Jeden z liderów reprezentacji dzwonił do Morawieckiego po meczu? Afery premiowej ciąg dalszy
Nie milkną echa tzw. afery premiowej po mundialu. Tym razem głos w sprawie zabrał Mateusz Borek.
Premia od premiera
Reprezentacji Polski odpadła z mistrzostw świata w Katarze w 1/8 finału, jednak już dawno nikt nie pamięta o występie Biało – Czerwonych na mundialu. Ma to oczywiście związek z gigantyczną aferą, która wybuchła za sprawą publikacji SportowychFaktów WP, która wyniosła na światło dzienne informację o milionach obiecanych przez Mateusza Morawieckiego piłkarzom i sztabowi kadry za wyjście z grupy. A mowa o kwocie 50 mln zł. Przez media przeszła burza, której nie załagodził jej główny winowajca, Mateusz Morawiecki.
Premierowi nie było wstyd z powodu rozdysponowania publicznych pieniędzy na wątpliwy sukces dobre zarabiających piłkarzy. Wręcz przeciwnie, dalej brnął w swojej retoryce.
– Uważam że jakaś premia się należy naszym piłkarzom, ponieważ wyszli rzeczywiście z grupy, w ogóle przecież grali naprawdę nieźle. Też dostali swoje środki z FIFA, nie wiem dokładnie ile, ale myślę, że to jest też koło 20 czy nawet więcej milionów złotych za samo wyjście z grupy – mówił Morawiecki w rozmowie z portalem wPolsce.pl.
Kto dzwonił do Morawieckiego?
Po głowie dostało się również samym piłkarzom, o selekcjonerze Czesławie Michniewiczu nie wspominając. Teraz do afery premiowej w programie „Moc Futbolu” odniósł się Mateusz Borek.