Filip Chajzer ma nowe problemy i wielki ból głowy. W tle zarzut defraudacji ponad 700 tys. zł przez pracownika jego fundacji
Filip Chajzer zalicza kolejny skandal. Tym razem chodzi o jego fundację. Jeden z dyrektorów usłyszał zarzut defraudacji 700 tys. zł.
Chajzer i skandal w fundacji
Filip Chajzer wielokrotnie robił wokół siebie medialny szum. Syn Zygmunta Chajzera zaliczył kilka poważnych wpadek na przestrzeni ostatnich lat. Jedną z nich był udawany atak paniki w śniadaniowym programie TVN. Zdarzyło się również, że dziennikarz rzucał na antenie komentarzami trącącymi homofobią.
Każdy skandal z udziałem byłego prezentera „Dzień Dobry TVN” był przez niego umniejszany. Wielokrotnie tłumaczył, że ponownie jego słowa lub gesty zostały źle zrozumiane. Za każdym razem, gdy tłumaczenia nie wygaszały skandalu, celebryta przepraszał.
Zachowanie Chajzera, które polegało na tłumaczeniu i nieudolnych przeprosinach dorobiło się nawet specjalnego określenia. Taką postawę internauci nazwali „chajzerowaniem”.Kilka dni temu światło dzienne ujrzał artykuł portalu Goniec.pl, który ujawnił potężne zaplecze działalności charytatywnej Filipa Chajzera. Mama jednego z podopiecznych fundacji celebryty wyznała, że organizacja zalega z wypłatą zebranych środków na leczenie jej syna.
Dalszy ciąg „chajzerowania”
Na krótko po ujawnieniu skandalu doczekaliśmy się komentarza młodego Chajzera, który zarzuca matce chłopca, że to ona miała wyłudzać pieniądze.
– Właśnie dzięki czujności fundacji i szybkiej reakcji kobieta, która wyłudzała pieniądze pod pozorem leczenia chorego dziecka, została zdemaskowana. Fundacja niezwłocznie poinformowała odpowiednie służby oraz prokuraturę o podejrzanej sytuacji, co zaowocowało wszczęciem postępowania w tej sprawie – czytamy w Jastrząb Post.
Z portalu Goniec.pl dowiadujemy się, że rzeczywiście prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie defraudacji w fundacji celebryty. Okazuje się, że przestępstwa miał dopuścić się były pracownik organizacji, Krzysztof Ś, który zajmował tam stanowisko dyrektora. Przed mężczyzną postawiono zarzuty defraudacji ponad 700 tys. zł.
Ciekawym faktem, okazało się również to, że Filip wystawił na sprzedaż swój luksusowy dom na Mazurach, który jeszcze nie tak dawno okrzyknął swoją dumą. Nieruchomość miała sama na siebie zarabiać, będąc wystawiona na wynajem krótkookresowy. Niedawno na swoich social mediach oznajmił, że z wielkim żalem musi pozbyć się domu, ponieważ czeka go „nowe”, sugerując przy tym wyprowadzkę za granicę.
Źródło: Pudelek