Kaczyński wybrał kandydata, ale… Zwrot akcji i zmiana decyzji! „Już się witał z gąską”
Już było blisko, żeby serial „poszukiwania kandydata PiS” się zakończył, ale na Nowogrodzkiej postanowili napisać jeszcze kilka odcinków. Najbardziej żałować może Przemysław Czarnek.
Serial pt. „Jarosław Kaczyński i wybór kandydata na prezydenta” już miał się zakończyć, ale nagle nastąpił kolejny zwrot akcji i zabawa trwa dalej. Na decyzji o… cofnięciu decyzji najwięcej traci Przemysław Czarnek.
– Już się witał z gąską – przyznają przy Nowogrodzkiej. To właśnie były minister edukacji miał być ogłoszony kandydatem PiS na prezydenta. Choć najpierw Jarosław Kaczyński chciał wystawić kogoś, za kim nie ciągnie się cień ośmiu lat rządów Zjednoczonej Prawicy, ostatecznie uznał, że rozkrzyczany polityk jest do walki o Pałac Prezydencki najlepszy. Ponoć w PiS porównują Czarnka do Donalda Trumpa – ta sama buta, bezczelność, arogancki język, brak szacunku do politycznych rywali.
Nawet zapowiadane prawybory służyły temu, aby umocnić kandydaturę Czarnka. Były minister edukacji wygrałby bowiem wewnątrzpartyjną elekcję w cuglach.
Chodziło o to, by pokazać, że Czarnek nie jest tylko pomazańcem prezesa, a ma poparcie całej partii. Przy okazji zrzuciłoby trochę odpowiedzialność z Kaczyńskiego w przypadku porażki. Prawdopodobnej skądinąd, bo Czarnek wydaje się niewybieralny.
I właśnie podczas spotkania Komitetu Politycznego PiS zaczęły pojawiać się wątpliwości. Jak donosi „Newsweek”, aktywny w ich sianiu był Joachim Brudziński. I co by nie mówić, jest w tym racja – Czarnek zasłynął z obrażania osób LGBT i wielu kontrowersyjnych wypowiedzi. Jest też fatalnie wspominany jako minister edukacji. Nic dziwnego, że pojawiły się obawy, iż kandydat Czarnek wręcz zmobilizuje ludzi, by głosować przeciw niemu.
Jarosław Kaczyński przyjął te argumenty, ugiął się i w ostatniej chwili zmienił decyzję. A skoro zmienił decyzję, to trzeba było anulować prawybory, bo jeszcze wygrałaby je osoba, której prezes nie namaścił. Obecnie wszystko wraca do punktu wyjścia – prezes wciąż nie wie, czy postawić na „Dudę 2.0”, czyli Tobiasza Bocheńskiego, Karola Nawrockiego albo Marcina Przydacza, czy sprawdzonego gracza, jak Mariusz Błaszczak. Oczywiście Przemysław Czarnek nie jest skreślony, po prostu postanowiono sobie dać czas do namysłu.
A zegar tyka. PiS chce przedstawić swojego kandydata w okolicach Święta Niepodległości.
Źródło: Newsweek