Eugeniusz Smolar: Lex Tusk szkodzi nie tylko Polsce, ale również europejskim ambicjom Ukrainy
Polska swoimi działaniami szkodzi nie tylko sobie i spoistości UE, ale również przyszłemu członkostwu Ukrainy w Wspólnocie. Politycy zachodnioeuropejscy mają poważne obiekcje wobec szybkiego przyjęcia Kijowa, obawiając się przyjęcia dużego, doszczętnie zrujnowanego i politycznie niestabilnego państwa, które może prowadzić podobną politykę suwerenistyczną jak Polska czy Węgry, kosztem perspektyw rozwojowych całej Unii. – Z Eugeniuszem Smolarem z Centrum Stosunków Międzynarodowych na temat Lex Tusk w kontekście ewentualnych konsekwencji międzynarodowych rozmawia Michał Ruszczyk.
Michał Ruszczyk: Niedawno prezydent Andrzej Duda podpisał Lex Tusk. Jak Pan to skomentuje?
Eugeniusz Smolar: To jest szokujące, nawet jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie wydarzenia, które miały miejsce od roku 2015, gdy Zjednoczona Prawica rozpoczęła proces dewastacji państwa i przejmowania jego najważniejszych instytucji. Jeśli weźmie się to pod uwagę, to jak najbardziej uprawnione jest porównywanie procesów polityczno-społecznych zachodzących w kraju do czasów PRL-u, gdy PZPR również miała ambicję kontrolowania każdego aspektu życia.
Lex Tusk jest niezwykły i skandaliczny w tym sensie, że dzięki niemu można wyeliminować z życia publicznego każdego na drodze decyzji administracyjnych, które nie istnieją w polskim systemie prawnym. Należy podkreślić, że ustawa zasadnicza przewiduje tego rodzaju działania, ale tylko na drodze karnej, przed niezależnym sądem, z czym Polska obecnie ma problem. Podobne kroki wobec swoich opozycjonistów podjął również Putin. Jednak Lex Tusk jest znacznie bardziej radykalny, ponieważ łamie konstytucję oraz prawo w bardzo wielu punktach i umożliwia karanie w formie, która nie jest ujęta w systemie prawnym.
Skutkiem tego Polska stawia się poza wszelkimi ramami demokratycznymi.
Jeśli weźmie się pod uwagę głosy niektórych analityków polskiej sceny politycznej, którzy uważali, że Lex Tusk nie zostanie podpisany przez prezydenta, czy nie uważa Pan, że jest to pewnego rodzaju naiwność w sytuacji, gdy Zjednoczona Prawica udowodniła wiele razy, że jest zdolna do wszystkiego?
Trudno powiedzieć, czy jest to naiwność. W mojej ocenie był to wynik nadziei, że prezydent, który nie wykazał się żadnymi istotnymi inicjatywami, zwłaszcza w drugiej kadencji i po uzyskaniu kapitału, jaki Polska zyskała dzięki pomocy Ukrainie, nie będzie chciał tego zmarnować. Tym bardziej, że przed wojną relacje między Warszawą a Kijowem nie były tak dobre i prezydent rzeczywiście włożył wiele wysiłków, by pogłębić wzajemne stosunki.
Jednak prezydent podjął taką decyzję i zgłaszając nowelizację ustawy po czasie zdał sobie sprawę, że odbije się ona na stosunkach dyplomatycznych w trakcie trwającego konfliktu. Tym samym zrujnował relacje Polski z sojusznikami.
Powiedział Pan, że prezydent w wyniku wojny wzmocnił swoją pozycję, którą wcześniej zmarnował. Jak Pan sądzi, dlaczego prezydent zdecydował się na tego rodzaju ruch?
Trudno powiedzieć. Być może nie był w stanie przeciwstawić się Jarosławowi Kaczyńskiemu, a źródła z wewnątrz PiS-u sugerują, że liczył na umieszczenie ludzi z jego otoczenia na wysokich miejscach na listach wyborczych, zapewniając im przyszłość polityczną po zakończeniu jego drugiej kadencji. Ponadto, mogła również wpłynąć na to jego osobista niechęć do Donalda Tuska. W konsekwencji postąpił zgodnie z oczekiwaniami prezesa PiS-u.
Stany Zjednoczone zareagowały na Lex Tusk. Jakie w Pana ocenie mogą być konsekwencje? Czy Waszyngton może nałożyć na Warszawę sankcje?
Jest to skomplikowane. Stany Zjednoczone oraz Unia Europejska doszły do wniosku, że ustawa prowadzi do zamachu stanu poprzez wpływ na wybory, co bez wątpienia wywoła reakcje. Przykładem tego jest oświadczenie Departamentu Stanu oraz ambasadora USA w Polsce, Marka Brzezinskiego. Ze strony instytucji europejskich będą miały miejsce silniejsze konsekwencje wobec Polski, gdyż ustawa nie stwarza miejsca na kompromisy, do których czasami dochodziło.
Stany Zjednoczone są w trudniejszej sytuacji, gdyż postrzegają tę sprawę nie tylko jako mającą znaczenie pryncypialne, ale i w kontekście wojny na Ukrainie i konfliktu z Chinami. Zasadnicze znaczenie ma jedność z sojusznikami europejskimi, toteż czynniki, które utrudniają realizację polityki, zarówno w naszym regionie, w pomocy dla Ukrainy, jak i w strategicznie ważnych regionach dla Stanów Zjednoczonych, spotkają się z reakcją Waszyngtonu. Lex Tusk jest takim czynnikiem. Trudno obecnie powiedzieć, jaka może być reakcja Białego Domu, co nie zmienia to faktu, że Amerykanie mają narzędzia nacisku na Warszawę.
Czy wsparcie dla Ukrainy czy też gwarancja bezpieczeństwa Polski może stać się kartą przetargową w sprawie Lex Tusk?
Taki scenariusz niestety jest bardzo możliwy, i jeśli do tego dojdzie, rząd PiS-u znajdzie się w dramatycznej sytuacji. Rządzący wierzą, że Stany Zjednoczone odpuszczą sprawę ze względu na swoje strategiczne interesy. Moim zdaniem są w błędzie. Dobrym przykładem jest szybka i zdecydowana reakcja Amerykanów. Czas pokaże, jak rozwinie się sytuacja i czy wysoce ideologiczny rząd Kaczyńskiego ustąpi pod naciskiem Waszyngtonu i Brukseli, także zszokowanych poszczególnych państw członkowskich, zwłaszcza, że to nie jest jedyny obszar sporu między instytucjami europejskimi a Warszawą, dotyczący przestrzegania prawa i traktatów europejskich. Konsekwencją tego są olbrzymie kary, które wynoszą już ponad 600 milionów euro. Lex Tusk doprowadzi do czołowego starcia Polski z Unią Europejską, z czego Jarosław Kaczyński albo wydaje się nie zdawać sobie sprawy, albo niepokojąc się o wynik wyborów, świadomie się na to decyduje. Przypomnę, że w 2016 roku prezes PiS stwierdził publicznie, że jest gotów pogodzić się z wolniejszym rozwojem gospodarczym Polski, jeśli uda mu się zrealizować swoją wizję kraju.
Wspomniał Pan o niemożności wypracowania „kompromisu”. Jak więc sprawa ta wpłynąć może na bezpieczeństwo Polski? W końcu jesteśmy członkiem NATO.
Istnieją zobowiązania NATO, wynikające z artykułu 5. Należy jednak podkreślić, że Sojusz Północnoatlantycki jest sojuszem polityczno-wojskowym, zgodnie z którym w sytuacji zagrożenia któregokolwiek z partnerów, pozostali mają obowiązek przyjść mu z pomocą. Jednak rządy państw NATO same mogą zdecydować, jaki charakter będzie miało wsparcie, może być polityczne, gospodarcze lub wojskowe. Należy również wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy, o której się często zapomina. Mianowicie większa część państw NATO należy również do Unii Europejskiej, i te same rządy prowadzą swoją politykę w obu organizacjach.
A rządy tych państw mają świadomość, jakie problemy sprawiają Polska i Węgry we wspólnocie. Fakt, że w obliczu trwającego konfliktu i ważnej roli Polski w pomocy Ukrainie punkt ciężkości w polityce bezpieczeństwa przesunął się na wschód. Jest to doceniane, czego najlepszym dowodem jest odbycie, po latach przerwy, spotkania Trójkąta Weimarskiego poświęconego pomocy Ukrainie na poziomie prezydentów Francji i Polski oraz kanclerza Niemiec. Dramatycznie jednak osłabły wpływy Polski w Unii Europejskiej, a Lex Tusk jeszcze bardziej do tego się przyczyni. Warszawa mogłaby w obecnej sytuacji międzynarodowej wpływać mocniej na bieg wydarzeń w Unii, a będzie zmuszona do zaakceptowania rozwiązań przyjętych przez innych. Z zasadniczego powodu: Komisja Europejska nie jest samodzielna w tym sensie, że nie przedstawia propozycji rozmaitych polityk bądź rozstrzygnięć legislacyjnych, nie ciesząc się poparciem ogromnej większości państw członkowskich.
To zaś pokazuje, że polityka rządu nie jest konsekwentna. Z jednej strony prowadzi agresywną narrację antyeuropejską i antyniemiecką, że Unia staje się superpaństwem a Niemcy dążą do hegemonii w Europie. Z drugiej zaś przyjmuje wszystkie rozwiązania proponowane przez instytucje europejskie w Sejmie, gdzie rząd ma większość, więc ich odrzucenie nie stanowiłoby problemu. Pokazuje to, że rząd nie ma kontrpropozycji wobec wdrażanych rozwiązań, które mogłyby zostać poparte przez inne państwa członkowskie. Wojna w Ukrainie nie wpłynęła więc na wzmocnienia pozycji kraju w Unii, gdyż koalicja rządząca nie jest w stanie jej wykorzystać dla realizacji celów, jakie Polska mogłaby stawiać sobie na arenie międzynarodowej.
Mocną reakcję administracji amerykańskiej wywołał Lex TVN, z którego rządzący musieli się wycofać. Jak Pan sądzi, czy komisja powstanie, czy też w wyniku nacisku Stanów Zjednoczonych Kaczyński będzie musiał ustąpić?
Prezes PiS nie ustępuje, dopóki nie jest postawiony pod ścianą. Trudno przewidzieć, czy uda się wywrzeć na rządzących aż tak silną presję, ponieważ ustawa już została uchwalona. Ważniejszym jest spostrzeżenie, że stosunki między sojusznikami opierają się na wzajemnym zaufaniu i wzmacnianiu wspólnych interesów, co rządzący obecnie nie robią.
Odpowiadając na Pana pytanie, obecnie Stanom Zjednoczonym zależy na wzmacnianiu wspólnego frontu poparcia dla Ukrainy, co nie oznacza, że nie zostaną podjęte jakieś działania w sprawie Lex Tusk. Ale działania będą ograniczone ze względu na trwający konflikt, więc trudno obecnie powiedzieć, jakiego wyboru dokonają Amerykanie. Nie mam wątpliwości, że w Waszyngtonie trwają obecnie intensywne konsultacje.
Amerykanie po podpisaniu przez prezydenta Lex Tusk rozmawiali z przedstawicielami Koalicji Obywatelskiej. Jeśli komisja powstanie, to jak Pan sądzi, czy Waszyngton może udzielić azylu politycznego Donaldowi Tuskowi?
Idzie Pan za daleko. Donald Tusk jest zdeterminowany, by odsunąć rząd PiS-u od władzy i z pewnością nie będzie szukał azylu gdziekolwiek. PKW już ogłosiła, że jakikolwiek werdykt komisji nie będzie miał wpływu na możliwość kandydowania w wyborach. Owszem, mogą być próby uniemożliwienia przewodniczącemu Tuskowi objęcia stanowiska premiera, ale nie jest to też poważne utrudnienie, bo w takiej sytuacji Koalicja Obywatelska można przedstawić innego kandydata na premiera, na przykład Rafała Trzaskowskiego.
Większym zagrożeniem byłaby odmowa zaprzysiężenia kilkudziesięciu posłów opozycji, co by mogło dać PiS-owi większość w Sejmie i kontynuować rządy Zjednoczonej Prawicy. Pamiętajmy jednak, że jeśli jakiś poseł nie jest w stanie sprawować swojej funkcji z jakiegokolwiek powodu, jego miejsce automatycznie zajmie kolejna osoba z tej samej listy partyjnej. Więc i taka taktyka PiS-u spali na panewce. Nie wiem, na co Kaczyński liczy poza próbą wyeliminowana Tuska i jeszcze kilku osób, których uznaje za zagrożenie. Satysfakcja Zjednoczonej Prawicy z ewentualnego pozbawienia Tuska metodami stalinowskimi fotela premiera, będzie miała ograniczony skutek, gdyż były premier i szef Rady Europejskiej nadal będzie miał możliwości, żeby wpływać na opinię publiczną i przyszły rząd. Sądzę, że opozycji uda się znaleźć rozwiązanie na negatywne scenariusze, ale najważniejsze jest wygranie wyborów. Wszystko zależy od determinacji obywateli, z czego instytucje europejskie również zdają sobie sprawę, jak i również z faktu, że przyszły rząd będzie musiał uporać się z ogromną liczbą wyzwań.
PKW poinformowała, że komisja nie może pozbawić prawa do kandydowania. Jak Pan sądzi, czy może to uspokoić partnerów Polski?
Wątpię, ponieważ najbardziej istotne jest powołanie pozasądowej komisji, organu, który łamie nie tylko prawo krajowe, ale również europejskie.
Dodam, że rząd podejmując takie antyunijne działania, a jednocześnie przejawiając ambicję bycia największym orędownikiem Ukrainy w Unii Europejskiej, niepokoi Kijów i inne państwa regionu, ponieważ w ten sposób Polska pokazuje swoją nieprzewidywalność, a na takim partnerze trudno polegać w odróżnieniu od Unii Europejskiej czy NATO.
Polska swoimi działaniami szkodzi więc nie tylko sobie i spoistości UE, ale również przyszłemu członkostwu Ukrainy w Wspólnocie. Politycy zachodnioeuropejscy mają poważne obiekcje wobec szybkiego przyjęcia Kijowa, obawiając się przyjęcia dużego, doszczętnie zrujnowanego i politycznie niestabilnego państwa, które może prowadzić podobną politykę suwerenistyczną, jak Polska czy Węgry, kosztem perspektyw rozwojowych całej Unii. Polska elita polityczna powinna brać to pod uwagę, jeśli rzeczywiście zależy jej na Ukrainie w Unii Europejskiej.
Jeśli komisja powstanie i przedstawi swój raport 17 września, to jakie to będzie miało konsekwencje dla pozycji Polski w Unii Europejskiej i relacji ze Stanami Zjednoczonymi?
O Unii już mówiłem, choć ważnym jest pogłębianie jest współpracy z NATO. Znane są natomiast napięcia gospodarcze Unii z USA. Jeśli administracja amerykańska liczyła, że Polska mogłaby odgrywać w Unii Europejskiej rolę Wielkiej Brytanii po Brexicie, tonującą dalej idące decyzje instytucji unijnych, to w sytuacji izolacji w Europie, Polska przez swoją politykę nie ma wiele atrakcyjnego do zaoferowania swojemu najważniejszemu sojusznikowi w dziedzinie bezpieczeństwa.
Jaką na ten moment Polska ma pozycję na arenie międzynarodowej?
Według niedawnego exposé ministra spraw zagranicznych, Zbigniewa Raua, jesteśmy „potęgą”, która prowadzi podejmuje intensywne inicjatywy na całym świecie, ale tak naprawdę Polska ma ograniczone pole działania. Szczególnie w Unii, gdzie wszyscy walczą o swoje interesy, dbając jednocześnie w duchu lojalnej współpracy i rozumienia wspólnoty interesów, o kondycję całej UE. Różnice interesów, na przykład w polityce wobec Chin, ale nie tylko, sprawiają, że Unii Europejskiej trudno jest ustalić wspólną politykę międzynarodową, nawet w sprawach strategicznych. Dlatego w obecnych warunkach uznaję, że za daleko idzie forsowany przez Francję i Niemcy postulat głosowania większością kwalifikowaną w dziedzinie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Trzeba obecnie pogłębić wzajemne zaufanie między państwami członkowskimi.
Najlepszym przykładem kondycji polskiej dyplomacji jest brak wizyt w Polsce na najwyższym szczeblu. Warszawa pozostaje poza kręgiem państw prowadzących intensywne konsultacje. Owszem, z niektórymi państwami mamy wspólne interesy, na przykład z Francją w zakresie Wspólnej Polityki Rolnej czy przyszłości energetyki jądrowej, ale rozmowy sektorowe nie przekładają się na realne, wspólne działania na forum europejskim. Z tej fatalnej sytuacji będziemy wychodzić przez całe lata.
Bardzo dziękuję za rozmowę.