić osoby z odpowiednimi kwalifikacjami. Nie zmienia to również faktu, że potrzeba też wprowadzić inne rozwiązania ustawowe w kwestii luki płacowej, urlopów czy elastyczności pracy z łączeniem możliwości wychowywania dziecka. Należy też poprawić sytuację mieszkaniową i prawa pracownicze, zacząć poważnie traktować kryzys klimatyczny, gdyż od tego również zależy decyzja o założeniu rodziny.

Jak duże wyzwania stoją przed opozycją w kwestii praw kobiet, żeby Polska jako państwo w tej dziedzinie życia stała się krajem na miarę XXI wieku?

To będą bardzo duże wyzwania, ponieważ politycy będą musieli zrozumieć, że prawa kobiet to nie kwestia ich widzimisię, a ich światopogląd nie jest źródłem prawa. Należy wziąć pod uwagę sformułowane od lat postulaty organizacji pozarządowych, jak również nastroje społeczne. Odpowiednie prawo należy po prostu uchwalić, a nie mówić, że prawa kobiet muszą poczekać, gdyż są ważniejsze problemy. Należy też zadbać o to, żeby prawo było przestrzegane w praktyce.

Jak Pani sądzi, czy do tego dojdzie?

Chciałabym, żeby doszło, ale nawet jeśli zmieni się koalicja rządząca, to nie mam wątpliwości, że trzeba będzie włożyć dużo pracy, żeby postulaty zamieniły się w konkretne rozwiązania prawne.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *