Janusz Schwertner: Sprawa Siennickiego pokazuje, że w Polsce brakuje dyskusji na temat stalkingu

– Sytuacja ta również pokazuje, jak dużym i poważnym problemem jest stalking w Polsce, którego efekty mogą być dramatyczne.  Problem jest poważny, a ofiary są często osamotnione, gdyż służby nie działają tak, jak powinny. Chciałbym, żeby każda ofiara stalkingu była w podobny sposób traktowana, zwłaszcza że często zmagają się z podobnymi problemami – z dziennikarzem Onetu, Januszem Schwertnerem, na temat śledztwa dotyczącego Pawła Siennickiego, rozmawia Michał Ruszczyk.

Michał Ruszczyk: Jak Pan skomentuje zarzuty prokuratorskie wobec Pawła Siennickiego, prywatnie znajomego premiera Mateusza Morawieckiego i byłego już wiceszefa Portów Lotniczych, dotyczące szantażu byłej partnerki?

Janusz Schwertner: Wydaje się, że zarzuty musiały zostać postawione, ponieważ prokuratura dysponuje bardzo poważnymi dowodami w tej sprawie dotyczącej stalkingu. Po ukazaniu się artykułu nikt nie powinien mieć wątpliwości, że prokuratura powinna postawić Siennickiemu zarzuty dotyczące uporczywego nękania.

Napisał Pan artykuł o Pawle Siennickim. Jak Pan sądzi, dlaczego mimo tej sprawy, która ciągnęła się od dłuższego czasu, Siennicki do niedawna pełnił wysokie stanowisko w Portach Lotniczych?

Tak, to jest zastanawiające, zwłaszcza że sam Siennicki podał się do dymisji, a nie został zdymisjonowany przez swoich przełożonych. Bez wątpienia sprawa jest skomplikowana, bo od wielu miesięcy organy ścigania są w posiadaniu dowodów na stalking Siennickiego i groźby zabójstw. Czy to nie przeszkadzało jego przełożonym, żeby pełnił on dalej swoje stanowisko?

Czy nie mieli świadomości, że toczy się taka sprawa? Tak czy siak, nie zmienia to faktu, że aparat państwa powiązany z władzą tą wiedzą dysponował i mógł zareagować.

Czy uważa Pan, że Siennicki jest osobą zdolną do spełnienia swoich gróźb, takich jak zabicie aktora Andrzeja Chyry?

Trudno powiedzieć, ale nie zmienia to faktu, że są dowody na popełnienie bardzo poważnych przestępstw przez Pana Siennickiego, takich jak uporczywe nękanie, wykradanie treści z telefonu Anny C. i ich rozsyłanie czy groźby. Jeśli weźmie się to wszystko pod uwagę, jak również fakt, że do niedawna zajmował wysokie stanowisko w spółce skarbu państwa, jest to sytuacja skandaliczna.

Sytuacja ta również pokazuje, jak dużym i poważnym problemem jest stalking w Polsce, którego efekty mogą być dramatyczne.

Dlaczego Pana zdaniem Paweł Siennicki zdecydował się na współpracę ze Zjednoczoną Prawicą? Czy to kwestia światopoglądu, czy może wpłynęły na to również inne czynniki?

Myślę, że dla wielu jest to bardzo atrakcyjne, żeby współpracować z obozem władzy, ponieważ dzięki temu mógł zajmować do niedawna wysokie stanowisko. Nie szukałbym żadnych innych powodów. Nie oznacza to jednak, że nie chciałem również pokazać w tekście, jak wiele można zyskać na współpracy ze Zjednoczoną Prawicą, która potrafi przynieść konkretne korzyści.

Powiedział Pan, że chciał Pan w swoim tekście pokazać również, jakie profity daje współpraca z obozem władzy. Siennicki zaś interesował się lotnictwem, ale nie miał odpowiednich kompetencji do zajmowania tak wysokiego stanowiska w Portach Lotniczych. Komu zawdzięcza on stanowisko w zarządzie Portów Lotniczych?

Swojej byłej partnerce opowiadał o swoich bliskich relacjach z premierem Morawieckim, z kolei zaakceptować Siennickiego na stanowisku wiceszefa musiał Stanisław Wojtera – do niedawna przełożony Siennickiego i człowiek, który robi olbrzymią karierę w spółkach skarbu państwa. Należy powiedzieć, że takiego stanowiska nie dostaje się na starcie, zwłaszcza po zmianie branży, w której pracowało się lata, jak to miało miejsce w przypadku Siennickiego, który przez lata pracował jako dziennikarz. Natomiast w tym przypadku awans był bardzo charakterystyczny, ponieważ Pan Siennicki stanowisko w zarządzie Portów Lotniczych dostał na starcie, mimo że nie miał odpowiednich kompetencji. To zaś pokazuje, że zadecydować musiały według mnie znajomości i powiązania polityczne.

Co według Pana oznacza fakt, że Paweł Siennicki twierdzi, iż obecnie rządzący obóz jest mafią w odpowiedzi na zarzuty swojej byłej partnerki? Jak to świadczy o obecnym stanie państwa?

Jest to jeden z fragmentów bardzo szerokiej korespondencji, która trwała lata i była bardzo wulgarna. Jednak to, co jest charakterystyczne dla tej relacji i stalkingu jako takiego, to fakt, że były momenty, w których język był zupełnie inny, gdyż Pan Siennicki deklarował miłość swojej byłej partnerce.

Natomiast co do fragmentu korespondencji, który Pan przytoczył, to miał on miejsce, gdy Anna C. straciła pracę i otrzymywała telefony od osób powiązanych z aparatem władzy. Gdy poinformowała o tym swojego byłego partnera, ten napisał jej: „jesteśmy mafią”, oczywiście dodając uśmiech na końcu zdania. Jest to symboliczne, gdyż pokazuje, że jeśli jest się blisko władzy, wówczas można dla siebie i najbliższych załatwić każdą sprawę. Później zaś, gdy Siennicki stalkował Annę, ta zaczęła obawiać się o swoje bezpieczeństwo, gdyż miała świadomość, jakie możliwości ma jej były partner, o czym opowiada w prokuraturze.

Czy główną przyczyną stalkingu Siennickiego wobec Anny C. jest to, że nie podobał jej się sposób pomocy, jaką jej oferował, oraz styl rządów koalicji rządzącej, o czym można wnioskować z artykułu?

Stalking nie miał nic wspólnego z polityką czy obecną sytuacją polityczną, gdyż zrodził się na poziomie relacji, którą Anna C. przerwała w 2022 roku. Dowodem dla prokuratury są SMS-y, w których Anna C. pisała, prosząc Siennickiego, żeby ten nie utrzymywał z nią kontaktu. Do stalkingu dochodzi wówczas, gdy ktoś mimo próśb i błagań nie daje za wygraną. Oprócz stalkingu miało również miejsce używanie języka, który godził również w ludzką godność. Sprawa ta nie ma podłoża politycznego, ale nie zmienia to faktu, że Anna C. nie ma poczucia, by w walce o sprawiedliwość stała na wygranej pozycji.

Wspomniał Pan o niezależnych organach ścigania i wymiarze sprawiedliwości. Jak Pan sądzi, czy sprawa ta wyraźnie pokazuje, jak ważne dla obywatela są niezawisłe sądy i prokuratura?

Tak. Takich przykładów jest więcej, chociażby sprawa Sebastiana Kościelnika, który zderzył się z rządową kolumną, a który musiał się zmierzyć z całym aparatem państwa. Kolejnym przykładem jest sprawa lekarzy, którzy leczyli zmarłego w 2006 r. ojca Prokuratora Generalnego i Ministra Sprawiedliwości, a sprawa nadal się toczy, mimo że prokuratura przed 2015 rokiem dwukrotnie umarzała postępowanie. Zaś apelacja trwa bardzo długo, a działania sądu są też dziwne i można wnioskować, że nawet on boi się wydać jakiekolwiek orzeczenie w tej sprawie.

Co mogą zrobić organy ścigania w sytuacji, gdy Siennicki narusza zakaz zbliżania się i kontaktowania z Anną C., mimo że obowiązuje go taki zakaz?

Sytuacja jest skomplikowana, ponieważ mają dziecko, a zakaz ten nie dotyczy sytuacji, gdy chodzi chociażby o przekazywanie sobie córki pod opiekę. Jednak w reportażu jest opisana sytuacja, która została wykorzystana przez Siennickiego: spotkanie przed przychodnią, gdzie Anna C. miała wizytę ze swoją córką. Siennicki czekał na nią, o czym nie poinformował wcześniej. To wydarzenie mogło wzbudzić u niej strach.

Natomiast w tej chwili Siennicki respektuje postanowienia organów ścigania. Mam nadzieję, że opinia publiczna będzie śledziła tę sprawę, żeby było to sprawiedliwe śledztwo, ponieważ obawy Anny C. są jak najbardziej uzasadnione, gdyż jej były partner dawał jej wielokrotnie odczuć, kim jest i jakimi wpływami politycznymi dysponuje, ale mam też nadzieję, że nierówność ta przez społeczeństwo obywatelskie zostanie zatarta, bo należy oceniać dowody i fakty, a nie kierować się politycznymi sympatiami.

Siennicki po publikacji Pana tekstu podał się do dymisji. Jak Pan sądzi, czy Zjednoczona Prawica postawiła na nim „krzyżyk”?

Jest okres kampanii wyborczej, a więc decyzje mogą być zupełnie inne niż te, do których koalicja rządząca przyzwyczaiła społeczeństwo. Strategia niereagowania na wszelkiego rodzaju afery z pewnością na ten czas „przejdzie do lamusa”, ale wątpię, żeby do tego stopnia, żeby zdymisjonować ministrów, którzy według opozycji na to zasługują, jak na przykład minister Błaszczak. Natomiast widać, że w przypadku pana Siennickiego zadziałano natychmiast.

Jak Pan sądzi, czy w wyniku zdymisjonowania Siennickiego z dotychczas pełnionego stanowiska jego starcie w sądzie z Anną C. może być bardziej wyrównane?

Bez wątpienia jest to brutalny atak na godność człowieka, który z pewnością zakończy się w sądzie. Mam nadzieję, że Anna C. znajdzie sprawiedliwość, a sąd nie będzie się bał wydać niezawisłego wyroku, gdyż dowody są bardzo mocne.

Wspomniał Pan o stalkingu jako zjawisku społecznym. Jak instytucje państwowe powinny walczyć z tym problemem, który zdaje się być niezauważalny?

Jest to bardzo trudne pytanie, gdyż w Polsce brakuje dyskusji na ten temat. Należy powiedzieć, że problem jest poważny, a ofiary są często osamotnione, gdyż służby nie działają tak, jak powinny. Gotowych rozwiązań nie ma. Ostatnio Monika Janowska, żona Roberta Janowskiego, zdołała uzyskać pomoc, bo o swojej stalkerce napisała na swoim Facebooku. Jest znana, więc potrafiła w ten sposób wywrzeć presję na organach ścigania. Nie każdy może na to liczyć. Chciałbym, żeby każda ofiara stalkingu była w podobny sposób traktowana, zwłaszcza że często zmagają się z podobnymi problemami.

Nie oznacza to również, że jest to wyzwanie dla służb, ale trzeba też zadać pytanie, dlaczego to ofiary same muszą zbierać materiał dowodowy, same się o siebie troszczyć? To zaś pokazuje, że taka debata jest potrzebna.

Media społecznościowe dają olbrzymie możliwości. Jak służby mają szukać sprawcy, gdy może on założyć konto, które po wysłaniu wiadomości na przykład przez Facebooka, może skasować?

W przypadku stalkingu nie jest problemem odnalezienie sprawcy, ponieważ na przykładzie relacji Anny C. i Pawła Siennickiego stalker nie ukrywa swojej tożsamości. Owszem, zakłada nowe profile w mediach społecznościowych, ale robi to wtedy, gdy jest zablokowany i nie może nękać swojej ofiary. Jest to inny rodzaj przestępstwa niż anonimowe pisanie gróźb, które mają na celu wzbudzenie strachu. Specjaliści w takich sytuacjach doradzają, że jeśli mamy do czynienia z osobą, która nas nęka, z jednej strony należy nie odpowiadać, aby nie nakręcać go, ale tego rodzaju sprawy należy traktować poważnie i zbierać dowody, aby móc liczyć na pomoc organów ścigania i być przygotowanym do późniejszego procesu.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Avatar photo
Michał Ruszczyk

Pierwsze kroki w dziennikarstwie stawiałem w miesięczniku "Nasze Czasopismo". Następnie współpracowałem z portalami informacyjnymi - Crowd Media, wiadomo.co, koduj24. Redaktor telewizji internetowej Video Kod. Założyciel i członek zarządu stowarzyszenia Kluby Liberalne. Sympatyk stowarzyszenia Koalicja Ateistyczna. Były członek N. Autor audycji OKO NA ŚWIAT w Radiospacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *