Dziwna interwencja policji po ataku homofobicznym ataku na gości lokalu w Warszawie. „Uderzył jednego z klientów lokalu”
„Wyborcza” opisuje homofobiczny atak na gości lokalu w Warszawie. Według zgłaszającego incydent, policja nie popisała się przy interwencji.
Pub Ramona w Warszawie to bardzo popularne miejsce wśród społeczności LGBT. 13 sierpnia w okolicy lokalu zaczął się kręcić podpity mężczyzna, który wyzywał klubowiczów. Policja była wzywana na miejsce kilkukrotnie, aż w końcu ujęła napastnika, ale jej zachowanie wyglądało co najmniej dziwnie.
–Był wyraźnie pijany i wyzywał klientów. Zapamiętałem sformułowania: „Zajeb… was, parówy”, „Zapier… was, pedały – opisuje pan Marcin, który zgłaszał incydent policji. – Powstrzymywali go znajomi, którzy z nim byli – dodaje. Policja była wzywana dwukrotnie.
Napastnika nie dało się ująć, bo przed przyjazdem policji opuszczał okolicę i chował się w bramie. Gdy policjanci zostali poproszeni o wejście do kamienicy, powiedzieli, że nie są w stanie tam wejść. – Kilkakrotnie prosiłem, by nie odjeżdżali, bo czujemy się zagrożeni. Oni jednak poinformowali, że nie mają podstaw, by kontynuować interwencję – mówi pan Marcin.
Jego przypuszczenia się potwierdziły, bo mężczyzna wrócił i był jeszcze bardziej agresywny. – Uderzył jednego z klientów lokalu, obcokrajowca mówiącego w języku angielskim – opowiada.
Zatrzymanie napastnika
–Gdy policja już odjeżdżała, napastnik wrócił. Zdążyłem jeszcze zatrzymać radiowóz, policjant podbiegł do mężczyzny i go schwytał – opisuje. – Jak k…wo gdzieś to [nagranie] udostępnisz, to cię zaj…bię. Bądź taki mocny bez nich [policjantów]. Pajacu je..ny, ty kur..wo – dodaje.
Obaj pojechali na komendę w celu złożenia zeznań, bo pan Marcin zgłosił groźby karalne pod swoim adresem. – Posadzili mnie w radiowozie razem z napastnikiem. W policyjnym samochodzie wciąż mnie wyzywał, kopał w oparcie mojego siedzenia. Już na komisariacie jeden z policjantów rzucił, że trafię na izbę wytrzeźwień, bo wypiłem dwa piwa w barze – relacjonuje.
–Na komendzie jeden z nich ocenił, że swoje zeznania chcę złożyć bardzo natarczywie i że dopiąłem swego. Tak jakbym popsuł im dyżur i służbę – opisuje.
„Wyborcza” zapytała o zajście podinspektora Roberta Szumiatę, rzecznika śródmiejskiej policji. – Przy pierwszej interwencji policjanci nie zastali osoby opisanej przez zgłaszającego. Pouczyli go, aby zadzwonił ponownie, jeśli napastnik wróci. Tak też się stało. Po ostatnim wezwaniu, kiedy policjanci ponownie przyjechali na miejsce, zatrzymali osobę wskazaną przez zgłaszającego. Nie mam informacji, czy zgłaszający siedział w radiowozie wraz z zatrzymanym, a jeśli tak, to z jakiego powodu – napisał.
Źródło: Gazeta Wyborcza